sobota, 24 marca 2018

DWA



Sometimes I give myself the creeps
Sometimes my mind plays tricks on me
It all keeps addin' up, I think I'm crackin' up
Grasping to control.

Green Day - Basket Case

Cała ósemka ninja z Konohy biegła bez wytchnienia od wielu godzin. Robili niewielkie przerwy, co skutkowało tym, że w ciągu zaledwie dwóch dni przebyli dystans od Wioski Ukrytej w Liściach do Wioski Ukrytej w Mrozie. Od nich zależało, czy przeżyją ich przyjaciele, walczący teraz o życie w szpitalu Konohy. Dlatego biegli, nie odpoczywając prawie wcale.
Pomimo ciężkich treningów, Hinatę bolały wszystkie mięśnie, prawie nie czuła już swoich nóg. Od upadku na ziemię dzieliła ją jedynie myśl o osobach, które potrzebowały ich pomocy. Co chwilę zerkała na towarzyszących jej shinobi, oceniając ich stan. Jedynie u Shikamaru i Kiby widziała zmęczenie. Nie byli jednak tak wyczerpani, jak ona. Na twarzach reszty była w stanie dostrzec tylko determinację, jak u Naruto i Saia, spokój u Itachiego i Shino, czy obojętność u Sasuke. Zacisnęła zęby, postanawiając, że nie będzie narzekała. Nie chciała spowalniać swoich towarzyszy. Zignorowała ból mięśni i skupiła się na biegu.
Kiedy dotarli do granicy między Krajem Gorących Żródeł a Krajem Mrozów, zaczęło robić się strasznie zimno, więc wyciągnęli ze swoich plecaków szare, grube płaszcze, podbite od spodu ciepłym futrem i narzucili je na siebie. Wkroczyli na teren pokryty grubą warstwą śniegu. Dookoła nie widzieli żywej duszy, w swoich norach poukrywały się nawet zwierzęta. Poruszali się wyznaczonym traktem, który z każdą chwilą coraz bardziej był zasypywany przez spadający z nieba śnieg. 
Od momentu, kiedy wkroczyli na te tereny, minęło już kilka godzin. Podróżowali teraz w przejmującym chłodzie i nie pomagało im nawet dodatkowe okrycie. Winowajcą był wiatr, jaki smagał ich teraz po plecach. Dodatkowo śnieg, który na nich padał, roztapiał się w kontakcie z ubraniem, przez co stawało się ono mokre. 
Właśnie zaczynała się wichura, a oni biegli przez śnieżne pustkowie, nie mając na widoku żadnego schronienia. Szczękali zębami, biegnąc i pocierając zziębnięte kończyny. To, jak szybko biegli, przyczyniało się do jeszcze gorszego stanu. Z każdą chwilą rosła możliwość, że zamarzną.
Nie mieli wyboru. Musieli się gdzieś zatrzymać. 
Shikamaru już od godziny uważnie się rozgladał. Przez zamieć i mgłę niewiele jednak widział. Mieli ogromny problem, a on nie wiedział, jak go rozwiązać. 
Przypomniał sobie, jak kiedyś zdarzyło mu się być razem z Temari w drodze do Suny. Kobieta powiedziała mu, że zaczęła zbliżać się do nich burza piaskowa. Nara nie zobaczył nic, nawet kiedy się dokładnie rozejrzał. Młoda kunoichi podsumowała jego starania głośnym prychnięciem. Wyjaśniła mu, że wiatr zaczął wiać szybciej i niedługo sam się przekona o prawdziwości jej słów. Oczywiście, chłopak uwierzył natychmiast. W końcu blondynka od urodzenia mieszkała na pustyni i znała jej zwyczaje. Nie minęlo dziesięć minut, a oni dostrzegli w oddali chmurę powstałą z piasku. Wtedy Shikamaru się nie martwił. Towarzyszyła mu dziewczyna, która doskonale znała tę pustynię, była na niej niezliczoną ilość razy. Wiedziała, jak się zachować, znała miejsca, w których można było się schować i przeczekać do zakończenia się burzy. Temari skierowała ich do jednej z wielu kryjówek, jakie zostały stworzone właśnie w tym celu. 
Ale teraz nie było z nimi nikogo, kto znał Kraj Mrozu. Nara miał nadzieję, że może Itachi w trakcie podróży z innymi członkami Akatsuki miał okazję być w podobnej sytuacji, ale Uchiha natychmiast zaprzeczył. Zdarzyło mu się kilka razy być na tych terenach, ale zawsze wcześniej wiedzieli o pogodzie, jaka miała ich zastać. Mieli tutaj swojego człowieka, który był miejscowym. Od niego wiedzieli, że tutejsi czuli w kościach już kilka dni wcześniej, że nadchodziła burza śnieżna. Cokolwiek to znaczyło. W każdym razie, Itachi zawsze napotykał ładną, słoneczną pogodę, o ile można tak powiedzieć o miejscu, w którym dwudziestostopniowy mróz był na porządku dziennym i wszędzie znajdował się śnieg. W tej chwili jego warstwa sięgała im do pasa, ale biegli wyznaczoną, najpewniej przez miejscowych, ścieżką. Pod śniegiem znajdował się lód, więc musieli biec uważnie, by z powodu upadku nie nabawić się kontuzji.
W tej chwili ich jedyną szansą była Hinata. Od dłuższego czasu lustrowała całe otoczenie swoim dōjutsu, starając się odnaleźć kryjówkę, w której mogliby przeczekać burzę. Próbowała znaleźć również jakiegoś człowieka, co było raczej mało prawdopodobne, z uwagi na fakt, że mieszkający tu ludzie na pewno się już schowali. 
