niedziela, 19 maja 2019

CZTERNAŚCIE



I'm always wondering
If it's ever gonna end
I can feel it in my bones
I can feel it in my bones
Standing in the dust
Of what's left of us

Zayde Wolf & Ruelle - Walk through the fire

Sakura już od momentu podjęcia decyzji o zostaniu kunoichi była świadoma faktu, iż bardzo często będzie znajdowała się w niebezpieczeństwie i zawsze, kiedy tak się działo, była na to przygotowana. Idąc na misję, zawsze nastawiała się na to, że wynikną pewne problemy, które znacząco spowodują zmianę charakteru zadania. Było tak właśnie kilka lat temu w przypadku powierzonej jej drużynie misji ochrony budowniczego Tazuny, którego mieli eskortować do Kraju Fal, gdzie budował most. Okazało się wtedy, że ich zadanie wykracza trudnością poza swoją rangę, ustaloną przez wioskę i że powierzenie go zwykłym geninom miało przynieść im ogromne zagrożenie. Tylko szczęście i umiejętności mistrza Kakashiego, Naruto i Sasuke pozwoliły im wtedy przeżyć. Ona drżała wtedy ze strachu, obserwując jedynie ich walkę z Zabuzą i Haku, osłaniając Tazunę, chociaż wszyscy wiedzieli, że nie byłaby w stanie zatrzymać ataku.
Od tamtego momentu zawsze starała się nie dopuścić do sytuacji, w której strach nad nią zapanuje. Nawet jeśli istniało zagrożenie, to przecież musiało znaleźć się jakieś wyjście, które doprowadzi do jak najlepszego i zarazem najbezpieczniejszego rozwiązania sprawy.
A mimo to, teraz stała jak wryta, patrząc Tsutomu w oczy, zupełnie nie mogąc  się ruszyć, a on doskonale o tym wiedział. To dlatego wyglądał tak, jak wyglądał. Żółte ślepia z pionową, eliptyczną źrenicą, spiłowane i ostre zęby, rozwidlony język, dziesiątki blizn na szyi i torsie, który umyślnie odsłonił, rozpinając wszystkie guziki swojej koszuli. Każdemu, kto miał z nim kontakt wydawało się, że ma do czynienia z dzikim i groźnym zwierzęciem. Istniały także plotki, że jego zęby nie są tylko na pokaz i że zdarzyło mu się kiedyś rozszarpać nimi komuś gardło. To wszystko miało robić wrażenie, a brunet doskonale wiedział, że zadziało to także w ich przypadku.
Wzdrygnęła się, kiedy prześlizgnął się wzrokiem po sylwetkach jej towarzyszy, nie zaszczycając ich odrobiną uwagi, gdyż to w niej utkwił spojrzenie. Uśmiechnął się drapieżnie, widząc jej reakcję. Zrobił w jej stronę kilka kroków, jednak zatrzymał się nagle, słysząc wściekły warkot wydobywajacy się w ust Keijiego, który natychmiast zasłonił sobą dziewczynę.
- Nie zbliżaj się do niej, ty gadzie, bo nabiję cię na patyk i ugotuję – syknął mężczyzna, czyniąc aluzję do tych cech wyglądu i zachowania bruneta, które upadabniały go do żmij, uważanych za przysmaki w wielu krajach. Starszy mężczyzna zaśmiał się ponuro, ale stanął w miejscu obserwując ich przymrużonymi oczami.
- Ależ po co te nerwy? - mruknął niezadowolony.
- Pozwól, że ja się tym zajmę, szefie.
Blondyn odepchnął ciało od muru, zrobił w ich stronę kilka kroków i stanął obok swojego pracodawcy. Ukłonił się z nonszalancją i wbił w różowowłosą zuchwałe spojrzenie, pod wpływem którego dziewczyna poczuła się strasznie niepewnie. Chłopak był przystojny i niewiele od niej starszy, ale wpatrywał się w nią, jakby była jakimś bardzo cennym towarem.
- Nazywam się Gihei, moja piękna. Pozwól mi wyjaśnić, dlaczego właściwie nachodzimy ciebie i twoich przyjaciół po tym, jak bohatersko uratowałaś tego biednego chłopca przed kalectwem. Swoją drogą, okropnie mi to zaimponowało i z chęcią dowiedziałbym się przy kieliszku sake, w jaki sposób ci się to udało. Ale to może nie teraz. Mamy coś ważniejszego do omówienia. Chcemy zaproponować ci pewną ofertę, którą mamy nadzieję, przyjmiesz z wielką ochotą. Otóż, moja droga, jesteśmy świadomi twojego pragnienia posiadania wiedzy i umiejętności i mamy przyjemność zaoferować ci to wszystko. Będziesz miała dostęp do nowoczesnego laboratorium z własnym sztabem na twoje usługi, a także mojego autorskiego pomysłu, którym jest jaskinia, w której rosną wszelkiego rodzaju rośliny, począwszy od tych, które są w stanie przeżyć tylko w wilgotnym klimacie, skończywszy na tych, które możesz znaleźć na pustyni. W każdym z pomieszczeń jaskini utworzyłem idealne warunki dla poszczególnych typów i byłbym zaszczycony, mogąc ci je pokazać. Nasz wykwalifikowany personel spełniałby wszystkie twoje rozkazy, pomogliby ci w prowadzeniu badań, gdyż znamy twoją ambicję. Chcesz znaleźć lekarstwa na wszystkie choroby tego świata, a my ci w tym pomożemy.
