wtorek, 16 kwietnia 2019

TRZYNAŚCIE



I sit back and reminisce,
it hurts to think about it all.
We were on top of the world,
whoever though that we would fall?

Alyssa Reid

 - Przysięgam, Shizune. Jak tylko wrócę do Konohy, to cię uduszę! Przysięgam!
Warczała piętnastolatka, przedzierając się przez zaspy śniegu większe od niej. Potknęła się kolejny raz i znowu wylądowała twarzą w białym puchu. Wściekła uderzyła w niego pięścią, a ten jakby się z niej naśmiewając, rozszedł się na boki, przez co różowowłosa zapadła się w nim jeszcze bardziej.
- Cholerny śnieg! Mam go wszędzie, a nawet tam, gdzie słońce nie dociera!
Wrzeszczała ze złości, jej krzyki było słychać już z daleka. Miała w nosie to, że nie zachowuje się jak shinobi, który powinien być spokojny i opanowany. Nie pozwalał jej na to jej temperament, który często dochodził do głosu, tak jak było to właśnie w tym momencie. Dziękowała jedynie w duchu, że nie widzą jej zachowania jej mistrzowie, Kakashi Hatake i Tsunade Senju, oboje wspaniali ninja. Już widziała przed oczami pełny dezaprobaty wyraz twarzy mistrzyni.
Jej koleżanka po fachu, Shizune, która była zarazem pierwszą uczennicą Tsunade wyjawiła jej tajemnicę, która miała się przydać Sakurze. Otóż wiele lat temu Tsunade i Shizune w trakcie swojej podróży spotkały pewnego mężczyznę, który okazał się być najlepszym zielarzem, jakiego kiedykolwiek spotkała przyszła Hokage. Nie znała nigdy wcześniej człowieka, który posiadałby taką wiedzę, jaką on posiadał. To dlatego wiele lat później szatynka powiedziała o nim Sakurze, która po szkoleniu zapewnionym jej przez Tsunade i Shizune nie mogła nauczyć się od nich niczego więcej, dlatego skierowała swoje dalsze kroki wprost w śnieżne bezbrzeża.
Wszystko było dobrze do momentu, kiedy wpadła burzę śnieżną. Teraz klęła na wszystko, co kiedykolwiek widziała i słyszała, a najbardziej na Shizune, marząc o uduszeniu kobiety, kiedy tylko wróci już do Konohy.
- Wariatka.
Usłyszała męski głos, zagłuszony jednak przez porywisty wiatr, kołyszący gałęzie drzew. Chwilę potem stwierdziła, że prawdopodobnie jej się przesłyszało. Może to nawet ona wypowiedziała to słowo w myślach, zupełnie tego nieświadoma. Faktycznie w takich warunkach mogła zwariować. Nie sądziła, że mogłaby znaleźć na tym pustkowiu kogokolwiek, więc po prostu zignorowała ten dźwięk.
- Nie dość, że wariatka, to jeszcze głucha. Widzisz ją?
W końcu doszła do wniosku, że rzeczywiście ktoś tu jest. Sakura rozejrzała się dokoła, dostrzegając na jednym z drzew mężczyznę starszego o kilka lat. Miał na sobie gruby i ciepły płaszcz, którym się okrywał. Kaptur przykrywał zielone włosy, jednak wystawało zza niego kilka kosmyków. Różowowłosa wzdrygnęła się, widząc jego krwiste tęczówki, widoczne nawet z takiej odległości. Znała jedną osobę, która miała podobny kolor oczu, jednak po dłuższym przyjrzeniu się stwierdziła, iż ich właściciele znacząco się różnią. Sasuke zawsze patrzył na wszystko zimnym wzrokiem, także w momencie, gdy aktywował swoje Kekkei Genkai, natomiast u zielonowłosego dostrzegła ciepłe i zawadiackie spojrzenie. Tylko kolor jego oczu przypominał jej o mężczyźnie, którego kiedyś pokochała.
Rozejrzała się na boki, ale zauważyła tylko jego. Jej wybuchowa i buntownicza część osobowości kazała jej zareagować na jego docinki. Uniosła drwiąco brwi.
- Wygląda na to, że ty też gadasz do siebie. W takim razie jesteś takim samym wariatem jak ja.