Po wyrazie jej twarzy można się było zorientować, że nie widziała nic, co mogłoby ich zainteresować. Kobieta czuła, że mimo Byakugana nie może pomóc przyjaciołom. Szukała wzrokiem czegokolwiek, co mogłoby zmienić ich sytuację. Nie mogła biec tak dłużej. Jej chakra była już na wyczerpaniu. Kekkei Genkai pobierało jej zbyt wiele, a przecież używała jej również w trakcie biegu do Kraju Mrozów. Do szybkości, z jaką biegli, trzeba było używać chakry. W końcu postanowiła obejrzeć się na towarzyszy. 
Dostrzegła zmartwienie u Shikamaru. Był kapitanem, odpowiadał za wszystkich, więc to na nim spoczywała odpowiedzialność. Jeśli coś się komuś stanie, to on będzie miał kłopoty. Naruto posłał jej pokrzepiający uśmiech. Chciał dodać jej sił, by mogła dalej biec. Po chwili się odwrócił, gdyż nie chciał, by dostrzegła jego zmęczenie. Ostatnio zaniedbał treningi. Przez przygotowania do zostania Hokage więcej czasu spędzał przy książkach, przez co jego sprawność fizyczna nieco zmalała. Zerknęła na Itachiego, który uważnie rozglądał się po otoczeniu, jakby chciał dostrzec, co znajduje się między drzewami. Mężczyzna przez ostatnie dwa lata podróżował, a dzięki temu wciąż był w pełni sił. Kiedy poczuł na sobie spojrzenie dziewczyny, w jego oczach można było dostrzec upomnienie. Hyūga kiwnęła głową i wytężyła wzrok, ostatni raz wspomagając się Byakuganem.
Rozejrzała się w wszystkich kierunkach, gdzie nie dostrzegła niczego, aż w końcu spojrzała przed siebie. Kilometr dalej, na ścieżce, którą właśnie biegli, zauważyła ludzką postać. Wydawało się, że na coś czekała. Z tej odległości nie była w stanie stwierdzić płci. Prawdopodobnie również ubiór nieznajomego miał znaczenie. Natychmiast poinformowała o swoich obserwacjach resztę grupy, na co wszyscy zareagowali entuzjazmem. Nieznacznie przyspieszyli, przez co Hinata jęknęła cicho z niezadowoleniem. Mięśnie już ją paliły. Miała ogromną nadzieję, że osoba, w której stronę zmierzali, okaże się dla nich wybawieniem, bo dziewczyna miała wielką ochotę zakopać się w śniegu. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak teraz wyglądała. Prawdopodobnie jej przyjaciele myśleli, że zaraz wyzionie ducha. Ona sama miała takie wrażenie. 
Chwilę później zza zakrętu wyłoniła się męska postać. Stał na drodze, zwrócony był w ich stronę. Hinata była pewna, że na nich patrzył. Podeszli do niego bliżej, chcąc się mu przyjrzeć.
Mężczyzna miał rude włosy i błękitne, iskrzące się z rozbawieniem oczy. Wzrok kierował na nich. Na sobie miał lekki płaszcz, który nie nadawał się zupełnie na pogodę panującą w tym miejscu. Jego głowę ochraniał narzucony na nią kaptur. Albo raczej miał ochraniać. Szerokość kaptura raczej nie pozwalała na jakąkolwiek osłonę przed wiatrem. Dłonie miał ukryte w kieszeniach. Uśmiechnął się wesoło, kiedy znaleźli się obok niego. Szybko do nich podszedł.
- Wreszcie jesteście! Czekałem na was! - zawołał, klepiąc w ramię stojącego najbliżej Sasuke. Ten posłał mu w odpowiedzi chłodne spojrzenie, na co rudzielec nawet nie zareagował. 
- Czekałeś? Jak to? Kim ty jesteś? - rzucił pytaniami Kiba, podejrzliwie przyglądając się przybyłemu. Akamaru cicho zawarczał, stając bliżej swojego właściciela. 
- Ptaszki mi wyćwierkały, że kogoś tutaj znajdę. – Zaśmiał się chłopak, spoglądając na wrogo nastawionego, ogromnego psa. Wydawał się zupełnie nie przejmować faktem, że ten w każdej chwili był gotowy go zaatakować. - Nazywam się Kenshin Iburi i jestem waszym wybawcą. Możecie mi już dziękować. 
- Ptaszki? To one nie zamarzły? - wymruczał pod nosem Kiba. Akamaru zawtórował mu krótkim szczeknięciem. Shikamaru zainteresowała inna sprawa.
- Iburi? Czy chcesz powiedzieć, że należysz do klanu Iburi? - zapytał brązowowłosy, marszcząc brwi. Przypomniał sobie tragiczną historię tego klanu. Nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim prawdopodobnie ostatni przedstawiciel tej rodziny. 
- Może – odpowiedział chłopak, unosząc przy tym lekko jeden kącik ust. Odwrócił wzrok od Akamaru i przeniósł go na Shikamaru, który dostrzegł w jego oczach lekkie zmartwienie. - Idziecie, czy będziecie tak stać? Trochę tu zimno. Możemy porozmawiać w innym, ciepłym miejscu.
Zawahali się. Posłali swojemu dowódcy pytające spojrzenie. Nara po krótkim namyśle się zgodził. Kiwnął głową, a Kenshin od razu się odwrócił i zszedł ze ścieżki. Poszli w ciszy za rudowłosym chłopakiem, który poprowadził ich w prawo, w jedną ze ścieżek, które odchodziły od głównej drogi. Nie wiedzieli, gdzie zmierzał chłopak, ale postanowili mu choć trochę zaufać. Ich była ósemka, a on tylko jeden. W dodatku, wśród nich było dwóch ninja, którzy osiągnęli boski poziom umiejętności. Nie mieli się czego obawiać z jego strony.
