środa, 5 września 2018

SIEDEM



My breath is shallow
I just can't catch it
My heart is breaking
feel the waves crashing
New storm is building
if it reaches land
I'll go under, under

Svrcina - Island

 Shikamaru mógł odetchnąć z ulgą, kiedy tylko postawili nogę na terytorium Kraju Ognia. W miejscach, w których byli do tej pory, były straszne warunki. Kraje Mrozów i Błyskawic przywitały ich lodowato, natomiast Kraj Gorących Źródeł nie zdążył jeszcze odzyskać swojej dawnej świetności sprzed Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi. Prowadzono tam wtedy najgorsze walki, które spowodowały okropne zniszczenia. Dwa lata, jakie minęły od tego czasu, nie pozwoliły jeszcze władzom na odbudowę. Pola, których w tym kraju było mnóstwo, znajdujące się poza większymi miastami, zupełnie nie nadawały się do uprawiania zbóż, gospodarstwa, które stawiały na rolnictwo, upadły. Yugagakure zawsze było małą wioską, utrzymującą się jedynie z turystów, którzy w końcu zrezygnowali z przybywania do tego wynędzniałego miejsca, mając do wyboru inne, rozwijające się wioski. Mieszkańcy przez to zubożeli. Zazwyczaj było tak, że właściciele ziemscy sprzedawali swój majątek za bezcen, by móc wyżywić rodzinę. Taka niska cena wynikała z faktu, że niewielu ludzi chciało kupić ziemię w zapomnianym przez wszystkich miejscu. 
Widok, jaki zastali po opuszczeniu łodzi i pożegnaniu się z rybakiem i jego synami, naprawdę ich przeraził. Wszędzie dookoła znajdowały się wyniszczone do cna pola, nierodzące już żadnych plonów. Tylko gdzieniegdzie można było zauważyć ogromne gospodarstwa bogatych mieszkańców, którzy kupili ziemie od tych biedniejszych. Nikogo już nie dziwił fakt, że niektórzy wieśniacy mieli w swoim posiadaniu nawet kilka wiosek. Ich ziemie były żyzne, nie tak jak reszta. Pracowali na nich dawni właściciele, a chronione były przez podejrzanie wyglądających ludzi, którzy najprawdopodobniej kiedyś byli zwykłymi przestępcami. W najbiedniejszych miejscach przy drodze siedziały dzieci, ubrane w poobdzierane ubrania, które już od dawna nie nadawały się do noszenia. Właściwie lepszym określeniem na tę odzież byłyby po prostu strzępy. Dzieci, zamiast się uczyć albo bawić, zostały zmuszone do żebrania.
Bali się myśleć, co stanie się z dziećmi, kiedy przyjdą chłodniejsze dni. Lato, które już się kończyło, było w tym roku nadzwyczaj łaskawe, temperatury nie spadały nigdy poniżej dwudziestu stopni, a pola nawadniane były przez spadający regularnie z nieba deszcz. Rolnikom nie groziły susze, które nawiedziły kontynent zaledwie rok wcześniej. Zabrały one wtedy wielką część zbiorów, w niektórych miejscach doprowadzając ludność do głodu. Prognozy wykazywały, że jesień również miała być ciepła, zupełnie przeciwnie do zimy, ponieważ przewidywano, że będzie ona najgorszą od lat. 
Wiele z domów, czy też raczej chat, miało swoje lata świetności już dawno za sobą. Większość zbudowana była z drewna pozyskanego ze świerku lub sosny, które rosły w okolicach, jednak były to drzewa, które w odróżnieniu od dębu, psuły się bardzo szybko. Już z daleka można było zauważyć, że drewno jest spróchniałe. Mieszkanie w takich miejscach było niebezpieczne, gdyż w każdej chwili mógł zawalić się dach, jeśli ażurowa więźba, na której się trzymał, była w złym stanie.
Shikamaru od razu postanowił, że wspomni Hokage o tym, co tutaj widzieli. Żaden człowiek nie mógł żyć w takich okolicznościach. Był pewny, że warunki sanitarne w tym miejscu były tragiczne, a choroby były czymś normalnym. Zdążył zauważyć, że znajdowało się tutaj niewielu shinobi, wśród których na pewno nie było żadnego medycznego ninja, gdyż w trakcie wojny zostali zdziesiątkowani przez białego Zetsu. Ci, którzy przeżyli, byli bardzo potrzebni. Władze wiosek adorowali ich, oferując im różne udogodnienia, byle tylko zgodzili się zamieszkać w ich wiosce. Nawet mniej wykwalifikowani medycy dostawali teraz większe zarobki, niż kiedyś otrzymywali ich bardziej doświadczeni koledzy. Po wojnie tak bardzo spadła ich ilość, że potrzebne były natychmiastowe szkolenia, których niewielu mogło się podjąć. 
Szatyn zastanawiał się, gdzie znajduje się Daimyō Kraju Gorących Źródeł. Niedopuszczalne było, by zostawił swój kraj i poddanych w takim stanie. Nie powiadomił też innych wiosek o trudnym położeniu, w jakim się znaleźli. Jego ludzie umierali, a on nic z tym nie zrobił. Jak podejrzewał chłopak, powodem tego była obawa, że większe wioski zaczną ingerować w sprawy wewnętrzne Kraju Gorących Źródeł, co było dosyć prawdopodobne. Po wojnie Kraje Ognia i Wiatru wtrąciły się w politykę Wioski Deszczu, co przyniosło dla niej pozytywne efekty, ale nie spodobało się mieszkańcom. Każdy wolał być niezależny, nikt nie lubił, jak obcy wtrącali się w nie swoje sprawy. Po śmierci Konan w Amegakure nie było odpowiedniej osoby, która miałaby tak wielkie poparcie, by przejąć władzę. Rozpoczęły się przez to krwawe walki, zakończone interwencją Hokage i Kazekage, którzy postanowili poprzeć jedną ze stron konfliktu. Nowy przywódca objął władzę, ale natychmiast po tym wyrzucił z wioski przedstawicieli obu krajów. Był wdzięczny za ich pomoc, ale nie chciał, by czuli się oni jak u siebie. 
Różnica, jaką dostrzegli po przekroczeniu granicy, była kolosalna. Kraj Ognia był bardzo bogaty, nawet najbiedniejsze gospodarstwa były dużo większe od tych po drugiej stronie granicy. Ludzie tutaj byli przeszczęśliwi. Życie toczyło się tutaj wolnym rytmem. Mężczyźni pracowali na swoich żyznych polach, co nie było dla nich koniecznością do przeżycia, kobiety zajmowały się domem, ozdabiając go świeżymi kwiatami, codziennie na ich stole pojawiały się inne potrawy, a dzieci bawiły się dookoła, radośnie biegając po lasach i łąkach, a kiedy ktoś przechodził drogą, ciekawie wpatrywały się w podróżnych. Było tak właśnie w ich przypadku. Szli drogą, rozglądając się ciekawie, kiedy dwóch chłopców wybiegło z lasu obok i podbiegło w ich stronę, trzymając w rękach bukiety polnych kwiatów. Z szerokim uśmiechem stanęli przed Hinatą i Sakurą, jedynymi kobietami w tym towarzystwie, po czym je im przekazali, przezabawnie się kłaniając. Kiedy tylko je odebrały, chłopcy natychmiast uciekli za drzewa, śmiejąc się głośno i dołączajac do innych dzieci. Młoda Hyuuga uśmiechała się szeroko, podniosła kwiaty bliżej twarzy, by poczuć ich zapach, ukrywając przy tym delikatny rumieniec, jaki pojawił się na jej policzkach. Natomiast Haruno wpatrywała się obojętnie w ognistoczerwone kwiaty maku. Przez chwilę stała spokojnie, aż w końcu głośno prychnęła. Jej dziwne zachowanie przyciągnęło uwagę innych. Posłała im krzywy uśmiech, po czym ostentacyjnie wyrzuciła bukiet za siebie. Z gardła Naruto wydobył się okrzyk, bedący wyrazem protestu. 