Mężczyzna prychnął cicho i spojrzał na coś, czego ona nie mogła widzieć, gdyż było ukryte za drzewem.
- Zanotuj, że ślepa. - Odwrócił się do Sakury i posłał jej kpiący uśmiech. - Dziewczyno, jak ty przeżyłaś do tego czasu? Ślepi i głusi wariaci nie mają chyba na to zbyt wielkich szans.
- Ona jest kunoichi, w dodatku bardzo zdolną. Jest uczennicą Tsunade Senju, a ona bierze tylko najlepszych - odezwał się drugi głos, tym razem damski. Sakura zauważyła, że zza drzewa wychodzi białowłosa, drobna dziewczyna, unosząca kąciki ust w radosnym uśmiechu. - Yayoi Rinha, a to Keiji Narato.
Sakura nie musiała się nawet zastanawiać, skąd dziewczyna wiedziała, kim jest. Klan Rinha specjalizował się w medycznym ninjutsu i z pewnością wiedzieli o rzeczach takich jak to, kim była uczennica najlepszego medyka na świecie. Jej różowe włosy przyciągały wzrok i świadczyły o tożsamości ich właścicielki.
Mężczyzna prychnął cicho i zeskoczył z drzewa. Podszedł do Sakury i zaczął ją oglądać ze wszystkich stron. Dziewczyna od razu przypomniała sobie Naruto i jego irytujące zachowanie. Żyłka na jej czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. Zacisnęła ręce w pięści, czego chłopak na jego nieszczęście nie zauważył. Zamachnęła się, jakby próbowała odgonić natrętną muchę. Dodała do dłoni odrobinę chakry i uśmiechnęła się zadziornie. Chwilę później zielonowłosy leciał już w powietrzu.
Yayoi zaśmiała się, widząc jak jej przyjaciel ląduje piętnaście metrów dalej w najgłębszej zaspie, do której posłała go różowowłosa, zacierająca z zadowoleniem ręce. Posłała białowłosej szeroki uśmiech, po czym do niej podeszła.
Obie słyszały niezwykle kreatywną wiązankę przekleństw docierającą do nich ze śniegu. Sakura uniosła brew, gdyż nigdy wcześniej nie słyszała takich słów. Znaczenia niektórych nawet nie była w stanie się domyślić. Wnioskowała po minie dziewczyny obok, że musiało to być jego zwyczajowe zachowanie. Zupełnie nie dziwiły ją słowa wypowiedziane przez przyjaciela.
Nie wiedząc czemu, poczuła sympatię do błękitnookiej. Jej przyjazny i życzliwy wyraz twarzy oraz ciepłe spojrzenie sprawiły, że przestała się już nawet denerwować na mężczyznę. Yayoi skierowała na nią zaciekawiony wzrok.
- Co tutaj robisz? Nikt tutaj nie przybywa. Obcy wolą unikać wędrówki na północ. Jeszcze godzina drogi i trafiłabyś na same lodowce.
Różowowłosa zauważyła kątem oka wygrzebującego się ze śniegu chłopaka, który posyłał jej niezadowolone i butne spojrzenie. Widziała w nim też lekką podejrzliwość. Domyśliła się, że oboje muszą być tubylcami. Na południu słyszała, że ludzie z północy kraju nie lubią nieproszonych gości.
Odchrząknęła i spojrzała niepewnie na dziewczynę.
- Moja przyjaciółka zdradziła mi, że mieszka tutaj pewien zielarz. Może o nim słyszeliście. Nazywa się Takuma Yasuda.
Wyraz twarzy Yayoi pozostał niewzruszony, nadal się uśmiechała, jednak Keiji się wzdrygnął.
- Po co ci on? Czego chcesz? - warknął, a Sakura zdziwiła się jego wrogą reakcją. Przecież nie powiedziała niczego złego, a zachowywał się, jakby stwierdziła, że chce mu coś zrobić. Zmarszczyła w niezadowoleniu brwi i znowu zaczęła się denerwować. Musiała teraz być jednak spokojna i rzeczowa, inaczej dostanie figę z makiem. Nie powiedzą jej niczego i będzie musiała stąd odejść.