Mężczyzna ponownie się pochylił, próbując zachować się tym razem szarmancko, jednak Sakura widziała jego ostrożny wzrok, którym szacował ją kątem oka. Była pewna, że jego dystyngowana postawa została sztucznie wykreowana, i że prawdopodobnie rozmawia właśnie z człowiekiem, który nie zawahałby się sięgnąć po nóż i wbić go prosto w jej serce.
Mimo to nie była w stanie pohamować podekscytowania na myśl o tym, co mogłaby zrobić, akceptując ich ofertę. Żaden z nich nie wspomniał jeszcze o tym, co musiałaby dać im w zamian i była doskonale świadoma tego, iż chcą, by opanowała ją ta wizja, którą przed nią roztoczyli.
Sakura Haruno, dziewczyna której nikt nigdy nie poważał, kunoichi, którą lekceważyli nawet jej koledzy z drużyny, młoda kobieta, która poznała swoją wartość dopiero w momencie, kiedy pierwszy raz uratowała komuś życie. Ta prawie szesnastoletnia dziewczyna miała zostać szefem zespołu, który pozostawałby pod jej władzą. Mogłaby dokonać rzeczy, których nie była w stanie zrobić jej mistrzyni. Gdyby w pełni oddała się medycynie, nie zwracając tak jak ona uwagi na hazard i alkohol, stałaby się w przyszłości kimś, kto zasłynąłby w jeszcze szerszym gronie niż Tsunade Senju.
Kątem oka dostrzegła, że mistrz Takuma się poruszył. Drgnął prawie niezauważalnie, jednak po tym, kiedy dwaj mężczyźni stanęli przed nimi, wszystko dookoła zamarło. Miała wrażenie, że stało się tak także z przyrodą, która stanęła w miejscu jakby w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Łoś, który poruszał się wcześniej między drzewami stanął w bezruchu, a śnieg pod jego kopytami przestał wydawać swój trzeszczący dźwięk. Puchacz stojący na grubej gałęzi w koronie drzewa wybudził się ze snu po pełnej aktywności nocy i utkwił spojrzenie w ludziach zakłócających mu zasłużony odpoczynek. Także ukryte w trawie małe lemingi zastygły, wyczuwając podświadomie napięcie i niebezpieczeństwo. Gwidżący do tej pory wiatr ucichł i jego rześkie dotknięcie już jej nie obmywało, nie poruszało także gałęziami drzew.
Nawet delikatny ruch palcem w panującej dookoła martwej ciszy ściągnąłby na człowieka uwagę. Sakura przeniosła na mężczyznę spojrzenie i zauważyła, że się w nią wpatrywał. Na jego twarzy widziała zwątpienie.
Musiał dostrzec jej zainteresowanie słowami blondyna. Takuma był pewny, że od razu odmówi i przegoni Tsutomu, a tymczasem cisza się przedłużała, jakby Sakura zastanawiała się, czy zgodzić się na jego propozycję. Fuse również musiał to zaważyć, gdyż dostrzegła u niego lekki uśmieszek.
Z żalem spojrzała na mistrza.
Może gdyby nie wiedziała, czego będzie chcieć Tsutomu w ramach zapłaty. Może gdyby nie była uczennicą trzech słynących ze swojego honoru osób, które zaszczepiły w niej swoje przekonania. Może gdyby nie żyła w czasach Trzeciego Hokage, który głosił ideę Woli Ognia, budującej silną wolę i siłę charakteru. Może wtedy zgodziłaby się dla niego pracować.
Ale wtedy nie tylko cel Tsutomu byłby zagrożony, ale także i inne wioski, gdyż nie wiadomo było, czego będzie chciał po tym, jak już ziszczą się wszystkie jego plany. Może chciałby zawładnąć większą częścią kontynentu? Może uznałby, że nie tylko Wioska Chmur jest winna za śmierć jego rodziny i próbowałby przenieść swoją zemstę dalej?
Zwróciła uwagę na Keijiego, który odwrócił lekko w jej stronę głowę, tak by móc również obserwować Tsutomu i Geheia. Przez chwilę na nią patrzył i musiał zauważyć w jej spojrzeniu coś, co sprawiło, że kącik jego ust uniósł się do góry w rozbawieniu. Z powrotem przekręcił głowę, posyłając znaczące spojrzenie mistrzowi.
Sakura uśmiechnęła się szeroko. Keiji poznał ją już na tyle, że wiedział, jaka będzie jej reakcja. W końcu ją uznał. Był ostatnią osobą wśród jej nowych towarzyszy, którą musiała do siebie przekonać i najwidoczniej w końcu jej się to udało. Nawet mistrz Takuma nie był jej teraz pewny.
Prychnęła głośno i spojrzała prosto w oczy Tsutomu.
- Pierdolcie się – warknęła razem z Keijim, który chwilę po tym cicho parsknął. Natomiast Yasuda zakrztusił się powietrzem, słysząc to. Spojrzał zaniepokojony na reakcję bruneta.
Przez jego twarz przebiegł jakiś grymas, ale Sakura nie zdążyła zorientować się, do jakiego rodzaju emocji należał. Sekundę później jego twarz z powrotem stała się beznamiętna. Oszacował dziewczynę wzrokiem. Zauważył jej buntowniczą postawę godną nastolatki i zmarszczył brwi.