- Dlaczego to zrobiłaś?! - krzyknął blondyn, wskazując na rozrzucone po ziemi rośliny. Ryoichi podszedł do różowowłosej, ciągle patrząc na Uzumakiego.. 
- Jeszcze się głupio pytasz? - odparł. Przeleciał wzrokiem po twarzach shinobi z Konohy, a kiedy na ich dostrzegł na nich tylko niezrozumienie, cicho westchnął. Podszedł do najbliższego drzewa, po czym się o nie oparł, przeczuwając, że będzie ich czekać długa rozmowa. Przymknął oczy, posyłając przed tym ostrzegawcze spojrzenie Keijiemu, który był podejrzanie zbyt radosny. Narato najwidoczniej spodziewał się jakiejś rozróby. Z ust Kiby wydobyło się głośne warknięcie. Zawtórował mu Akamaru, który zaczął niebezpiecznie szczerzyć kły, stojąc obok nogi właściciela. 
- Może nas oświecicie, skoro jesteście tacy mądrzy? Ciągle zachowujecie się, jakbyście pozjadali wszystkie rozumy. Mam tego dosyć! - wrzasnął szatyn, zbliżając się szybko do czarnowłosego. Już podwijał rękawy, by rozpocząć bójkę, kiedy w porę stanął przed nim Shikamaru, który złapał go mocno za rękę, obserwując przy tym zachowanie Sakury. Wyglądała na znudzoną. Zupełnie nieprzejęta tym, że przed chwilą wyrzuciła bukiet przekazany jej przez dziecko, patrzyła na swoje paznokcie, oceniając ich stan. Chyba nie był zbyt dobry, bo zmarszczyła brwi, przerzucając niezadowolone spojrzenie na stojących przed nią ludzi. Naruto patrzył na Keijiego, którego zachowanie zaczęło go wkurzać. Zielonowłosy miał coś w sobie, co prowokowało innych do reakcji. Mimo tego, że nie zachowywywał się gorzej od różowowłosej dziewczyny, to i tak blondynowi podskoczyło ciśnienie. Uzumaki zacisnął zęby tak mocno, że już prawie słyszał dźwięk kruszenia się. Kiedy czerwone tęczówki spotkały się z błękitnymi, Naruto nie mógł opanować chęci zdarcia z jego twarzy tego prześmiewczego uśmieszku. Nikt nie zdążył mrugnąć, kiedy blondyn skoczył na zielonowłosego, przy radosnym ryku Kuramy.
W tym samym momencie Naruto poczuł, jak uderza w niego potworna siła. Miał wrażenie, że spadła na niego góra. Poleciał szybko do tyłu, łamiąc po drodze dwa drzewa, a zatrzymał się dopiero na trzecim. Uderzył mocno głową o korę. Już od dawna nie oberwał tak bardzo, więc przed oczami stanęły mu mroczki i zadzwoniło mu w oczach. Kiedy po kilku sekundach doszedł do siebie, z wrażenia odebrało mu dech w piersiach. Przed oczami miał twarz różowowłosej przyjaciółki, wykrzywioną teraz we wściekłym grymasie. Patrzyła z furią gdzieś poniżej jego twarzy. Podążył wzrokiem za ręką dziewczyny, którą wyciągała przed siebie i wtedy zrozumiał, że nie mógł oddychać, bo zaciskała ją na jego gardle. Wierzgnął z paniką nogami, kiedy nie poczuł pod nimi gruntu. Sakura trzymała go w powietrzu za szyję. 
Z szokiem wpatrywał się w jej twarz. Jeszcze nigdy nie doszło do takiej sytuacji. Mimo że często ją irytował, a dziewczyna go za to karciła, to nigdy tak naprawdę nie chciała mu zrobić krzywdy. Jej agresywne zachowanie zawsze wynikało z faktu, że martwiła się o niego. Nawet jeśli czasami trafiał przez nią do szpitala z połamanymi kośćmi, to on wciąż jej ufał. W końcu się uspokoił. Przestał ruszać nogami, wisząc bezwładnie w jej morderczym uścisku. To najwidoczniej zbiło Sakurę z pantałyku, bo w jej oczach dostrzegł niepewność. Zaczęła strzelać oczami w różne strony, aż w końcu znowu utkwiła je w swojej dłoni. Nie zwolniła uścisku.
Zaczęło brakować mu powietrza, spojrzał jej więc z żalem w oczy. Nawet tego nie dostrzegła. Powoli się dusił, ale nic jednak nie zrobił. Zarówno on, jak i ona doskonale wiedzieli, że chłopak mógł się w każdej chwili uwolnić, ale pozwolił, by przyjaciółka przyciskała go do drzewa, dusząc go.
Naruto zerknął za plecy Haruno. Jego przyjaciele stali oniemieli, nie mogąc się nawet poruszyć. Widział ich szeroko otwarte ze zdziwienia oczy. Shino i Kiba podtrzymywali strasznie bladą Hinatę, która wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Inuzuka wyglądał, jakby chciał wkroczyć do akcji, jednak powstrzymywał go Shikamaru. On, Sasuke i Itachi obserwowali uważnie sytuację. Blondyn wiedział, że każdy z nich pomógłby, gdyby nastała taka konieczność. Na razie pozwolili, by Sakura sama zorientowała się, co robi. Nara chciał dać jej ostatnią szansę. 
Przeniósł wzrok trochę dalej i dostrzegł, że nawet Keijiemu zrzedła mina. Zielonowłosy już się nie uśmiechał. Z jego krwistoczerwonych tęczówek zniknął błysk, który doprowadził do tej sytuacji. Mężczyzna wpatrywał się zaniepokojony w plecy różowowłosej. Rozchylał trochę usta, jakby chciał coś powiedzieć. Ryoichi nadal był opanowany, ale widać było, że poruszyły go działania przyjaciółki. Przestał opierać się o drzewo, podszedł nawet kilka kroków. 
W momencie, w którym Naruto miał już zemdleć z braku tlenu, poczuł, jak uścisk na jego gardle rozluźnia się. Upadł na ziemię, uderzając w nią mocno kolanami, a chwilę później czołem. Zaczął się ksztusić, nie mogąc wytrzymać tak nagłego napływu powietrza. Mimo gwałtownego kaszlu usłyszał, że ktoś woła jego imię, a po chwili poczuł uspokajający dotyk na ramieniu i plecach. Uniósł spojrzenie i zobaczył białe, przerażone oczy, należące do Hinaty. Nie były to jednak oczy, które chciał teraz widzieć. Powiódł wzrokiem jeszcze dalej, aż napotkał na swojej drodze zielone, przygaszone tęczówki. Sakura patrzyła na niego z tak bezgranicznym smutkiem, że Naruto pękło serce. Przez chwilę stojący obok niej Ryoichi musiał ją podtrzymywać, jednak nim ktokolwiek zdążył się o tym przekonać, dziewczyna stała już o własnych siłach. Odwróciła wzrok od dawnego przyjaciela, po czym znowu nałożyła na twarz maskę obojętności. 
Oboje doskonale wiedzieli, że poza nim nie został już nikt, kto chciałby jej powrotu do wioski.