- Shizune, pierwsza uczennica Piątej Hokage, powiedziała mi, że moja wiedza jest już na takim poziomie w zakresie zielarstwa, że nikt prócz mistrza Takumy nie będzie mi w stanie pomóc. Poinformowała mnie, gdzie go znajdę, poleciła się tu udać i poprosić o szkolenie.
Wyjaśniła krótko, z zacięciem patrząc w oczy Yayoi, która posłała zielonowłosemu porozumiewawcze spojrzenie. Mężczyzna westchnął i kiwnął z niechęcią głową.
- Chodź za mną. Zaprowadzę cię do mistrza.
Sakura uniosła głowę, zainteresowana jego słowami. Keiji określił Takumę mistrzem, więc nie tylko wiedział, kim jest mężczyzna, ale w dodatku był nawet jego uczniem.
Zadowolona z siebie dziewczyna udała się za zielonowłosym.

****

Uderzenie.
Drzewo się złamało.
Kolejne uderzenie i posłała na ziemię następne. 
Obróciła się szybko na pięcie, robiąc krok i wyrzucając pięść do przodu. Impet, z jakim to zrobiła, spowodował to, że wyrwała drzewo razem z korzeniami. Roślina poleciała tak daleko, jak było to możliwe w gęstym lesie i zatrzymała się na swoich pobratymcach, je także niszcząc.
Krzyknęła rozsierdzona. W takim tempie za chwilę pozbędzie się całego lasu. Już teraz stała w wielkim polu pozbawionym drzew, które leżały na ziemi.
Zaśmiała się nerwowo, kiedy zorientowała się, jak szybko poszedł jej wyręb kawałka lasu, przy których zwykli ludzie niezwykle się męczyli. Pomyślała, że mogłaby wygryźć z roboty pracowników ścinających drzewa. Okazało się, że była w tym niezwykle dobra. Chociaż w tym była dobra.
Przypomniała sobie moment, kiedy poznała Takumę Yasudę. Była tym strasznie podekscytowana, jednak chwilę później wszystkie pozytywne emocje związane z tym opadły, kiedy usłyszała jego odpowiedź.
Nie będę cię uczył. Wracaj do domu.
Jego słowa ponownie pojawiły się w jej glowie nieproszone. Kolejne drzewo opadło na ziemię.
Chwilę potem także ona podzieliła jego los. Upadła w śnieg, nie reagując na to, że moczy sobie ubrania. Już i tak było jej cholernie zimno, gdyż tkwiła na zewnątrz od wielu godzin.
Nie była w stanie wymyślić nawet najmniejszego powodu, który mógłby wyjaśnić jej powód jego odmowy. On sam jej tego nie wyjaśnił. Kazał jej tylko odpocząć przed podróżą. Pozwolił jej zostać zaledwie kilka dni, potem musiała odejść. Mimo to wybiegła po prostu z kryjówki i udała się do lasu.
Pamiętała nieprzyjazne spojrzenia uczniów Takumy. Jedynie mały Haru patrzył na nią z delikatną sympatią, ale on był przecież jedynie niewinnym dzieckiem. Nie miała wątpliwości, że był jej po prostu ciekawy.
Reszta odprowadziła ją jedynie wrogimi spojrzeniami, kiedy wybiegała.
Nie wiedziała, że aż tak zareaguje na odmowę. Była zrozpaczona tą sytuacją. Nie chciała teraz wracać do Konohy, bo nie miała po co. Z rodzicami się pokłóciła, Naruto nie wrócił jeszcze z treningu i nie wiadomo było, kiedy go skończy, reszta jej znajomych odsunęła się od niej, gdyż mieli swoje własne problemy i treningi, mistrz Kakashi ciągle dostawał jakieś misje i nigdy nie było go w wiosce, Hokage i Shizune były zajęte sprawami administracyjnymi i nie mogły jej już pomóc w treningu. 
Była sama.
Samotność sprawiła, że przez ostatnie dwa lata Sakura tak bardzo skupiła się na poszerzaniu swoich umiejętności, że osiągnęła więcej niż był w stanie osiągnąć zwyczajny medyk w cztery lata. Pracowała dwa razy ciężej, dwa razy dłużej, w dodatku jej niezwykła inteligencja i kontrola chakry sprawiły, że była w stanie przyswoić wiedzę znacznie szybciej. Zapamiętywała szybko długie frazy, skomplikowane pojęcia i trudne nazwy.