- Wiem, że jesteś młoda i nie dojrzałaś do podejmowania odpowiedzialnych decyzji, dlatego postąpię wspaniałomyślnie i pozwolę ci cofnąć twe słowa. Zastanów się dobrze dwa razy. Wolisz mieć we mnie wroga i siedzieć z tą beznadziejną dwójką, która nie jest w stanie wyciągnąć na wierzch w pełni twojego potencjału, czy może jednak wolisz osiągnąć coś życiu, co ja mogę ci zaoferować.
Różowowłosa spojrzała na niego hardo, marszcząc brwi w zastanowieniu.
- Źle zinterpretowałes moje zachowanie. W stu procentach jestem pewna swojej odpowiedzi, to nie jest tylko pochopna złość piętnastolatki, tylko całe wychowanie, któremu zostałam poddana przez wioskę. Nie zgodzę się na mordowanie niewinnych. Nie pomogę ci stworzyć czegoś, co jest w stanie wybić setki tysięcy. Nawet gdybyś zaoferował mi znacznie więcej, nie zgodziłabym się ci pomóc. Może nie osiągnę swoich marzeń, jednak jestem pewna, że nie zgadzając się, będę mogła spać spokojnie, nie gnębiona przez własne sumienie.
Tsutomu przez dłuższą chwilę jedynie się w nią wpatrywał, a potem pokiwał głową.
- Dobrze w takim razie. Dzisiaj pozwolę ci odejść, jednak następnym razem, kiedy się spotkamy, pożałujesz tego. Zobaczysz, co to znaczy mnie zdenerwować. Zobaczysz, jak to jest być moim wrogiem. Już sobie wyobrażam, jak będziesz miała łamane kości, jak twoje plecy staną się jednym wielkim kawałkiem mięsa, kiedy potraktuję się flagrum. Mam niezwykle zdolnego człowieka, znającego się na różnych ciekawych sprzętach. Kiedy tylko mu o tobie powiem, z chęcią przygotuje je wszystkie właśnie dla ciebie.
Odwrócił się na pięcie i szybko odszedł, nie odwracając się za siebie. Gehei jeszcze chwilę wpatrywał się w dziewczynę, aż w końcu posłał jej ponury uśmiech.
- Jemu się nie odmawia, dziewczyno. Przypomnisz sobie moje słowa, kiedy będzie zdzierał z ciebie skórę.
On także odszedł, a jej nagle zakręciło się w głowie. Zdała sobie sprawę, że od dłuższego czasu w napięciu wstrzymywała w płucach powietrze. Znowu zaczęła oddychać. Wbiła zaniepokojony wzrok w mistrza.
- Dlaczego? - zapytała cicho. Po słowach Tsutomu zrobiło jej się zimno, przeszły ją po plecach ciarki. Potarła nerwowo ramiona, jakby w jakikolwiek sposób miało jej to pomóc w pozbyciu się strachu, jaki w tym momencie miał pojawić się w jej życiu. - Dlaczego teraz nie spróbował mnie pojmać? Dlaczego my pozwoliliśmy mu odejść?
Mistrz posłał jej posępne spojrzenie, a potem odwrócił się, idąc szybkim krokiem w przeciwnym kierunku do obu mężczyzn. Keiji ruszył za nim, idąc z nim ramię w ramię. Sakura prędko ich dogoniła, zdając sobie sprawę, że jak najszybciej powinni opuścić to miejsce.
- Ani on nie mógł ciebie teraz pojmać, ani ty nie mogłaś mu teraz nic zrobić. Nie przygotował się na odmowę. Był tak pewny siebie, że nie wziął ze sobą swojego środka paraliżującego. A ty nie mogłaś ich skrzywdzić, bo wszyscy ludzie Tsutomu w końcu by cię znaleźli i w zemście porwaliby twoje ciało na strzępy.
Kątem oka widziała, jak Keiji niedbale zaczyna zacierać za nimi ślady. Wiedziała, że nie mogą teraz dopuścić, by ludzie Tsutomu poszli za nimi i odnaleźli ich kryjówkę, więc dołączyła do chłopaka. Zielonowłosy nawet na nią nie spojrzał. Z zacięciem na twarzy kontynuował pozostawianie mylnych wskazówek.
- Co to za środek paraliżujący?
- Nie wiem. Kiedyś go na mnie użył i nie byłem w stanie nic zrobić. Starałem się później odtworzyć jego recepturę, ale udało mi się odkryć zaledwie kilka składników. Keiji również próbował, ale nic z tego nie wyszło. Prawdopodobnie znalazł kogoś, kto genetycznie zmodyfikował dla niego rośliny w taki sposób, że żaden z nas nie jest w stanie ich rozpoznać. Tsutomu może dowolnie zmieniać stan skupienia tego swojego specyfiku. Kiedy miałem z nim styczność pierwszy raz, ten środek był cieczą, a następnym razem gazem, który dostaje się do ciała człowieka nie tylko przez drogi oddechowe, ale także przez skórę. Nie da się tego uniknąć. Jest bezwonna, więc nie da się jej wykryć aż do momentu, kiedy dostanie się do twoich płuc.
Przenosiła spojrzenie raz na Keijiego, a raz na mistrza, próbując znaleźć w ich twarzach coś, co da jej znać, że mężczyzna żartował, jednak nie była w stanie zobaczyć czegoś takiego. Obaj byli niezwykle poważni. Keiji unikał jej wzroku, jakby nie chciał dostrzec przerażenia, które zaczęło pojawiać się w jej oczach.
Jeżeli istniała bezwonna substancja paraliżująca, mogąca zostać rozpylona w powietrzu, mikstura której struktury nie byli w stanie odkryć dwaj najlepsi na świecie zielarze, to była zgubiona.
****