****

Do bram Konohy zostały jeszcze dwie godziny drogi. Shikamaru zdążył wysłać już do Kakashiego list zawiadamiający o czasie ich przybycia. Nara wiedział, że Sakura nie będzie miała nawet zamiaru spotkać się z Hokage, postarał się więc, by to Hatake się z nią spotkał. Prawdopodobnie po wykonaniu swojej pracy w szpitalu Haruno będzie chciała odejść. Jego zdaniem należało ją zatrzymać i przesłuchać. Zdążył już zauważyć, że różowowłosa zachowywała się nieobliczalnie. Teraz, gdy biegła obok nich z beznamiętną miną, Shikamaru miał ochotę ją uderzyć. Jeszcze niedawno dusiła swojego starego przyjaciela, a teraz zachowywała się, jakby nic się nie stało. Szatyn doszedł do wniosku, że jej zachowanie było zaskoczeniem nawet dla Ryoichiego i Keijiego. Wciąż na nią patrzyli, nie kryjąc nawet pytań, pojawiających się w ich oczach. Na nich również nie zwracała uwagi.
Naruto nie zamierzał się skarżyć, ale gardło strasznie go bolało. Wystarczyło, że na jego twarzy był już widoczny grymas, który przyciągał uwagę zaniepokojonej Hinaty. Był pewny, że cała szyja jest teraz w pięknym odcieniu fioletu, który na szczęście został schowany pod ubraniem. Odchrząknął delikatnie, chcąc sprawdzić stan gardła, a to ściągnęło na niego uwagę wszystkich, z wyjątkiem Sakury, która patrzyła nad drogę przed sobą. Blondyn podrapał się po głowie, lekko zawstydzony, ale skoro wszyscy już na niego patrzyli, postanowił zadać pytanie, które nurtowało go od kilku godzin.
- To powie mi końcu ktoś, dlaczego Sakura wyrzuciła te piękne kwiaty, które dostała od tego chłopca? - Tak jak podejrzewał, miał lekką chrypkę, ale nadal można było poznać, że to jego głos. Skoro dał radę mówić, to nie miał też niczego uszkodzonego. 
Na jego pytanie wszyscy z niechęcią zerknęli na Haruno, która albo nie usłyszała pytania, albo zupełnie je zignorowała. Nie mieli zamiaru przeżywać powtórki sytuacji sprzed kilku chwil, więc postanowili jej nie denerwować. Zostawili ją w spokoju. Ryoichi przez chwilę wpatrywał się w przyjaciółkę, ale nie doczekawszy jej odpowiedzi, sam postanowił się odezwać. Shinobi z Konohy przysunęli się trochę, chcąc usłyszeć, co powie. 
- Powinieneś zrozumieć, widząc to wszystko, co dzisiaj zobaczyłeś. - Ryoichi posłał mu smutny uśmiech, po czym przeniósł wzrok na Haruno i na niej go zatrzymał. Kobieta widząc to lekko przyspieszyła, biegnąc teraz kilka kroków przed wszystkimi. Wyraz jej twarzy stał się dla nich tajemnicą. - Kraj Gorących Źródeł jest w tak opłakanym stanie, że minie wiele lat, nim mieszkańcy przywrócą go do poprzedniego stanu. Być może nawet nie uda im się przywrócić go nigdy. Dlatego, że kraj bez swoich mieszkańców zwyczajnie przestaje istnieć. 
Jest tak źle, że dziesiątki ludzi umierają codziennie na ulicach, a jeśli mają wystarczający luksus, by mieć swój własny dom, to giną w łóżku. Ojcowie i matki odmawiają sobie, by dać swoim dzieciom, aż w końcu stają się one sierotami zdanymi na siebie. Ciałami ich rodziców nikt się nie przejmuje, same więc muszą kopać dół tylko własnymi dłońmi, często w zamarzniętej ziemi. 
Czy wiecie, jak wyglądają wtedy takie ręce? Jeśli nie, to wam powiem. Ziemia tam jest tak twarda, że dłonie dziecka po wszystkim są jedną, wielką raną. Jeśli ma ono szczęście i w ranę nie wda się zakażenie, to do końca życia jest kaleką, bo nie ma w pobliżu osoby, która byłaby w stanie wyleczyć taką ranę, a jeśli ktoś się już znajdzie, to żąda tak wielkiej zapłaty, że dzieciak do końca życia nie zdołałby tego spłacić. 
Dziewczynki mają od chłopców gorzej, bo zdarza się, że jeśli jest ona bardzo ładna i słodka, to zostaje wzięta pod opiekę przez sutenera. Dorasta w luksusach, nieświadoma tego, czego zażąda od niej jej opiekun. Później zostaje przyuczona do swojego zawodu, a opiekun żąda od niej wtedy zapłaty za to wszystko. Jeśli dziewczynka odmawia prostytuowania się, są wobec niej stosowane groźby, a często nawet przemoc. Oczywiście jednak tak, by nie okaleczyć jej na zawsze. Nikt przecież nie zapłaci dużo za źle wygladającą prostytutkę, prawda? 
Najmłodsza, jaką kiedykolwiek widziałem, miała 13 lat, była jeszcze dzieckiem. Zaczepiła mnie na ulicy, próbując uwieść i zaciągnąć w jakieś krzaki. Kiedy zrozumiała, że jej się nie uda, rozpłakała się tak bardzo, że wszyscy ludzie dookoła zwrócili na nas uwagę.
Urwał opowieść, zamyślony. Przypomniał sobie, jak dziewczynka we łzach wyjawiła mu, że jej alfons zabije ją i jej młodszego brata, jeśli nie przyniesie mu pieniędzy. Od dłuższego czasu nie mogła znaleźć kogoś chętnego na jej wdzięki, a to zaczęło denerwować mężczyznę, który podejrzewał, że zaczęła unikać wykonywania jego poleceń. Prawdą było jednak, że w miasteczku, w którym przebywali, było coraz gorzej z pieniędzmi i nikt nie chciał ich wydawać na prostytutki wątpliwego zdrowia. 
Ścisnęło mu się gardło, przez co postanowił zrezygnować z dalszej opowieści. Posłał znaczące spojrzenie Keijiemu, który pokiwał wolno głową, po czym odchrząknął,. Wtedy wszyscy spojrzeli na niego. Miał zadziwiający jak na niego, poważny wyraz twarzy, który spowodowała historia opowiedzana przez przyjaciela. 
- Mamy w zanadrzu wiele gorszych opowieści, jednak nie chcemy przecież obciążać nimi miastowych. Jeszcze zaczęlibyście mieć koszmary. - Zaśmiał się cicho, nie mogąc powstrzymać się od delikatnej uszczypliwości. Nie zareagowali na nią, więc po chwili spojrzał na nich ze złością. - Sakura wyrzuciła ten pieprzony bukiecik, bo u nas dziecko, zamiast dać go jakiejś przypadkowej babie, idącej ulicą, po prostu zeżarłoby te cholerne kwiaty razem z liśćmi. Gdyby ona tego nie zrobiła, sam wyrwałbym je jej z ręki, wyrzucił i jeszcze podeptał. 
Swoją krótką wypowiedź dokończył gardłowym warknięciem. Hinata aż podskoczyła, słysząc ten pełen gniewu dźwięk. Jak wszyscy zdążyli się domyśleć, czerwonooki nie za bardzo chciał mówić o tym wszystkim, czego doświadczyli. Świadczyło o tym też spojrzenie, jakie posłał czarnowłosemu przyjacielowi, który nic sobie z tego nie robił. Wydawało się, że Ryoichi miał swój własny plan, o którym nie poinformował przyjaciół. 
Nieprzyjemną ciszę przerwała różowowłosa dziewczyna, o której obecności zapomnieli. Haruno biegła z przodu, nie robiąc do tej pory nic, co świadczyłoby o tym, że słuchała opowieści Ryoichiego, ale teraz postanowiła ją krótko skomentować.
- Gdzie dwa słonie walczą, cierpi na tym trawa. 
Więcej się nie odezwała, milcząc do samego końca podróży.