Weszli pomiędzy drzewa. Kenshin krążył między nimi, rozglądając się z uwagą. Wszędzie dookoła były ogromne zaspy, ale chłopak mijał je, jakby doskonale znał to miejsce. Raz skręcali w lewo, raz w prawo, potem szli prosto i znowu skręcali. Minęła chwila, a ninja z Konohy już stracili orientację w terenie. Gdyby teraz musieli wrócić tą samą drogą, którą przyszli, nie potrafiliby tego zrobić. Rudowłosy po jakimś czasie zaczął radośnie nucić pod nosem jakąś piosenkę, jakby zupełnie zapomniał, że nie był sam i towarzyszyli mu ludzie, których spotkał po raz pierwszy zaledwie kilka minut temu. W końcu uśmiechnął się z zadowoleniem i przystanął przed jednym z drzew. 
- Zapraszam w nasze skromne progi. – Zaśmiał się do nich, po czym teatralnie się ukłonił, ręką naprowadzając ich na korę drzewa. 
Sasuke westchnął, zaczynając wierzyć, że trafili na idiotę. Reszta patrzyła na rudowłosego ze zdziwieniem. Kenshin prychnął, mamrocząc coś pod nosem i okrążając szybko drzewo. Spojrzał na nich, uniósł jedną brew, a po chwili zniknął. Itachi przeszedł dookoła drzewa i zauważył, że znajduje się tam jama, która kierowała się pod roślinę. Powiedział o tym pozostałym. Zrozumieli, że to w niej zniknął ich nowy znajomy. Postanowili, że zrobią to, co on. Otwór nie był wielki, ale wszyscy dali radę się przez niego przecisnąć. Musieli uważać na korzenie drzewa, które zawijały się w różne strony, lekko utrudniając im przedostanie się do środka. 
Kiedy wszyscy stali już na ziemi, dostrzegli korytarz, który został wydrążony pod drzewem. Na jego końcu stał Iburi, czekając na nich. Szybko do niego dołączyli, rozglądając się, a on wszedł dalej przez będące obok przejście. 
Zobaczyli niewielką jaskinię. Na środku niej paliło się sporej wielkości ognisko, a dym unosił się do góry, ulatniając się przez setki niewielkich otworów, wydrążonych w suficie. Najprawdopodobniej wyloty doprowadzone były na powierzchnię. Itachi był pewny, że kiedy tutaj szli, nie dostrzegł w powietrzu dymu, a tak duże ognisko tworzyło go bardzo dużo. Szczeliny musiały znajdować się w niewidocznych miejscach, najwyżej po kilka w jednym miejscu, by nie tworzyły zbyt wielkiej chmury. Osoba, która tworzyła to schronienie, mogła zrobić jeden, sporej wielkości otwór, przez który wydobywałby się cały ten dym, ale zrobiła ich wiele, małej wielkości. Widocznie to miejsce zostało stworzone tak, by nikt z daleka nie domyślił się, że znajduje się tutaj kryjówka. 
Tuż obok ognia, na jednej z wielu znajdujących się tutaj mat, siedział kolejny mężczyzna, uderzająco podobny do stojącego obok Kenshina. Natychmiast wszyscy zorientowali się, że ci dwaj są bliźniakami. Pod ścianami jaskini ułożone były posłania, na których można było zauważyć ciepłe, grube koce i poduszki. Naprzeciwko siebie dostrzegli również dwa przejścia, które najwidoczniej prowadziły do kolejnych pomieszczeń. 
Kryjówka, w której się właśnie znajdowali, była wyposażona na takie sytuacje, w jakiej się znaleźli i w dodatku mieściła się w pobliżu głównej drogi. Zbłąkany podróżny, którego dopadła burza śnieżna mógł tutaj poczekać na jej koniec. Oczywiście, o ile o niej wiedział. Gdyby nie ten rudowłosy chłopak, najprawdopodobniej zgubiliby się albo po prostu zamarzli, nie wiedząc, że kilka minut drogi dzieliło ich od schronienia. 
Kenshin podszedł szybko do ogniska, rzucając się na matę z głośnym westchnięciem. Przy okazji porwał z ziemi jeden z koców, którym okrył się po zrzuceniu z siebie mokrego i cienkiego płaszcza. Ułożył się wygodnie, przymykając oczy z zadowoleniem. Uśmiechając się, wcisnął sobie pod głowę poduszkę. Przybysze stali w miejscu, nie wiedząc, co zrobić. Obserwowali w ciszy obu mężczyzn.
Widząc to, jego brat prychnął i zdzielił go szybko po głowie. 
- Co z ciebie za gospodarz? Ty się kładziesz, a nasi goście stoją przy wejściu jak widły w gnoju! - warknął, wskazując reką ludzi stojących przy przejściu. - Gdyby nie moja cholerna noga, to bym wstał i ich należycie ugościł! A potem skopałbym ci tyłek!
- Mogłeś nie wchodzić tam, gdzie cię nie chcą! Gdybyś nie polazł w te głupie zarośla, nie skręciłbyś sobie nogi i nie mielibyśmy teraz problemu – odpowiedział mu Kenshin, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zaczął wymachiwać bliźniakowi przed twarzą pięścią, wygrażając mu.
- Gdybyś ubrał się normalnie, a nie próbował udawać Hajime, to byś teraz nie wyglądał jakby cię wyciągnięto z lodówki. Trzęsiesz się jak galareta!
- A ty wyglądasz jak galareta! 
- Nie wiem, czy wiesz, ale jesteśmy bliźniakami. Jeżeli ja tak wyglądam, to ty też!