Sakura pocierała zaspane oczy, idąc w kierunku wyjścia z ich siedziby. Zarwała ostatnią noc, pracując nad antidotum na środek paraliżujący Tsutomu, śpiąc zaledwie dwie godziny. Nie zawsze mogła sobie na to pozwolić, gdyż jej niektóre treningi wymagały nie tylko skupienia, którego nie była w stanie z siebie wykrzesać w momencie, kiedy była bliska spania na stojąco, ale też siły, której nie mogła odbudować w trakcie tak krótkiego odpoczynku. Jej dzisiejszy grafik jednak prezentował się wyjątkowo ulgowo – rano zielarstwo z Keijim, po południu medycyna z Yayoi. Zarówno na treningu z zielonowłosym, jak i na zajęciach z dziewczyną, będzie mogła zajmować się tym, co spędzało jej sen z powiek już od tygodni, czyli od momentu, w którym poznała swojego śmiertelnego wroga.
Udało jej się od tego czasu odkryć jeden składnik, ale to wciąż było za mało. Z tego, co udało im się wywnioskować, trucizna zawierała około dwudziestu składników, z których byli w stanie rozpoznać zaledwie pięć. Miesiące ich pracy pozwoliły im tylko na odkrycie ćwiartki całej receptury. Tej łatwiejszej ćwiartki.
Zazgrzytała zębami, aż zaczęły ją boleć. Rozluźniła się, nie chcąc narażać się na utratę uzębienia. W kuchni zauważyła Akane, która skinęła jej głową oraz Haru, który zajadał się naleśnikami, więc nawet jej nie zauważył. Nie dołączyła do nich, gdyż nie była w stanie przełknąć czegokolwiek, tylko skierowała się od razu do wyjścia.
Powoli robiło się zimno, gdyż nadeszła już jesień. Brakowało tylko trzech miesięcy, by spędziła w tym miejscu cały rok. Szybko przyzwyczaiła się do nowych osób, które stały się jej przyjaciółmi. Nie mogła sobie wyobrazić rozstania z nimi, mimo że wiedziała o tym, iż do Konohy wrócił Naruto i razem z nim oraz Kakashim znowu mogłaby tworzyć drużynę. Nie chciała jednak wracać. Przynajmniej na razie. Tsunade także nie wymagała jej powrotu. Hokage wystarczały regularne raporty o tym, jak Sakurze się tutaj żyje i jak wiele zdążyła się nauczyć. Różowowłosa wysyłała jej także wyniki swoich badań, niezwykle pomocnych w lecznicach. Dzięki studiowaniu wszelkich zastosowań roślin mogła odkryć leki na różne choroby.
Westchnęła ciężko, kiedy poczuła na twarzy zimny powiew wiatru. Owinęła się płaszczem jeszcze szczelniej i zarzuciła kaptur na twarz, klnąc pod nosem na Keijiego, któremu ubzdurało się, że ma wyjść na zewnątrz. Od dawna nie wychodziła z nim poza kryjówkę, gdyż wszystkie treningi z nim odbywały się w laboratorium. Idąc w stronę polany zdecydowała, że wybije mu z głowy takie niespodzianki.
Kiedy wyszła zza drzew, stanęła jak wryta. Nie spodziewała się tu ujrzeć kogoś poza Keijim, więc natychmiast zapomniała o swoim postanowieniu. Oprócz zielonowłosego na polanie znajdowali się Ryoichi, Takuma, Yayoi, Yumeha, Toru i Fumiko. Uniosła brwi pytająco, kierując zapytanie w stronę swojego dzisiejszego trenera. Widziała na jego twarzy niecodzienną u niego powagę, więc przyjrzała się także reszcie. Dostrzegła u nich podobne emocje, jedynie Toru uśmiechał się krzywo, a Fumiko wyglądała, jakby miała zamiar zemdleć.
- O co chodzi? Co wy tutaj wszyscy robicie? Ktoś umarł? - Spróbowała zażartować, jednak widząc, że nikt się nie śmieje, przygryzła nerwowo wargę.
Ku jej lekkiemu zdziwieniu, odezwał się w końcu Takuma.
- Sakuro, chcemy byś przeszła ostatnią medyczną próbę. Wcześniej ci o niej nie mówiliśmy, bo nie sądziliśmy, że ją przeprowadzimy. Okazałaś się na tyle zdolna, że jesteśmy przekonani, iż ci się uda ją przejść.
- Ostateczna medyczna próba? Co to ma znaczyć?
Zmarszczyła brwi, kiedy dostrzegła, że podchodzi do niej Toru, trzymając w rękach jedną ze swoich katan. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco.
- Za chwilę się przekonasz – odpowiedział, kierując ostrze w kierunku swojej klatki piersiowej.
Sakura wrzasnęła, rzucając się na niego w momencie, w którym przebił kataną swoje serce. Nim do niego doskoczyła, ostrze przecięło plecy, przechodząc na wylot jego ciała. Chłopak powoli opadł na kolana, patrząc w jej twarz ze spokojem.
- Ty idioto! Kretynie! Barani łbie! Imbecylu! Durniu! Półgłówku! - rzucała w jego stronę różne inwektywy, a on tylko się przy tym uśmiechał. - Zwariowaliście?! Czemu to robicie?!
- Jesteś go w stanie wyleczyć, Sakuro – odrzekł spokojnie Takuma, jakby jego pierwszego ucznia od śmierci nie dzieliła zaledwie chwila.
Wciągnęła z sykiem powietrze, patrząc na nich wściekle. Jedną ręką złapała Toru za ramię, pomagając mu się utrzymać w pionie, by nie upadł na plecy, a drugą złapała za katanę.
- Zwariowałeś? - zapytała Toru. - Dlaczego się na to zgodziłeś?
- Ufam ci. Jesteś najlepszym medykiem na tym świecie. Nawet taka rana jest dla ciebie niczym – wycharczał, a z jego ust polała się krew.
Musiała zacząć szybko działać. Wciągnęła katanę z powrotem do jego ciała, nie zważając na jego jęki. Obiecała sobie, że ukarze go, robiąc to jak najbardziej boleśnie.
Kiedy ostrze znowu znalazło się wewnątrz, powoli zaczęła zasklepiać ranę po drugiej stronie. Nie mogła wyjąć całego miecza od razu, bo Toru wykrwawiłby się szybciej, niż mogłaby go uleczyć. Dlatego systematycznie ciągnęła katanę w swoją stronę, dbając o dokładne uleczenie przeciętej tkanki. Przy sercu zatrzymała się na dłużej. Zacisnęła mocno zęby i przymknęła oczy, nie mogąc patrzeć na jego twarz. Musiała się skupić, a jego grymasy jej tego nie ułatwiały. Przypomniała sobie i odtworzyła w głowie wszystko, czego kiedykolwiek nauczyła się o sercu. Musiała być niezwykle ostrożna, bo jeżeli popełniłaby chociaż najmniejszy błąd, Toru wykrwawiłby jej się na rękach.
Długo pracowała nad jego sercem w wielkim skupieniu, który zawdzięczała ciszy, jaką zachowali wszyscy. Chociaż za to mogła być im wdzięczna. Zrobili ogromną głupotę i nawet nie wiedzieli, jak wielką.
Wyrwała w końcu z ciała przyjaciela katanę i rzuciła nią ze wściekłością w stronę Takumy. Ostrze przeleciało centymetry od jego twarzy i wbiło się za nim w drzewo, gdzie jeszcze przez chwilę się kołysało. Sakura oddychała ciężko, patrząc na nich ze złością.
- Następnym razem powinniście mnie uprzedzić, jeżeli będziecie chcieli kogoś zabić. Dobrze, że wcześniej pomyślałam o wystarczająco wielkim, drugim naczyniu na chakrę, bo większość oddaję na stworzenie pieczęci Byakugō no In.
Po tych słowach zemdlała i osunęła się na ziemię.