Tsunade dawała jej księgi do czytania, jednak w końcu ich zabrakło i Piąta nie miała wyjścia. Zdolności Sakury wykroczyły już poza zdolności podrzędnej uczennicy. Musiała puścić ją w świat albo do końca życia piętnastolatki uwięzić ją w nudnym szpitalu.
Sprawa dla obu była niezwykle prosta. Sakura pożądała wiedzy bardziej, niż Piąta była w stanie pomyśleć.
Było to spowodowane tym, że Sakura od zawsze czuła się w drużynie piątym kołem u wozu. Mistrz Kakashi, Naruto i Sasuke byli potężnymi ninja i ona zupełnie do nich nie pasowała. Czuła się niepotrzebna, kiedy patrzyła na ich plecy. To zawsze oni walczyli. Zawsze jej bronili.
Zdążyła się już przekonać, że nigdy im nie dorówna w zdolnościach bitewnych, jednak także ona pragnęła być w czymś doskonała. Chciała, by przyjaciele w końcu przestali uważać ją za nieprzydatną. Tsunade powiedziała jej kiedyś, że może stać się lepszym medykiem nawet od niej i Sakura trzymała się tego desperacko.
Yasuda jej odmówił, więc nie miała wyjścia, musiała wrócić do Konohy jako przegrana.
Poczuła, że po policzkach spływają jej łzy. Pociągnęła nosem i spojrzała na swoje dłonie. Nawet nie zauważyła, że poraniła je o ostrą korę. Kiedy wybiegała, nie założyła swoich rękawiczek i teraz miała tego skutki.
Jestem tak beznadziejna, ze nawet sama sobie robię krzywdę.
Uniosła wyżej ręce i nie składając żadnych pieczęci, natychmiast zasklepiła liczne ranki. Nie zużyła do tego prawie żadnej chakry, gdyż w przeciwieństwie do innych ludzi posługujących się medycznym ninjutsu nie skierowała chakry na zewnątrz swojego ciała. Jej chakra leczyła od wewnątrz.
Mogła się leczyć bez prawie żadnego ubytku energii. Większość chakry medyków rozpływała się przy leczeniu w niebycie, a tylko niewielka część trafiała bezpośrednio do leczonego ciała.
Usłyszała gdzieś za sobą ciche westchnienie pełne podziwu. Odkręciła się szybko, wycierając z policzków spływające jeszcze łzy.
Za sobą dostrzegła ich wszystkich. Zaklęła głośno, odruchowo używając jednego ze słów użytych wcześniej przez Keijiego. Mężczyzna słysząc to, prychnął rozbawiony. Posłał jej niedowierzające spojrzenie.
Niektórzy patrzyli na jej ręce, pokryte jeszcze krwią, a niektórzy na zaczerwienione od płaczu oczy. Zdążyła się domyślić, że nie tylko jej oczy są czerwone. Była jedną z tych osób, któe nie wyglądały zbyt atrakcyjnie, kiedy płakały.
Sądząc po współczuciu na twarzy Akane, musiała wyglądać naprawdę żałośnie, czerwona od krwi i płaczu, a także zasmarkana. Zerknęła ze wstydem dookoła siebie, świadoma swojego wyglądu i tego, co robiła jeszcze chwilę temu. Takuma podążył za jej wzrokiem i ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Chyba muszę cię przyjąć na uczennicę, inaczej zniszczysz ten piękny las, liczący sobie setki lat.
Wstrzymała zaskoczona powietrze. Widząc jej nierozumiejące spojrzenie, odezwał się ponownie.
- Chciałem wiedzieć, czy jesteś osobą, za którą się podajesz. Powinnaś wiedzieć, że trwa u nas wojna, a jedna ze stron jest mi niezwykle wroga. Musiałem zorientować się, czy nie jesteś ich szpiegiem. Sądząc po tym, jak wyglądasz i co zrobiłaś, na pewno nim nie jesteś.
Zarumieniła się gwałtownie. Uniosła wzrok na swojego nowego mistrza, który posłał jej pobłażliwy uśmiech.
- Ja... Przepraszam, to...
Przerwał jej wypowiedź, kiedy do niej podszedł.