Wtedy dwójka sprzeczających się braci usłyszała chrząknięcie. Natychmiast odwrócili od siebie spojrzenia i przenieśli je na postać stojącą przy jednym z dodatkowych w jaskini przejść. Czarnowłosy chłopak opierał się plecami o ścianę, kilka pasm włosów zakrywało jedno z jego oczu. Odgarnął ręką niesforne kosmyki i wszyscy dostrzegli, że jego czerwone oczy patrzyły na bliźniaków ze zirytowaniem. Na sobie miał czarny płaszcz, z szerokim kołnierzem, zza którego można było dostrzec czarny golf. 
- Możecie w końcu zakończyć te wasze nieśmieszne dyskusje? Ja już jestem do nich przyzwyczajony, ale obawiam się, że oni nie – rzekł chłodnym tonem, gromiąc spojrzeniem rudowłosych braci, którzy na jego słowa zareagowali wspólnym prychnięciem.
- Jesteśmy zabawni i twoje słowa tego nie zmienią – odparł bliźniak, którego imienia jeszcze nie znali. Ten, jakby sobie o tym przypomniał, w końcu postanowił się przedstawić. - Nazywam się Makoto, a ten zimny koleś to Kazuo. Jak już się pewnie zorientowaliście, jestem bratem Kenshina. Tym lepszym i przystojniejszym.
Kazuo pokręcił głową, nie dowierzając. Nie skomentował jednak tych słów, tylko podszedł do Shikamaru, widocznie wyczuwając, że ten był ich kapitanem. Za nimi rozpętała się kolejna dyskusja między braćmi, która miała rozstrzygnąć, który z nich był przystojniejszy. Czarnowłosy westchnął i spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę.
- Macie szczęście, że tu byliśmy. Zamieć, która właśnie się zaczęła, jest jedną z większych, jakie ostatnio widziałem. W tej chwili wyczuwalna temperatura spadła już o jakieś piętnaście stopni. 
Naruto zadrżał na te słowa. Było mu przeraźliwie zimno, już kiedy biegli, a w tej chwili mróz poza kryjówką stał się jeszcze bardziej dokuczliwy. Nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby zostali na zewnątrz. Widoczność w trakcie zamieci stawała się prawie zerowa, mogliby utracić się wzajemnie z pola widzenia i zagubić między zaspami. W końcu każde z nich by zamarzło. Mimo umiejętności ninja nie mogli równać się przyrodą. Może ci z nich, którzy posiadali element ognia, przetrwaliby dłużej, ogrzewając się za jego pomocą, ale w końcu chakra by się im skończyła. Nawet Rinnegan Sasuke by mu nie pomógł. Dzięki niemu mógł teleportować się tylko na krótkie dystanse, co w takiej śnieżycy raczej nie przyniosłoby mu pożądanych rezultatów.
- Dziękujemy za pomoc. Nie mieliśmy pojęcia, że kryjówka znajduje się tak niedaleko – odezwał się Sai, po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Kazuo nie odpowiedział mu od razu, najpierw przypomniał sobie o jednej rzeczy.
- Zaraz porozmawiamy, ale najpierw zdejmijcie te mokre okrycia. W pomieszczeniu po lewej znajdują się suche płaszcze. Załóżcie je na siebie. Są tam też wieszaki, na których możecie wysuszyć swoje rzeczy. Jak wyschną, to odłóżcie te płaszcze z powrotem na miejsce. Później inni też będą z nich korzystać. Tutaj, pod ścianą są koce. Weźcie je i siadajcie na matach – poinstruował ich czerwonooki. 
Kiedy już wszyscy wykonali jego propozycję, zasiedli dookoła ogniska. Itachi zapytał ich o to, dlaczego na nich czekali i skąd wiedzieli, że tutaj są. Mówić zaczął Kenshin, który przestał już dyskutować z bratem. 
- Wiedzieliśmy, że tutaj idziecie, bo dostaliśmy taką informację od naszych władz. Byliście obserwowani przez ich ludzi, od kiedy przekroczyliście granicę. Prawdopodobnie na początku zostaliście wzięci za kolejnych bandytów. Kiedy zobaczyli, że jesteście tylko podróżnymi, postanowili nas powiadomić, bo byliśmy najbliżej. - Przerwał wypowiedź i spojrzał na Kazuo, który kiwnął głową. Rudowłosy wstał i poszedł do jednego z pomieszczeń obok.
- To Kraj Mrozów jest teraz główną kryjówką większości bandytów. Kiedy wasza wioska i pozostałe kraje zaczęły ich łapać, to reszta znalazła miejsce, w którym mogłaby się ukryć. Nasze państwo jest raczej niedostępne dla innych. Sami widzicie, co się stało, kiedy się tutaj znaleźliście. Pogoda jest u nas nieobliczalna. Dlatego wasi ninja nie zmierzają w te tereny, a złodzieje i mordercy przyszli do nas i się tutaj zagnieździli - mruknął niezadowolony czarnowłosy. Po swojej wypowiedzi spojrzał na shinobi z Konohy, sprawdzając ich reakcję. Nie musiał długo na nią czekać.
- Dlaczego nie pozbędziecie się tych ludzi? Wasz Daimyō powinien się tym zająć - zapytał Sai, marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Nasz Daimyō robi wszystko, co może, używając wszystkiego, co może użyć. Nasz kraj nie jest tak silny, jak Pieć Wielkich Krajów Shinobi. Nie mamy tak wielkiego potencjału militarnego, jak wy. Pozbyliście się ich ze swojego terytorium, a teraz oni są problemem dla nas, bo nie mamy ludzi zdolnych do pokonania ich. Jest nas zbyt mało. Nie możemy sobie pozwolić na stratę chociaż jednego ninja, bo są oni w tym kraju ogromną rzadkością. Nasze działania polegają na obserwowaniu i szpiegowaniu ich. W tym jesteśmy świetni.