****

Od razu, kiedy dotarli do wioski, Sakura, Ryoichi i Keiji udali się w stronę szpitala, tak jak tego od nich oczekiwano. Shikamaru postanowił zdać Hokage szybki raport, a reszcie towarzyszy nakazał skierować swe kroki za Haruno, którą trzeba było przypilnować. Nigdy nie wiadomo, co mogłoby wpaść do głowy tej niezrównoważonej kobiecie. 
Nara jak zwykle miał rację, bo nie zdążyli wejść do szpitala, a mogli już zobaczyć kolejne wcielenie różowowłosej. Jeszcze z ulicy słychać było jej wściekłe okrzyki. Nim doszło do rękoczynów i zniszczenia całego szpitala, wkroczyli do niego shinobi. Recepcja pełna była sterroryzowanych przez nią pielegniarek. W tym momencie Sakura przypominała wszystkim dawną siebie, krzykliwą i agresywną. Brakowało tylko, by przywaliła Uzumakiemu, a shinobim z Konohy wydałoby się, że niedawne, przykre wydarzenia były tylko snem. 
Przyjaciele Sakury stali trochę na uboczu, zupełnie nie zdziwieni reakcją Haruno, jakby jej zachowanie było dla nich zupełnie normalne. Najwidoczniej dziewczyna nadal miała przebłyski swojego starego zachowania, nie zawsze będąc ironiczną i zimną.
Krzyki ściągnęły w to miejsce piekielnie zmęczoną Shizune, która do tej pory tkwiła na OIOMIe, zajmując się oddziałem, który nadal był w krytycznym stanie. Kobieta wyglądała, jakby sama potrzebowała pomocy lekarskiej. Była strasznie blada, miała sine usta, podkrążone i przekrwione oczy. Włosy miała tak przetłuszczone, że Keiji z zainteresowaniem podszedł bliżej, podejrzewając, że natarła je masłem. Rzucone przez nią bazyliszkowate spojrzenie zmusiło go do rezygnacji z tego planu. Brak snu spowodował u kobiety straszną drażliwość, więc kiedy Shizune zauważyła Sakurę, ta cofnęła się delikatnie. Na widok różowowłosej szatynka otworzyła szeroko oczy, ożywiając się natychmiast.
- Co tu jeszcze robisz? Idź ich leczyć! - krzyknęła, podbiegając do niej, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę odpowiedniego odziału. Nijak nie dało się jej jednak ruszyć. Sakura zaparła się nogami z całej siły, robiąc w podłodze wgłębienie, ale żadna z nich nie zwróciła na to uwagi, w przeciwieństwie do płaczącego cicho dyrektora szpitala. Dziewczyna wciąż tkwiła w miejscu. Posłała nieprzyjemne spojrzenie stojącej najbliżej pielęgniarce, która się pod nim skurczyła. 
- Miałam taki zamiar, ale twój jakże domyślny i wspaniały personel nie chciał nas przepuścić - warknęła, łypiąc na wszystkich dookoła, co spowodowało, że kilka stojących najbliżej kobiet odsunęło się gwałtownie. Jedna z nich wpadła na Keijiego, a na widok jego szerokiego uśmiechu zemdlała. Chłopak w porę zdążył ją złapać. Obie kobiety miały paskudny humor, ale Shizune nie zwróciła na to uwagi. Wciąż traktowała ją jak podopieczną, którą niegdyś uczyła wytwarzania trucizn. Nie zmieniło się jej postrzeganie dziewczyny, nawet po tych kilku latach, które Sakura spędziła poza wioską. 
- Sakura ma dostęp do wszystkich pomieszczeń w tym szpitalu. Macie się jej słuchać, jasne? - oznajmiła Shizune, patrząc twardo na pielęgniarki i kilku lekarzy, którzy zdążyli się już pojawić. Wszyscy zgodzili się, bojąc się obu kobiet. Różowowłosa nie zdążyła zaskarbić sobie ich sympatii, krzycząc i grożąc im, a Shizune nie spała już od dawna. Piła jedynie kawę, przez co stała się strasznie nerwowa.
Shizune znów zaczęła ją ciągnąć, ale dziewczyna wciąż nie dała się ruszyć z miejsca. Z ust starszej kobiety wypłynęło niezadowolone warknięcie. Spojrzała na młodszą z pretensją.
- Im też musisz dać takie pozwolenie. - Haruno kiwnęła głową w stronę stojących przy ścianie przyjaciół. Ryoichi miał beznamiętny wyraz twarzy, wpatrywał się ze znudzeniem w przeciwległą ścianę. Brakowało tylko, by zaczął ziewać. Keiji uniósł brwi na widok uwagi, jaką poświęcili im wszyscy na korytarzu, po czym podniósł rękę i po krótkim zastanowieniu radośnie nią pomachał. Zapomniał przy tym, że trzymał omdlałą przed chwilą pielęgniarkę, która runęła na ziemię, nie mając żadnego podparcia. 
Szatynka zdobyła się na chwilę profesjonalizmu i już miała odmówić, widząc ich, ale znała Sakurę doskonale i wiedziała, że różowowłosa wolałaby sama umrzeć, niż narazić pacjenta na utratę zdrowia lub życia. Była dobrym medykiem i musiała wiedzieć, co robi. Ku oburzeniu wszystkich zebranych, Shizune zgodziła się na postawione warunki. Zbiorowy ryk został przerwany przez dwa wściekłe spojrzenia obu kobiet. Młodsza z nich z zadowoleniem zwróciła się do przyjaciół. 
- Keiji, idź zrobić antidotum na tę cholerną truciznę. Ryoichi, uleczysz Botana. Ja zajmę się Chojim i Atasuke. - Sakura wydała polecenia, w tym samym czasie rzucając swoją torbę zielonowłosemu. Mężczyzna złapał ją z kpiącym uśmiechem. 
- Dziesięć minut - oznajmił z wyzwaniem w oczach. Różowowłosa zastanowiła się przez chwilę, po czym gwałtowie pokręciła głową. Narato zaśmiał się, po czym poczochrał włosy dziewczyny, przez co po chwili wylądował po drugiej stronie pomieszczenia z podbitym okiem. - Tchórz!
Kiedy pozbierał się z podłogi, ruszył w końcu do laboratorum, prowadzony przez jedną z kobiet która odsunęła się od niego tak bardzo, jak tylko mogła. Mężczyzna dumnie wypinał pierś. Sakura, marszcząc brwi, ruszyła na OIOM chwilę później. W odróżnieniu od niego, szła sama. Ryoichi widząc zdziwiony wyraz twarzy wszystkich obecnych, cicho westchnął.
- Keiji chciał założyć się z Sakurą, że znajdzie antidotum w ciągu dziesięciu minut, ale ona się nie zgodziła - wyjaśnił krótko. On też miał już ruszać w ślady przyjaciółki, kiedy odezwał się Naruto.
- Czemu się nie zgodziła? - zapytał głupio. Brunet zerknął na niego z niedowierzaniem. Widząc, że pytanie zostało zadane na serio, zmarszczył brwi.
- A po co miałaby zgadzać się na z góry przegrany zakład? On jest mistrzem trucizn, prawdopodobnie wystarczy mu spojrzenie na wyniki rannych i będzie wiedział, jakiego rodzaju składniki zostały użyte do jej produkcji. 
Wzruszył ramionami, po czym odszedł, zostawiając ich za sobą. Jeśli prawdą było to, co mężczyzna powiedział, to Keiji Narato mógł być ogromnym zagrożeniem. Postanowili wzpomnieć o nim Kakashiemu.