****


Sakura rozglądała się uważnie po bogato umeblowanym pomieszczeniu, przyglądając się po kolei wszystkim mężczyznom, którzy siedzieli z nią przy jednym stole. Nigdy nie sądziła, że będzie miała okazję w swoim życiu spotkać jakąkolwiek ważną osobistość poza Hokage, a w najlepszym przypadku Daimyō jej własnego kraju, którego mogłaby dostrzec podczas jakiej ważnej uroczystości. Tymczasem właśnie siedziała obok swojego mistrza, który siedział naprzeciwko Akihito Endo, Daimyō Kraju Mrozów, ona natomiast miała przed sobą uroczo uśmiechającego się w jej stronę dziedzica władcy, Haruhiko, starszego od niej o trzy lata. Nie czuła się w jego towarzystwie zbyt pewnie, krępowało ją jego zachowanie oraz niezwykła uroda, która prawdopodobnie była w stanie powalić na kolana wiele kobiet. Jak przystało na przyszłego władcę kraju skutego lodem, sam wyglądał jakby był zrobiony ze śniegu. Miał długie, białe włosy, związane na karku w kitkę, z której wychodziło kilka pasm, tworzących grzywkę, opadającą mu na czoło. Lodowato niebieskie tęczówki wpatrywały się w nią z zadziwiającym ciepłem, zważywszy na fakt, że należały do mężczyzny, na którego sam widok robiło jej się zimno. Sakura zmarszczyła brwi, patrząc na jego bladą skórę, jeszcze jaśniejszą od jej własnej. Skierowała wzrok na Daimyō, dochodząc do wniosku, że jego syn odziedziczył wygląd po matce. Sugerowały to delikatne rysy twarzy oraz białe włosy Haruhiko, które odróżniały go od ojca.
Odwróciła wzrok i zerknęła na Toru, który siedział po jej lewej stronie. Brunet rozglądał się ze spokojem po pokoju, mając już zapewne w głowie sto różnych planów na wypadek gdyby coś poszło nie tak. Prawdopodobnie błękitnooki rozważał możliwość wbiegnięcia przez drzwi wielkiego niedźwiedzia polarnego, wpadnięcie różowej krowy ze skrzydłami przez okno, czy szansę wybuchu epidemii cholery w pałacu Daimyō. Być może dlatego co chwilę wracał wzrokiem do stojącego pod ścianą oficera, którego przechodziły dreszcze i wyglądał jakby miał gorączkę. Yamazaki spoglądał na niego podejrzliwie i sądząc po wzroku, jaki potem posyłał Sakurze, na pierwszy znak zagrożenia ze strony oficera Toru przerzuciłby ją sobie przez ramię i wyleciał przez najbliższe wyjście.
Tym razem spojrzała w prawo i dostrzegła, że mistrz i Daimyō mierzą się oceniającym wzrokiem. Obaj marszczyli brwi i zaciskali usta cały czas milcząc. Kaede, żona władcy, co chwila wywracała oczami i posyłała Sakurze porozumiewawcze spojrzenie. Różowowłosa doskonale wiedziała, o czym kobieta myśli, bo także miała dosyć tego, że siedzą w milczeniu już dziesięć minut, po prostu na siebie patrząc.
Takuma zaproponował Daimyō spotkanie, na którym mieliby uzgodnić szansę przymierza przeciwko Tsutomu, jednak z tego co Sakura zdążyła się dowiedzieć, była na to niewielka szansa, gdyż obaj nie bardzo za sobą przepadali. Toru wyjaśnił jej, że kiedyś Takuma i Kaede mieli się ku sobie, jednak ostatecznie kobieta została żoną Akihito, co jednak nie powstrzymało władcy od ciągłego darzenia Yasudy wielką nieprzychylnością. Wciąż był zazdrosny o żonę i nie zważał na fakt, że jego domniemany konkurent już od dawna niczego do niej nie czuje.
- Czy moglibyście przestać zachowywać się jak dzieci, a zacząć w końcu myśleć od tym, co jest teraz ważne? - zapytała białowłosa, z zadowoleniem obserwując nerwową reakcję osób w pomieszczeniu, którzy na dźwięk jej głosu podskoczyli na swoich miejscach. Takuma zerknął na nią, ale natychmiast powrócił wzrokiem do Akihito, nie chcąc zrażać go do siebie jeszcze bardziej.
- Tak, pani. Masz rację. Myślę, że zmarnowaliśmy już wystarczająco wiele czasu siedząc tutaj bezczynnie – odpowiedział, kiwając władcy głową z szacunkiem, którzy przychodził mu bardzo trudno. W końcu niezbyt łatwo jest zachowywać się z szacunkiem wobec osoby, którą się nim nie darzy. Mimo że poddani Daimyō cierpieli, mężczyzna nie chciał z tym nic zrobić, gdyż obawiał się reakcji Tsutomu.