- Nie poprosiliście o pomoc innych? - zapytała Hinata. Kiedy wszyscy na nią spojrzeli, natychmiast zarumieniła się i skuliła. Naruto, który siedział obok niej, wziął ją za dłoń i lekko uścisnął.
- Oczywiście, że prosiliśmy. Szukaliśmy pomocy u okolicznych państw, a nawet w Kraju Błyskawic. Wszyscy nas zignorowali. Mówią, że to nie ich problem - warknął Kazuo. Agresja w jego głosie jeszcze bardziej przestraszyła dziewczynę. Nie zamierzała go już o nic pytać. - Przekazaliśmy wszystkim wioskom informację, że od prawie dwóch lat przestępcy zbierają tutaj siły. U nas nie mają czego kraść, bo jesteśmy biedni, ale wy będziecie mieć problem. Nasi szpiedzy odkryli, że jakiś czas temu przywódcy tych łajdaków doszli do porozumienia. Mają stworzyć jedną, wielką bandę, która będzie działała na terenie wszystkich państw. 
Nie wiedzieli, czy wierzyć w te słowa. Na wszelki wypadek, Shikamaru zanotował je sobie w myślach, by przekazać je później Kakashiemu.
- Wygląda na to, że nie cieszy was pokój, jaki nastał po wojnie - zauważył Shino, przyglądając się w skupieniu Kazuo. 
- Oczywiście, że nie cieszy. Przez to nasze państwo ma teraz problemy - odrzekł Makoto. Był teraz niezwykle poważny, co według nich do niego nie pasowało.
- Nasze państwo? Klan Iburi pochodzi z Kraju Ognia. Uważasz Kraj Mrozów za swoją ojczyznę? - zapytał Itachi. On również znał historię tego klanu, ale wolał się upewnić w swoich podejrzeniach.
- Mnie i mojego brata nic już nie łączy z Krajem Ognia. Wioska Liścia odwróciła się do nas plecami, kiedy mój klan był wybijany. - Chłopak odwrócił wzrok. W jego oczach zauważyli ból. Zamrugał, a po chwili jego spojrzenie znów było takie, jak wcześniej. Nie chcieli już drążyć tego tematu. Postanowili zapytać o miejsce, w którym teraz byli.
- Takie miejsca są tutaj czymś normalnym, ale nie jesteście stąd, więc mogliście nie wiedzieć. Mieszkańcy Kraju Mrozu zazwyczaj wiedzą, że będzie burza śnieżna i siedzą w swoich domostwach, ale jak już zdarzy nam się w nią wpaść, to mamy takie schronienia. Wokół głównej drogi, co kilkanaście kilometrów można znaleźć jaskinie i jamy wydrążone w ziemi. Wszystkie wyposażone są w wodę, drewno i ciepłe ubrania. A skoro wspomniałem o wodzie, to Kenshin poszedł ją zagotować. Powinniście wypić coś ciepłego. 
Te słowa zaniepokoiły bardziej myślącą grupę ninja z Konoha. Naruto i Kiba z wielką ochotą zgodzili się na wypicie gorącej herbaty, ale reszta posłała sobie znaczące spojrzenia. W końcu odezwał się Sasuke: 
- Myślicie, że jesteśmy głupi? Nie wypijemy od was niczego. Może chcecie nas otruć.
Najwidoczniej te słowa nie spodobały się ich gospodarzom. Kenshin wychylił z zaniepokojeniem głowę z pomieszczenia obok, a Kazuo posłał Sasuke wściekle spojrzenie. Przez chwilę mężczyźni mierzyli się ostrymi spojrzeniami. Makoto szybko wstał, nie zważając na stan swojej nogi, po czym złapał przyjaciela za ramię. Drugi z braci po chwili stanął po jego drugiej stronie, mocno zaniepokojony, posyłając niepewne spojrzenie Kazuo, który drgnął gwałtownie, zatrząsł się, syknął coś i odwrócił wzrok od Uchihy.
- Nic mi nie jest! - warknął w stronę przyjaciół, po czym wyszarpnął ramię z uścisku. Wstał, odepchnął na bok braci i szybkim krokiem skierował się do pomieszczenia, które najwyraźniej było kuchnią. Wściekły, mruczał coś pod nosem. Kiedy zniknął w przejściu, bliźniaki głośno westchnęły. Kenshin posłał im nieprzyjazne spojrzenie.
- Niedługo stąd odejdziecie, możliwe, że nigdy się już nie spotkamy. Nie powiem wam, o co chodzi, bo to nie wasza sprawa, ale nie próbujcie go zdenerwować, dobrze wam radzę – syknął Kenshin. Widząc, że Naruto otwiera usta, by coś powiedzieć, natychmiast mu przerwał. - Radzę wam to dla waszego dobra. 
Makoto patrzył ze smutkiem na przejście, za którym zniknął Kazuo. Zignorował ostrzegawcze spojrzenie brata i skierował się w tę samą stronę, w którą podążył przed chwilą ich towarzysz. Lekko kulał i krzywił twarz w grymasie. Kenshin nie próbował go jednak zatrzymać. Zerknął na zdziwionych całą sytuacją shinobi, po czym usiadł na macie. 
Nastała grobowa cisza. Shikamaru zaczął się zastanawiać, o co chodziło tej trójce. Przecież Sasuke wyraził tylko rozsądne podejrzenia, które żywiła większość ich grupy. Zamiast takiej reakcji, spodziewał się usłyszeć raczej gorące zapewnienia o ich niewinności i szczerych zamiarach, w ostateczności zwykłe przyznanie się do winy. 
Nie spodziewał się ujrzeć mroku i chęci mordu w oczach tego chłopaka. 