****

Oddział intensywnej opieki medycznej szpitala w Wiosce Liścia był miejscem, w którym pojawił się właśnie prawie cały personel. Korytarz, z którego wchodziło się do sal nie był jednak wystarczająco wielki, by pomieścić tak wielu ludzi, więc Shizune została zmuszona do odesłania wiekszości obecnych do swoich zajęć. Zdawała sobie sprawę, że nie powinno ich tu nawet być, bo powinni zajmować się pacjentami, ale nie miała serca, by nie zgodzić się na obserwację cudów, jakie działy się właśnie w jednej z sal. 
Można powiedzieć, że Sakura obległa salę, w której leżał Atasuke. Wygoniła z niej będącą tam pielegniarkę, wyrzucając ją na korytarz, po czym zabarykadowała się w pomieszczeniu. Miała teraz święty spokój, chociaż wciąż irytowała ją szklana ściana, jaka oddzielała ją od gapiów. Była ona tam jednak potrzebna, gdyż każdy, kto był na korytarzu mógł w porę zauważyć, czy z pacjentem nie dzieje się nic złego. W pierwszym odruchu Haruno chciała zrobić coś z szybą, by stała się nieprzezroczysta, jednak ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu, orientując się, że byłoby to lekką przesadą. Już teraz Kakashi i Shikamaru patrzyli podejrzliwie na jej ręce i nie chciała nawet myśleć, jakiego narobiliby rabanu, gdyby uniemożlwiła im patrzenie na swoje działania. Spróbowała chociaż zasłonić sobą stojące równolegle do szklanej ściany łóżko, jednak prawie zabiła się o będące tam kable od potrzebnej w pomieszczeniu aparatury, więc i z tego pomysłu musiała zrezygnować. Teraz stała przodem do widzów, łypiąc na nich spode łba. Nie lubiła, kiedy ludzie patrzyli na jej ręce w trakcie pracy. 
Zanim zaczęła leczenie, przygotowała sobie wiele misek z wodą. Technika, którą chciała wykonać, była bardzo podobna do Saikan Chūshutsu no Jutsu. Oba jutsu były jej autorstwa i do tej pory nikt poza nią, nie potrafił ich wykonać. Kiedyś próbowała tego nauczyć Shizune, a później Ryoichiego, ale szatynka mimo posiadania wodnej natury chakry nie była w stanie sobie poradzić, a przyjaciel różowowłosej nie miał odpowiedniej natury chakry, więc mógł tylko pomarzyć o wykonaniu tych technik. 
Saikan Chūshutsu no Jutsu polegało na wyciągnięciu za pomocą chakry i leczniczych płynów toksyny z ciała rannego, prowadząc je przez nacięcie wykonane przez skalpel z chakry. Odmiana tej techniki, której nie zdążyła nadać jeszcze nazwy, miała leczyć oparzenia. Była to jednak dużo trudniejsze jutsu, którego wykonanie było ciężkie nawet dla Sakury. Wymagało tak ogromnych pokładów chakry, że mogła je wykonać tylko osoba posiadająca Byakugō no In albo będąca Jinchūriki. 
Różowowłosa widziała, jak medycy patrzą z zainteresowaniem na jej ręce, kiedy nacinała skórę na klatce piersiowej Atasuke za pomocą Chakura no Mesu, a potem wprowadzała leczniczą wodę w nacięcia na jego ciele. Od razu po pierwszej turze zrobiło jej się słabo, ale czekało na nią jeszcze więcej pracy. W myślach dziękowała medykom, że przed jej przybyciem wprowadzili pacjenta w narkozę, bo nie miała ochoty wysłuchiwać jego agonalnych wrzasków. 
Kiedy wyciągnęła z jego ciała kulę wodną, można w niej było zobaczyć kawałki skóry i martwe tkanki. Pochyliła się i przyjrzała dokładnie miejscu, nad którym teraz pracowała i z zadowoleniem dostrzegła zaróżowiony lekkonaskórek. Posłała trochę chakry w ciało mężczyzny i zauważyła, że skóra właściwa, jak i tkanka podskórna też są w dobrym stanie. Zabrała się za dalszą pracę.
Jej uwagę zwróciło otwarcie drzwi sali, w której przebywała. Już miała zwrócić uwagę przybyszowi, kiedy okazało się, że był nim Keiji. Mężczyzna posłał jej lekceważący uśmiech, dzięki czemu zrozumiała, że on swoją robotę wykonał, a teraz przyszedł jej z pomocą. Natychmiast wziął jedną z czystych ściereczek i podszedł z nią do dziewczyny, ocierając jej czoło. Potem zabrał miski z zanieczyszczoną wodą i je wymienił.
Keiji zawsze wiedział, co jest jej potrzebne.
Zajęcie się poparzonym członkiem ANBU zajęło jej więcej czasu, niż zamierzała, więc tylko najwytwalsi obserwatorzy przypatrywali się leczeniu Chojiego. Z nim poszło dużo szybciej. W leczeniu złamań była już doświadczona, a dodatkowo przy tym musiała się skupiać tylko na jednym, konkretnym miejscu, w którym kość została złamana. Trochę większym problemem była nadkruszona miednica, bo aby ją uleczyć musiała użyć dużo więcej chakry.
Ryoichi poradził sobie z uleczeniem Botana, a znając jego możliwości, nie musiała sprawdzać stanu pacjenta. Teraz pozostało tylko uleczyć dolegliwości czwórki ninja, które powstały po działaniu trucizny. 
Keiji powiedział jej dokładnie, z jakim typem trucizny mieli do czynienia. Substancja, którą użyto miała działanie anatomiczne, czyli działała na narządy wewnętrzne. Sakura z pomocą Ryoichiego spędziła kilka godzin na wyleczeniu wszystkich organów. Nie udało jej się jedynie ocalić nerki Chojiego, która zupełnie przestała działać. Nerka, której większa część nabłonka wydzielniczego podległa zniszczeniu, stała się martwą masą skrzepłego białka. 