- Może ty siedzisz bezczynnie, Yasuda, w tym swoim ciepłym i przytulnym laboratorium, za jedyne towarzystwo mając jakieś zielska i księgi, o których już nikt od dawna nie słyszał. Ja staram się, by państwo przetrwało, nie odnosząc zbyt wielkich strat.
Sakura uniosła wzrok, marszcząc w niezadowoleniu brwi. Zbyt wielkich strat? Wygląda na to, że nie widziałeś dzieci przymierających głodem, kiedy ich rodzice musieli oddać swoje zapasy żywności ludziom Tsutomu lub też mieszkańców wysiedlanych ze swoich domów, które stały się bazami tych oprychów, ty przeklęty tchórzu.
Oczywiście nie powiedziała tego na głos, ale sądząc po wyrazie twarzy mistrza, on również myślał podobnie jak ona. Był jednak zdecydowanie lepszym dyplomatą i potrafił ładnie ubierać słowa.
- Szanowny, wiem że robisz dla nas bardzo dużo, ale czy nie sądzisz, że we własnym kraju chcielibyśmy być suwerenni, mogąc sami o sobie decydować? Tsutomu zabiera od rodziców dzieci, które mają zdolności shinobi, a potem szkoli ich na swoich ludzi, wykorzystując ich następnie przeciwko ich rodzinom i sąsiadom. Ludzie głodują, tracą swoje dobytki i kończą na ulicach, gdzie potem umierają.
- Yasuda, doskonale wiem, co im się dzieje. Nie musisz mi o tym przypominać. Chciałbym zauważyć, że wysłałem swoje wojska jak najdalej się dało. W obecnej chwili front nadal znajduje się na wschodnich obrzeżach państwa.
- Ale z każdym dniem przesuwa się na zachód – odezwał się w końcu Toru. Na dźwięk jego twardego i spokojnego głosu Sakura uśmiechnęła się pod nosem. - Tsutomu znalazł sobie nowych ludzi. To organizacja, która nazywa siebie Gekido. Liczy dziesięciu członków, a każdy z nich jest silnym shinobi. Są dowódcami jego oddziałów, które dzięki nim wygrywają potyczki. Jak tak dalej pójdzie, za dwa miesiące dotrą do Shimogakure i je zdobędą.
Różowowłosa prześledziła reakcję obecnych na jego słowa. Strażnicy Daimyō popatrzyli po sobie niespokojnie, Kaede ze spokojem patrzyła w oczy Sakury, która widziała u niej aprobatę. Białowłosa kiwała delikatnie głową, zgadzając się z nimi. Jej syn wciąż obserwował Sakurę, ale sądząc po zaciśniętych ustach i zamyślonym spojrzeniu, rozważał kwestię pomocy mieszkańcom. Na twarzy Akihito widziała beznamiętną maskę. Jego oczy pozwalały jej wywnioskować, że mężczyzna już wcześniej podjął decyzję, a na spotkanie zgodził się jedynie po to, by zobaczyć jak Takuma się kompromituje.
Daimyō wstał szybko z krzesła, uderzając mocno rękami w stół. Z wściekłością przeleciał wzrokiem po twarzach Takumy, Sakury i Toru.
- Jesteście marzycielami. Cholernymi idealistami. Nie znacie Tsutomu i nie wiecie, co nam wszystkim zrobi, kiedy przeciwstawię mu się w stu procentach. Robię tyle, ile mogę, tyle ile się ode mnie oczekuje. Nie jestem w stanie zrobić nic więcej!
Sakura zmarszczyła brwi, zdając sobie nagle z czegoś sprawę. Przyjrzała się władcy i dostrzegła na jego twarzy to, czego szukała. Poczucie winy.
- Ty z nim współpracujesz – powiedziała cicho, a on na te słowa rzucił jej nerwowe spojrzenie. Wszyscy przerzucili na nią wzrok, więc zdenerwowana potarła o siebie dłonie. - Zawarłeś z nim porozumienie. Pozwolisz mu wkroczyć do kraju, a w zamian za to on nie przysporzy ci zbyt wielkich problemów. By jednak zachować pozory jakiejkolwiek walki, wysyłasz swoich ludzi, by zainicjowali sprzeciw. Zastanawiałam się często, dlaczego twoi ninja wyglądają po walkach jakby byli blisko śmierci, a mimo to jej umykają. Wracają cali zakrwawieni, poobdzierani, ranni, ale nikt z nich jeszcze nie zginął. Wygląda na to, że podwładni Tsutomu zadają im tylko groźnie wyglądające obrażenia, które jednak nie zagrażają ich życiu. Powiedz mi, czy nie mam racji?