- Nie przepraszaj. Chodź, odpoczniesz przed treningami. Musisz się jeszcze wiele nauczyć, ale na razie poznasz wszystkie zasady, jakie panują w tym miejscu.
Mruknęła coś pod nosem niezadowolona, słysząc o zasadach, ale posłusznie za nim poszła. Kiedy przechodziła obok reszty, niektórzy przyjacielsko poklepywali ją po plecach. Zerknęła zaniepokojona w stronę najstarszego z nich, Toru. Mężczyzna trzymał się z tyłu i w milczeniu ją obserwował.

****

Sakura wyszła z kryjówki o świcie, tak jak robiła to przez ostatni miesiąc, kierując swoje kroki w stronę polany, na której zazwyczaj odbywały się jej treningi prowadzone na świeżym powietrzu.
Mimo że posiadali salę treningową, to większość jej nauczycieli woliła prowadzić je tutaj. Dzięki temu różowowłosa mogła przyzwyczaić się do panujących na zewnątrz mrozów, skoro miała tutaj mieszkać przez następne miesiące. Już prawie się przyzwyczaiła do nieustannego odczuwania chłodu.
Rano skierowała swoje kroki do sali medycznej, jednak zawrócił ją stamtąd Haru, twierdząc że powinna wyjść z kryjówki. Nie zdążyła go zapytać, o co chodzi, gdyż szybko pobiegł korytarzem.
Stanęła więc przed Keijim z pytającym wyrazem twarzy. Chłopak wykrzywił się w nieprzyjemnym uśmiechu. Nie wiedziała dlaczego, ale Narato jej nie lubił.
- Mistrza dzisiaj nie ma. Został poproszony przez jedną z wiosek o pomoc. To ja bedę cię dzisiaj trenował – rzekł, patrząc na nią tajemniczo.
Sakura już się bała. Nie wiedziała, co wymyśli ten idiota i co każe jej robić. Podejrzewała, że będzie musiała odwołać jutrzejszy trening z Hajime, bo nie da rady wstać z łóżka. Dzisiaj miała jedynie ćwiczyć z mistrzem Takudą techniki medyczne, jednak oczywiście mogli kazać jej zrobić wszystko. Na tym polegały jej treningi. Musiała się podporządkować, bez względu na to, jaki rozkaz dostała. Dzięki temu otrzymywała możliwość zdobycia umiejętności, jakich nie dostała, będąc w Konoha.
Kątem oka zarejestrowała, że o jedno z drzew opiera się Ryoichi. Patrzył na nią z uśmiechem, co zdezorientowało różowowłosą. Posłała mu pytające spojrzenie, a on pokręcił głową, wciąż nie przestając się uśmiechać. Już miała się do niego odezwać, kiedy poczuła mocne pchnięcie. W jego wyniku poleciała do przodu i zachwiała się niebezpiecznie, ale ostatecznie odzyskała równowagę i stanęła stabilnie na obu nogach, by ta sytuacja nie powtórzyła się po raz kolejny. Posłała swojemu oprawcy wściekłe spojrzenie. Jej groźny wzrok i iskry w oczach nie zrobiły na zielonowłosym żadnego wrażenia. Prześlizgnął ostrym spojrzeniem po ciele piętnastolatki i zatrzymał je na jej stopach. Rozciągnął usta w kpiącym uśmiechu, po czym znowu wrócił do zielonych oczu.
- Mówisz, że jesteś ninja? - Przechylił głowę lekko w prawo, spoglądając na nią spod zmarszczonych brwi. Sakura wzdrygnęła się na to pytanie, ale pokiwała głową, przyglądając mu się z zaniepokojeniem. - Nie wydaje mi się. Nie potrafisz nawet zachować równowagi, a to podstawa w byciu shinobi. Nie byłaś też uważna. Gdybyś zwróciła uwagę na otoczenie, a nie patrzyła na Ryoichiego, zauważyłabyś, że się do ciebie zbliżyłem.
W ustach dziewczyny już szykowała się nieprzyjemna i ostra uwaga, kiedy z tyłu glowy pojawiła jej się pewna myśl. Zorientowała się szybko, o co mu chodzi.