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jeszcze dzisiaj nad nim siedziałam, poprawiając go, ale nadal nie jest tak, jak chciałam.
Wciąż stoję w miejscu z rozdziałem piątym. Nie jest tak, że nie mam weny, po napisałam ostatnio ponad dwie strony jednej z retrospekcji, która pojawi się... nie wiem kiedy. Tak, poleciałam tak daleko, że nie wiem nawet, za ile rozdziałów się to pojawi. xd Muszę się w końcu ogarnąć, bo wstawiłam prolog i dwa rozdziały, a napisałam tylko 60% jednego rozdziału. Zaraz skończy mi się zapas. ^^

13 komentarzy:

  1. Aaaa, kurczę. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jesteś niezadowolona z tego rozdziału! Rozpływałam się nad nim już na wstępie.
    Nawet ten opis Hinaty podczas biegu - super. Poza jednym powtórzeniem (drugie "już" w pierwszym zdaniu w akapicie można swobodnie wywalić) jest to naprawdę ładnie, dobrze napisany fragment. Rzadko można dzisiaj spotkać opisy tak błahych, prozaicznych wręcz spraw, które większość pewnie by skróciła do samej wzmianki o bolących nogach lub przemilczała w ogóle.
    "Dodatkowo, śnieg, który na nich padał [...]" - ten pierwszy przecinek też zbędny ;)
    Gdzieś jeszcze jakiś przecinek mi nie pasował, ale już tak wciągnęłam się w treść i opisy (powtarzam - mega szacun za nie), że już nie zatrzymywałam się i nie rozważałam każdej wątpliwości :D
    Dalej nie mogę się przyzwyczaić, że Itachi podróżuje z nimi jak gdyby nigdy nic... No wiem, wiem, tak ma być. Obiecuję, że jeszcze trochę i przestanę się dziwić.
    Bardzo fajnie wyszło Ci wprowadzenie nowej postaci. No, może wprowadzenie jak wprowadzenie, ot jakiś rudzielec stoi na drodze, ale z pewnością Kenshin będzie ciekawą osobą :D I podejrzewam, że odegra tu jeszcze jakąś ważniejszą rolę, niż drogowskaz.
    Wchodzenie do jamy pod drzewem zaleciało mi Wierzbą Bijącą, ale jaskini to się tam nie spodziewałam. Cały czas jak kluczyli między tymi zaspami, to wyobrażałam sobie niepozorną, drewnianą chatę, a tu proszę! Takie zaskoczenie.
    Kłótnia bliźniaków też genialna - uwielbiam kiedy nawet w takich poważnych chwilach znajdzie się odrobina humoru. To dobrze wróży :)
    Sasuke jak zwykle podejrzliwy, Kiba i Naruto bardzo ufni. Dobrze się to czyta, kiedy tak trafnie oddajesz ich charaktery.
    Teraz jeszcze zastanawia mnie postać Kazuo... Mam nadzieję, że wszystko to jakoś wyjaśnisz, bo inaczej zeżre mnie ciekawość :<
    I, tak, po przeczytaniu całego rozdziału (pisałam komentarz na bieżąco, więc przepraszam za ewentualny chaos) dalej nie wiem w czym widzisz problem. Naprawdę, rozdział drugi podobał mi się chyba jeszcze bardziej niż pierwszy!
    W każdym razie, pokrzepiona tym rozdziałem (od czwartku siedziałam jak na szpilkach) idę pisać rozdział 9. Taaak, u mnie co prawda dopiero 3, ale też staram się pisać na zapas ;)
    Pozdrawiam i życzę weny oraz cierpliwości do rozdziału 5 i kolejnych ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P. S. Czo ten Itacz tu na końcu? *.*