W momencie, w którym Sakura zamknęła jego ciało po wyjęciu niedziałającego narządu, od razu zwaliła się na ziemię przy akompaniamencie głośnego rechotu Keijiego. Huk, jaki nastał przy jej upadku, mógł zwiastować natychmastowy zgon, ale wydane chwilę później pełne cierpienia jęki uspokoiły Ryoichiego, który zdążył już dowlec się do dziewczyny z drugiej części pomieszczenia. Jako przykładny przyjaciel szybko do niej dołączył, zapominając, jak właściwie używa się nóg. Oboje leżeli teraz pod ścianą, obserwując spod byka śmiejącego się do rozpuku Narato.
- Zabiję cię, jak tylko wstanę! - zagroziła kobieta, próbując podnieść się do pionu za pomocą ściany. Ryoichi trochę jej w tym dopomógł, chcąc krwawej zemsty na zielonowłosym. Długo im to zajęło, ale w końcu stanęła o własnych siłach, patrząc wrogo na oddalającego się powoli w stronę wyjścia przerażonego Keijiego. Zrobiła kilka chwiejnych kroków, chybocząc się przy tym jak woda w szklance trzymana przez człowieka chorego na padaczkę, któremu palą się właśnie spodnie i który tańczy lambadę. W końcu rozstawiła nogi trochę szerzej, zachowując równowagę i z satysfakcją przyjrzała się uciekającemu mężczyźnie. Dała mu sekundę na ucieczkę, a po jej upływie ruszyła w pogoń.
Keiji w panice dopadł do drzwi, ale zanim doszło do mordobicia, pojawił się w nich Kakashi, zagradzając Narato drogę ucieczki. Ten próbował przecisnąć się bokiem, najprawdopodobniej nie zdając sobie sprawy z tego, kto przed nim stoi. Szarowłosy pozwolił mu na ucieczkę, co zielonowłosy przyjął z wielką ulgą. Stanął na korytarzu w bezpiecznym miejscu, obserwując przez szybę przyjaciółkę, która właśnie pojawiła się przed Hatake, natychmiast się zatrzymując o krok od niego. Uspokoiła się szybko, przywołując na twarz powagę, która zastąpiła miejsce wściekłości. Oboje obserwowali się w ciszy. Oceniali się wzajemnie. Mistrz i jego dawna podopieczna. Hokage i jego podwładna. 
Kakashi zobaczył u niej dojrzałość, której nie było, gdy podróżowali razem w jednej drużynie. Dziewczyna zawsze była inteligentna, rozsądna i błyskotliwa, lecz również naiwna i dziecinna. Utraciła swoją świeżość i prostoduszność, a w zamian otrzymała bagaż doświadczeń, o których nie wiedział nikt w wiosce. Sama niosła jego ciężar na swoich barkach. Szarowłosy wystarczająco dobrze ją znał, by stwierdzić, że ona się pod nim uginała. Jej zielone, lekko zmrużone oczy patrzyły na niego przenikliwie. Ona również go oceniała. Z pewnością była świadoma tego, że potrafił czytać z niej, jak z otwartej książki, jednak na jej szczęście tekst napisany został w obcym języku, którego on nie znał. Nie znał go również Shikamaru, który zdążył opowiedzieć mu o zachowaniu Sakury, nie pomijając nawet najmniejszych szczegółów. Różowowłosa zachowywała się wobec dawnych przyjaciół wrogo, zastępując ich miejsce obecnymi towarzyszami. Nie wiedział tylko, dlaczego to robiła. Hatake chciał z nią o tym porozmawiać.
Po chwili przypomniał sobie, co przed chwilą zrobiła, więc ocenił wzrokiem jej stan. Użyła ogromnej ilości chakry, co powinno być przyczyną długiej niedyspozycji. Kakashi dziwił się, że nie leżała teraz pod ścianą, dotrzymując towarzystwa swojemu przyjacielowi, który po dokonaniu heroicznego czynu, jakim było podniesienie dziewczyny na nogi, teraz leżał na ziemi bezwładnie, nie mogąc ruszyć chociażby palcem. Oboje byli w podobnej sytuacji, a mimo to ona stała przed nim wystarczająco prosto, by wyglądać godnie chociaż w minimalnym stopniu. Westchnął cicho, widząc, że dziewczyna wciąż jest tak uparta, jak kiedyś. Chociaż to się w niej nie zmieniło.
- Sakuro, chcę z tobą porozmawiać na osobności. Przyjdź do mojego gabinetu. 
Chciał z nią porozmawiać teraz, ale jako Hokage miał obowiązek dbania o swoich poddanych, więc nie wspominając o jej kiepskim stanie, miał zamiar zaproponować termin rozmowy na następny dzień, tłumacząc się pilnymi obowiązkami, które musi wypełnić jeszcze dzisiaj, ale dziewczyna odezwała się, nie dając mu nawet dojść do słowa.
- Dobrze, chcę to już mieć za sobą. Nie potrzebuję przerwy. Chodźmy - rzekła, patrząc mu w oczy wyczekująco. Nie dał tego po sobie poznać, ale mentalnie szczęka opadła mu aż do podłogi. Chciał dać dziewczynie szansę na odpoczynek, którą ona perfidnie odrzuciła. Spojrzał na nią wątpiąco, co przywitało się niezbyt dobrym przyjęciem z jej strony. Warknęła ostro, podchodząc bliżej, a mężczyzna został zmuszony do kapitulacji. Uniósł poddańczo ręce, po czym wycofał się z pomieszczenia. Dziewczyna ruszyła za nim, chybocząc się dalej na wszystkie strony. 