Akihito zmarszczył brwi. Skinął głową na stojącego pod ścianą za dziewczyną ninja, który podszedł do niej od tyłu i położył ręce na jej ramionach, wgniatając ją mocno w krzesło. Sakura posłała Toru i Takumie zaniepokojony wzrok. Obaj patrzyli na władcę hardo, w każdej chwili gotowi zareagować.
- Zważaj na słowa, dziecko. Patrz do kogo mówisz. Jestem twoim Daimyō – warknął mężczyzna, pochylając się w jej stronę nad stołem. Sakura zacisnęła zęby, powoli zaczynając się irytować.
- O ile sobie dobrze przypominam, jestem obywatelką Kraju Ognia, a nie Kraju Mrozów. Mój Daimyō nie jest tchórzem. Nie pozwoliłby na taką sytuację, na jaką ty pozwalasz. Nie dopuściłby Tsutomu do swojego terytorium. Nie zgodziłby się na krzywdzenie swoich poddanych. A jeśli twój sługus nie zdejmie ze mnie swoich brudnych łap, to będę ostatnią osobą, którą dotknie.
Chyba jej słowa zrobiły wrażenie na stojącym za nią młodym mężczyźnie. Nadal za nią stał, udając, że ja trzyma, jednak zdecydowanie poluźnił uchwyt i lekko uniósł dlonie, by jej nie dotykać. Prawdopodobnie zdążył już się nasłuchać opowieści o impulsywności nastolatki.
Daimyō posłał jej wrogie spojrzenie i odszedł od stołu. Haruhiko i Kaede również wstali i do niego podeszli. Zagniewany mężczyzna ruszył ku drzwiom, jednak stanął jeszcze w progu i się do niej odwrócił.
- Zanim zaczniesz kogoś osądzać, dziewczyno, spróbuj postawić się w jego sytuacji. Gdybyś była na moim miejscu, z pewnością zaatakowałabyś Fuse całą swoją mocą. A przez to pogrążyłabyś cały kraj i zginęła. Nie wtrącaj się do polityki, bo się na niej zupełnie nie znasz.
Kiedy wyszedł, jego żona ruszyła za nim, jednak Haruhiko chwilę zaczekał, aż jego ojciec i jego żołnierze odejdą, a potem posłał jej porozumiewawczy uśmiech.
- Wygląda na to, że oboje jesteśmy głupimi idealistami. Nie pozwolę, by moi ludzie cierpieli. Zmuszę ojca do reakcji. - Chłopak położył pięść na swoim sercu. - Obiecuję to ja, Haruhiko Endo, przyszły Daimyō tego kraju, którego obywatelką nie jesteś, syn tego człowieka, którego nazywasz tchórzem. Mam nadzieję, Sakuro, że jeszcze się kiedyś spotkamy.
Po tych słowach uśmiechnął się do niej raz jeszcze i wyszedł z pomieszczenia.
Takuma westchnął ciężko i potarł nasadę nosa. Pokręcił głową i wstał. Spojrzał na Sakurę i westchnął raz jeszcze.
- Nie patrz tak na mnie – mruknęła niezadowolona. - Doskonale wiesz, że nawet gdybym go nie obraziła, odesłałby nas z kwitkiem. Zrobił to, ale chociaż mu za to pięknie podziękowałam.
- Nie chodzi o to, że mogłaś zaprzepaścić nasze porozumienie, bo tak nie jest, ale o to, że obrażenie Daimyō może spowodować konsekwencje. Co by było, gdyby wsadził cię za to do więzienia?
Sakura zaśmiała się wesoło i poklepała siedzącego obok Toru, który uniósł brwi, widząc jej napad radości. Spojrzeli na siebie z Takumą, myśląc że różowowłosa zwariowała.
- Ależ ja się doskonale znam na polityce! Moja znajomość tej dziedziny mówi mi, że nie zdążyłby nawet pomyśleć o tym, by wsadzić mnie do więzienia, bo Tsunade by go już za to zabiła.
Toru parsknął śmiechem, słysząc to. Szybko wstał, złapał dziewczynę za ramiona i uniósł ją w górę, jakby ważyła tyle co nic. Nie reagując na jej histeryczne piski, przerzucił ją sobie przez ramię i klepnął w pośladek. Ruszył ku wyjściu, posyłając mistrzowi zadziorne spojrzenie.
- Jest tu jakiś staw albo jeziorko? Ta rybka musi chyba trochę ochłonąć.
Nie reagował na jej wrzaski, ryki i groźby, nawet kiedy wrzucał ją do lodowatej wody. Wiedział bowiem, że dziewczyna nie byłaby w stanie zrobić mu krzywdy, tak jak i on nie byłby jej w stanie czegoś zrobić. Traktował ją jak młodszą siostrę, dla której byłby w stanie zrobić wszystko.
Yasuda przyglądał im się w rozbawieniu, kiedy jakiś czas później Toru wyławiał dziewczynę z wody. Był świadomy faktu, że być może taki stan rzeczy nie potrwa długo. Jeżeli Akihito nie sprzeciwi się Tsutomu, jeżeli Fuse w końcu spełni obietnicę i spojrzy w ich kierunku, Sakura będzie musiała bardzo szybko dorosnąć.