      Usuń
    2. Siedziałam nad tym rozdziałem sporo, coraz dodawałam do niego coś nowego i tak jakoś... nadal mi po prostu czegoś brakuje. xd
      To był właśnie jeden z tych opisów, które dodałam jako ostatnie. Nigdy mi nie wychodziły opisy i wciąż je ćwiczę. ^^
      Błędy, które podałaś, już poprawiłam. Dzięki za wskazanie ich. :D
      Mnie też to czasami jeszcze dziwi, więc nie martw się, nie tylko ty tak masz. xd
      Możliwe, że odegra, ja nic nie wiem. :)
      Faktycznie, to coś w tym stylu, jak Wierzba Bijąca, a nawet nie zwróciłam na to uwagi. ^^ Dobrze, że jednak nie pomyślałam o zwykłej chatce, tylko jaskini. :P
      Bliźniaki już od początku miały być takim elementem humorystycznym. Jeżeli jeszcze się pojawią w opowiadaniu, to na pewno będą starali się wszystkich rozśmieszać. :P
      Właśnie staram się choć trochę oddać takie charaktery, jakie nadał im Kishimoto, bo historia już nie jest zbyt kanoniczna (Itachi żyje, a nie żyje Tsunade). Hinata nieśmiała, Naruto żywy, Shino spokojny itd.
      Na pewno wyjaśnię. Bez obaw. Nawet w przyszłym rozdziale się to stanie. :)
      W takim razie cieszę się, że ci się podobało. :P
      No to masz więcej, niż ja. Musze trochę nadgonić, ale nie wiem, kiedy to zrobię. :C
      Ten obrazek Itachiego jest tak cudowny, że nie mogłam go nie wstawić. ^^
      Pozdrawiam ciepło. :D

      Usuń
    3. Ej, normalnie tak mi w głowie zamieszałaś tym rozdziałem, że jeszcze przeczytam ze dwa i będę musiała machnąć jakąś partówkę z ItaSaku... Już jedno SasuSaku popełniłam ostatnio, tylko się jeszcze z publikacją grzebię, a tu już mi następny pomysł się pcha do głowy.

      Usuń
    4. Pisz, pisz. ^^ Z chęcią bym przeczytała coś twojego o ItaSaku. :D

      Usuń
    5. Na razie mogę Cię jedynie na SasuSaku zaprosić niestety, ale jak kiedyś coś wymodzę, to dam znać :D

      Usuń
  2. To chyba jest tak, że nigdy nie jest się w pełni zadowolonym z tego, co się napisało. Jest to jakiś motywator i siła, pchająca do pracy nad warsztatem. Sama mam to uczucie "braku tego czegoś" przy każdym swoim tekście, przy każdym rozdziale (chyba tylko prolog Horyzontu mi się w pełni podoba xD). Rozdział jest naprawdę dobry, zupełnie niepotrzebnie się nim martwisz. Opisy dają radę, zwłaszcza ten z perspektywy zmęczonej Hinaty - pokazuje jak wiele wysiłku włożyli w to, żeby dotrzeć na czas do Kraju Mrozu, ale też przypomina nam, że shinobi to wciąż tylko ludzie. Męczą się i mają swoje chwile słabości.
    Nowe postaci wprowadziłaś płynnie, Kenshin (plusik za imię <3) i jego brat to takie typowe bliźniacze rodzeństwo, podobają mi się <3
    Dobrze też oddajesz charaktery postaci kanonicznych. Kiba i Akamru jak zawsze zgodni, Naruto nadmiernie entuzjastyczny - w przeciwieństwie do ponurego Sasuke. Czy to nie mieszanka idealna? xD
    Ciekawa jestem Kraju Mrozu, tego jak wygląda życie ludzi w tak surowych warunkach. Właśnie, bardzo podobało mi się wspomnienie burzy piaskowej i niejako porównanie tego zjawiska z zamiecią śnieżną - fajny zabieg z Twojej strony.

    Czekam na kolejny rozdział.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba właśnie mój pierwszy rozdział, z którego nie jestem zadowolona. Coś jeszcze bym tu dodała, ale nie mam pojęcia co. xd
      Cieszę się, że udało mi się to oddać. Często w opowiadaniach w świecie Naruto autorzy traktowali ninja jak roboty, które nie odczuwają, a z pewnością taki bieg, nawet po wielu treningach, ma jakiś wpływ na organizm. :)
      Jestem zadowolona, że bliźniaki się spodobały. ^^ Uwielbiam ich i cieszę się, że ich stworzyłam, bo na początku nie miałam ich w planach. Pomyślałam o nich dopiero po jakimś czasie. :P
      Staram się właśnie oddawać ich charaktery i wygląda na to, że się udaje, skoro już kolejna osoba o tym wspomina. :D
      Kraj Mrozów będzie jednym z głównych miejsc w opowiadaniu, zaraz obok Kraju Ognia, więc na pewno poznasz ich życie. ^^
      Dziękuję za komentarz. :)
      Pozdrawiam. :*