Jest.
W KOŃCU.
Mam już normalną klawiaturę, a ta od laptopa chwilowo nie robi mi kawałów. (patrzy podejrzliwie na klawisze, łypiąc na nie spode łba)
W sumie nie wiem co napisać.
Większą część tego rozdziału pisałam przy wspaaaaniaej piosence. Jest to cover OST z Shingeki no Kyoujin, do którego zostały dodane słowa. Baaaardzo polecam. https://www.youtube.com/watch?v=7jDeIBrD_lY&list=RD7jDeIBrD_lY
Od następnego rozdziału zacznie się wszystko powoli wyjaśniać. Chyba. Tak mi się wydaje. Nie wiem, bo jeszcze nie napisałam, a znając mnie, to dowalę wam jeszcze coś niepotrzebnego i tyle będzie z moich planów.
Ten rozdział... nawet mi się podoba. Przynajmniej niektóre sceny. Nawet nie wiecie, jak źle mi się pisało o tym, jak Sakura dusiła Naruto, dlatego mogło to wyjść mi sztucznie, ale mam nadzieję, że jest w porządku.
No to... kto wysyła Sakurę do psychiatry?

13 komentarzy:

  1. No! Nareszcie ten twój super styl!
    Wiesz... na początku to się nawet zmartwiłam.
    Bo myślę sobie - cholercia! Ten rozdzialik taki krótki, a na początku tyle w nim opisów... I z góry tłumaczę, ja nie mówię, że jest to złe. Absolutnie! Takie wprowadzenia są i będą konieczne.
    Po prostu moja romantyczna, szukająca podtekstów duszyczka obawiała się, że w tych całych milionach zdań o krajobrazie i sytuacjach powojennych zabraknie miejsca na akcje.
    Ja to durna jestem, słuchaj! xd
    Bo akcja była (choć nie taka, o jakiej marzyłam). I to była bardzo ciekawa i interesującą, mimo że zabrakło mi w niej postaci Itachiego, albo Sasuke. Faworyzuje Klan Uchiha, wiem. Tak już mam...
    Nie mniej jednak, bomba!
    Podoba mi się ta badassowa Sakura, która nie dość, że potrafi przypieprzyć, to jeszcze leczy jak nikt nigdy wcześniej! Lubię ją taką charakterną, upartą, niezależną i silną, serio!
    Zastosowałaś wspaniały cytat o tej podeptanej trawie. To nadało postaci Haruno jeszcze więcej twardości i wigoru. Zabrzmiało to mega mądrze i zarazem świetnie odpowiednio.
    Jestem dumna!
    Z tego, że ich uleczyła, oraz z Ciebie, że tak super poradziłaś sobie z przeciwnościami losu ;P
    Ogromnie mnie ciekawi, dlaczego Naruto dostał od niej takie lanie i kim właściwie są ci jej obecni kumple. Gdzie ich poznała, dlaczego im ufa? I czemu zachowuje się w stosunku do Konohy tak sukowato?
    Masakra. Tak wiele pytań...