3 komentarze:

  1. Zawsze jak przymierzam się do napisania komentarza u Ciebie to widzę, że dodałaś kolejny rozdział, a to samo w sobie mnie cieszy, gdyż, iż, ponieważ nie muszę się zastanawiać co dalej, tylko spokojnie czytać nową notkę <3 Mam nadzieję, że rozumiesz mój nieco dziwny początek, ale wierze, że ogarniasz mój dziwny styl wyrażania opinii XD.

    Zacznijmy od historii Keiji'ego i Yumehy. Cieszę się, że napisałaś coś związanego w opowiadaniem, ale opowiadającego bardziej o postaciach, które sama wykreowałaś. Według mnie ta notka pozwoliła nam bardziej poznać te postacie i jak mam być szczera, wciągnęła mnie :). Zwłaszcza, ze nasz Keiji miał naprawdę trudne dzieciństwo. Jestem wrogiem numer jeden pijaków i innych zwyroli, którzy nie potrafią dobrze traktować członków własnej rodziny. I tak też było w tym przypadku. Sku***syn jeden (przepraszam za słownictwo, ale nożem bym go sama najchętniej zadźgała). Sytuacja jaka się rozegrała między nim a starszą siostrą Yumechy była naprawdę smutna. Przykro mi się zrobiło, kiedy Hanae umarła. Dziewczyna była odważna, w końcu jako jedyna odważyła się zabić tego pijaczynę, stając się bohaterką dla Keiji'ego.

    Oooo, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak przyjemnie mi się czytało fragment, w którym pojawiła się Shizune, piętnastoletnia Sakura i jej szkolenie na medycznego ninja. Akcja w Kraju Mrozów już od samego początku trzyma w napięciu!
    Szczerze? Jestem sceptycznie nastawiona do Takumy. Jakoś tam mam wrażenie, że to nie jest postać dla mnie, ale nie bież tego za hejta, wręcz przeciwnie! Jeśli w opowiadaniu pojawia się ktoś taki, to znaczy, że ktoś potrafi bardzo dobrze tworzyć własne charaktery ;*.

    "Jestem tak beznadziejna, ze nawet sama sobie robię krzywdę." - O nie, nie, nie ma takiej opcji! Jesteś silna i wszyscy czytelnicy o tym wiedzą! <3 No po prostu UWIELBIAM JĄ!

    Podziwiam Haruno, że poradziła sobie z sytuacja tego chłopca. Na początku myślałam, że nie podoła zadaniu. Jego cierpienie spowodowało, że na mojej skórze pojawiły się dreszcze.

    Powiem Ci, że propozycja, jaką złożyli Sakurci była no całkiem kusząca XD Mimo wszystko Haruno zdecydowała się ją odrzucić, czym bardziej pokazała, iż nie jest zdrajca, tylko osobą, która potrafi się troszczyć o innych.

    Coś za dużo rzeczy ją podziwiam przez te dwie notki, ale kolejną która muszę (oraz chcę) wymienić jest jest zdolność do badania trucizny. Na jej miejscu walnęłabym to w cholerę, a ona wciąż ma siły by walczyć, mimo że jej psychika dynda na cienkiej linie, która w każdej chwili może się zerwać.

    Końcówka totalnie trzyma w napięciu! Coś ostatnio zaczęłaś szybciej dodawać rozdziały, więc liczę, że na 15 nie będziemy musieli długo czekać ^^

    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, znowu mam u ciebie zaległości. ;_;
    Nadrobię na dniach i zostawię stosowne komentarze pod każdym rozdziałem! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo kochana :D
    Spotkanie Sakury z tykiem spod ciemnej gwiazdy zrobiło na mnie wrażenie. Te opisy skradły moje serce, czytała jak oczarowana. potrafisz po mistrzowsku zrobić klimat. Ach i reakcja małej różowej - no niczego innego bym się po niej nie spodziewała.

    Ale z tą próbą to nieźle przesadzili. Cholerny ostateczny test. Też mi coś. Dobrze, ze Sakura nie zeszła na zawał xD

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń

Layout by Shayen