      Usuń
  3. Ale że mnie ciapa xDDDDD Siadam do czytania bloga, bo myślę, że to ostatni do nadrobienia z mojej listy, po czym zdaje sobie sprawę, że przeczytałam go kilka dni temu i nie skomentowałam.... przez co zapomniałam, że już go czytałam. No ciapa, wypisz wymaluj jestem. XDDDDDD
    Mimo że są już 2 rozdziały to mało się wyjaśniło i ja ciągle mam niedosyt, bo po przeczytaniu prologu wgniotło mnie w ziemię i liczyłam, że Sakura się pojawi szybko i dowiem się czegoś... Nie spodziewałam się, że ona zniknie i to się tak potoczy. Jestem w kropce z moimi odczuciami, bo brakuje mi tu Sakury i trochę za mało jest Itachiego, a jednocześnie czuję, że jak już się akcja rozkręci to będzie się działo. Nie wiem w sumie, co mam Ci powiedzieć. Weszłam tu że że wzgledu na wątek ItaSaku, a póki co dostałam innych bohaterów. I jestem w kropce, bo ci inni, to niby-tło też jest dobre, a piszesz tak, że chce się czytać.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Buziii! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale to rozumiem, też mi się to zdarza. xd
      Od początku zamierzałam zrobić tak, że na początku będziecie mieli mało informacji. To takie specjalne zagranie, żeby czytelnicy mieli się nad czym zastanawiać. ^^ Oczywiście, mogłabym od razu wprowadzić Sakurę w pierwszym rozdziale, ale nie byłoby to nic ciekawego, bo wiedzielibyście od początku o jej motywach. A Itachiego z czasem będzie więcej. Razem z Sakurą jest główną postacią opowiadania, to moja ulubiona męska postać z Naruto, więc będzie go tutaj tyle, że prawdopodobnie będziecie mieli go dość. :D
      Doczekasz się Itasaku, spokojnie. ^^
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ciepło. :)

      Usuń
  4. No cóż, mama zawsze mi mówi,że lepiej późno niż wcale XD
    Przepraszam Cię,że dopiero teraz dodaję komentarz, jednak moje życie ostatnio to taka właśnie burza śnieżna.
    Jednak już jestem, mam troszkę więcej czasu więc czas nadrabiać.
    Zacznijmy od sprawy najważniejszej : rozdział według mnie jest o wiele lepszy niż poprzedni. Pokazałaś tutaj jeszcze lepiej, jak pięknie potrafisz opisywać miejsca i wydarzenia. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza, że od prologu sporo się poprawiło. Myślę,że każdy kolejny rozdział będzie jeszcze lepszy :3 .
    Zostawmy opisy, przejdźmy dalej. Sama jestem w trakcie tworzenia własnego bloga. Wiem, jak trudno jest manewrować kilkoma postaciami na raz - mi nigdy to nie wychodziło i nadal mam z tym ogromny problem. U Ciebie podziwiam to, jak przechodzisz z jednej postaci do drugiej. Na przykład : na początku pisałaś o Hinacie, potem przeszłaś do Shikamaru a na samym końcu w sumie pisałaś już o wszystkich. Nie poplątało ci się to a co najważniejsze : ja jako twoja czytelniczka nie pogubiłam się w tym . Czapki z głów kochana.
    Co podobało mi się najbardziej ? Kenshin, Makoto i Kazuro. Polubiłam ich, sprawiają wrażenie mężczyzn dobrych i pomocnych. Wplotłaś u nich nieco dramatu (np ostatnia scena czy wybicie klanu) ale także wątek humorystyczny.

    Moja droga, życzę Ci duuużo weny, mam nadzieję,że z kolejnego rozdziału już będziesz zadowolona:3 Masz ogromny talent, więc rozwijaj go dalej i dziel się z nami swoimi postępami :)
    Pozdrawiam i buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że twoja mama ma rację, ja też jestem tego zdania. ^^
      Nie przepraszaj, jestem wdzięczna, że w ogóle dodałaś komentarz, bo każda kolejna opinia sprawia mi radość. :P
      Jak przeczytałam, że ten rozdział jest lepszy od poprzedniego, to mi szczęka opadła. Raczej myślałam, że dużo gorszy. xd Ach, dziękuję. Niezmiernie się cieszę, kiedy ktoś pisze opinię o moich opisach. Są dla mnie zawsze niezwykle trudne, więc naprawdę się mocno nad nimi staram.
      Ogromnie się cieszę, że polubiłaś wymyślone przeze mnie postaci. Mam nadzieję, że resztę też polubisz. :D
      Bardzo ci dziękuję za komentarz. ^^
      Pozdrawiam ciepło. :*

      Usuń
  5. No dobra, jestem po tym rozdziale.
    Przypadł mi już bardzie do gustu niż poprzedni, więc nie jest źle. Aczkolwiek wiem, co mocno mnie gryzie. Brak akapitów. Przez to rozdział jest jedną wielką ścianą tekstu. Tekst przez to też sprawia wrażnie mniej czytelnego. Nie wiem,w czym piszesz rozdziały, ale popracuj nad tym, bo naprawdę akapity robią bardzo dużo.
    Sam rozdział, pomimo długości jako wiele nie wniósł. Najbardziej zaciekawiła mnie końcówka.
    Pozrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Layout by Shayen