    Dzięki za ten rozdział!
    Pozdrawiam!
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdzialik krótki, ale i tak dłuższy od pozostałych. Ten jest chyba najdłuższy do tej pory. :P Ja uwielbiam dłuuuugie rozdziały, ale mam wrażenie, że jak napiszę dużo więcej, to wszyscy będą się nudzić, bo najprawdopodobniej takich zdań o krajobrazach i sytuacjach powojennych byłoby więcej. xd
      Mam nadzieję, że uspokoję twoją romantyczną, szukającą podtekstów duszyczkę. Zdradzę, że dd przyszłego rozdziału będzie więcej Itasia. W końcu chłopak musi wkroczyć na scenę, bo jak inaczej Sakura miałaby dowiedzieć się o jego obezwładniającym uroku? :D
      Też ją taką lubię, chociaż początkowo podejrzewałam, że przez te jej zmiany wobec swoich przyjaciół i paczki Naruto wyjdzie mi raczej, jakby była psychicznie chora. No ale po twoim komentarzu wychodzi na to, że jest w porządku. ^^
      O tak, przepiękne afrykańskie przysłowie. Na potrzeby miejsca akcji opowiadania miałam je przerobić, ale postanowiłam, że oryginał jest najlepszy. Hmm... jeśli ktoś dobrze odgadnie, co miała na myśli, mówiąc to, to dowie się, co między innymi leży jej na sercu. Taka delikatna podpowiedź. :D
      Hyhyhy, powoli wszystko będzie się wyjaśniać. :D Baaaardzo powoli, bo nie byłabym sobą, gdybym od razu podała wszystko na tacy. XD
      Dziękuję, kochana, za ten komentarz. :) I uprzedzam, że za kilka dni wpadnę do ciebie z komentarzem. Miałam to zrobić już dawno temu, ale postanowiłam od nowa przeczytać opowiadanie, bo minęło tyle czasu, że nie pamiętałam o kilku faktach. :)
      Pozdrawiam ciepło! :D

      Usuń
    2. W takim razie czekam cierpliwie! ♥

      Usuń
  2. Przeczytałam całe opowiadanko i muszę powiedzieć wow, super ^^
    Niby początkowo wypatrywałam wątku ItaSaku, ale w miarę postępu fabuły coraz mniej na niego czekałam. Twoje postacie niekanoniczne są cudowne! Czytam o nich z zapartym tchem. Najbardziej intryguje i ciekawi mnie Keiji, masakra chcę poznać jego tajemnice. Sakura też jest niesztampowa i zagadkowa, a to bardzo dobrze. No i shinobi Konohy, pokazałaś ich tak jak lubię tzn mają dalej elementy swoich charakterów, ale są tak bardzo naiwni (zwłaszcza Naruto), nie są świadomi realiów świata. Nie wszędzie jest tak dobrze jak w Wielkich Wioskach i koniec wojny nie oznacza pokoju, bo dalej wiele złego dzieje się na świecie. Jakiś maniak z kompleksem wielkości (Madara) nie jest jedynym złem na świecie, bo zrujnować życie mieszkańców małych wiosek i cywili mogą chordy pomniejszych rzezimieszków. Nie wszyscy żyją w wielkich krajach i mają wystarczającą ilość shinobi.

    Czekam na dalszy rozwój historii. Pozdrawiam i życzę kilogramów weny.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję za ten komentarz. Zupełnie nie spodziewałam się nowej czytelniczki, a tutaj taka niespodzianka. ^^
      Spoooookojnie, Itasaku jeszcze będzie, wiem jak się niecierpliwicie, wiec uspokajam: już niedługo. :D
      Keiji to bardzo interesująca postać, mająca ciekawą historię. Jestem szczęśliwa, że ktoś zwrócił na niego uwagę, bo to mój ulubieniec wśród niekanonicznych postaci, których jest naprawdę dużo (oprócz tych w zakładce jest jeszcze kilku bohaterów). Niedługo poznasz jego tajemnice, obiecuję. :D
      Właśnie tak! Paczka Naruto żyje sobie spokojnie w rozwijającej się wiosce, gdzie jest bezpiecznie, tylko niektórzy z nich wiedzą, że poza murami nie jest już tak kolorowo. Naruto pomimo wieku i doświadczenia wciąż patrzy na świat przez różowe okulary. :)
      Pozdrawiam ciepło. :*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie. Na razie mam tylko stronę tekstu, czyli jeszcze daleka droga do rozdziału. :P
      Wiem jedynie, że będzie w październiku.

      Usuń
    2. I ty na mnie z widłami, na mnie?!

      Usuń
    3. A pewnie, że tak! Przyzwyczajaj się. :P

      Usuń
    4. Dołączam się do skomlenia o nowy rozdział. Chcemy więcej! xD

      Buziaki~

      Usuń
  4. Bardzo przyjemnie się czyta :) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem ile razy jeszcze tu wejdę i pocałuje przysłowiową klamkę xD
    Ale rozumiem, że ff potrzebują czasu. Sama jestem taka cwana, bo mam parę rozdziałów naprzód w zanadrzu xD
    I jeszcze raz przeczytałam całą historię. Miodzio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze kilka razy ci się zdarzy. Może kilkanaście. Ewentualnie kilkadziesiąt.
      Staaaaram się. Naprawdę. Nie moja wina, że mi ułożyli na studiach taki plan, że tylko z mostu skoczyć. Jak się już zdążę przyzwyczaić do innego trybu, to może i z pisaniem będzie lepiej. ^^

      Usuń

Layout by Shayen