Prawie każdy wychowanek mistrza Takumy mógł ją czegoś nauczyć. Z Ryoichim i Kazuo trenowała się w genjutsu, z Hajime i Fuyuko ćwiczyła styl wody, z Yumehą wyczuwanie chakry z daleka oraz styl ziemi, z Toru Kenjutsu, a z Takumą i Keijim zielarstwo i medycynę.
Wszyscy mieli inne metody, gdyż każde z nich było inne. Jedne treningi były ciężkie, z wyczerpania po nich mdlała, inne natomiast były dla niej czymś w rodzaju odpoczynku.
Uwielbiała zajęcia medyczne ze swoim mentorem, gdyż w trakcie nich była w stanie trochę się naładować. Często musiała czytać księgi, jakie od niego dostawała, co bardzo lubiła. Interesowała ją anatomia człowieka, poświęcała dużo uwagi funkcjom i działaniom poszczególnych narządów. Miała ku temu okazję w trakcie sekcji zwłok, jakie pomagała przeprowadzać. Mistrz zwracał ogromną uwagę na podstawy sztuki lekarskiej, więc dziewczyna musiała od nowa zapoznawać się z tym, czego nauczyła ją Piąta Hokage. Dopiero później postanowił nauczyć ją zielarstwa. Tsunade Senju była najlepszym medykiem na świecie, ale to Takuma Yasuda znał się najlepiej na roślinach. Przynajmniej tak sądziła, do czasu kiedy poznała Keijiego Narato.
Starszy od niej o kilka lat mężczyzna był uczniem Takumy, ale zdążył go już przewyższyć. Jego własne badania doprowadziły do tego, że znał właściwości większej ilości roślin, niż jego mistrz. Zielonowłosy był swoim fachu tak dobry, że ludzie bali się go zdenerwować. Mikstury, jakie zawsze tworzył, były niezwykle skomplikowane, złożone z bardzo rzadkich ziół, które występowały w trudnych do zidentyfikowania miejscach. W związku z tym jego trucizny były zabójcze. Jedne były zupełnie nie do wykrycia, drugie powodowały okrutną śmierć w męczarniach, inne działały szybko, natychmiast po zażyciu, a jeszcze kolejne dawały długą śmierć, mogącą ciągnąć się nawet tygodnie. Znalezienie antidodum na jego specyfiki było wręcz niemożliwe. Keiji był geniuszem.
Według jednej z zasad, na które się zgodziła, musiała być całkowicie podporządowana swojemu trenerowi. Oczywiście, tyczyło się to tylko momentu, kiedy z nim ćwiczyła. Nie mogła się sprzeciwić, bo inaczej jej nauczyciel mógł odmówić dalszego szkolenia. Sakura nie mogła sobie pozwolić na to, by stracić możliwość zdobycia chociaż minimum umiejętności Narato. Jemu najwidoczniej nie pasowało to, że musiał ją uczyć. Chciał ją sprowokować.
Popatrzyła na niego zadziornie, a potem spuściła potulnie głowę i cicho przyznała mu rację.
Nie podobała jej się reguła, do której właśnie się zastosowała, jednak czasami była zdania, że rzeczywiście jest przydatna. Już zdarzyło się, że miała wątpliwości co do zasadności poszczególnych elementów treningu i gdyby nie ona, jej ognisty charakter na pewno zmusiłby ją do opierania się wszystkim. Potem okazywało się, że z pozoru nieznacząca rzecz, którą kazano jej zrobić, okazywała się ważna.
Ryoichi skinął jej głową, dlatego zorientowała się, że miała rację co do Keijiego. Zielonowłosy zacisnął usta niezadowolony, ale popatrzył na nią z uznaniem. Potem odwrócił wzrok.
To się jej nie spodobało. Z innymi zaczęła ją łączyć jakaś głębsza więź, powoli stawali się jej przyjaciółmi. Nawet Akane, która początkowo przerażała Sakurę okazała się nie być taką jędzą, na jaką się kreowała. W zimnej z pozoru kobiecie ukrywała się ogromna wrażliwość.
Jednak Narato nadal był dla niej ogromną zagadką, której nie potrafiła odgadnąć. Kiedy tylko pojawiała się obok niego, chłopak zachowywał się, jakby stawała mu kością w gardle. Już nawet Sasuke nie zachowywał się nigdy wobec niej tak ostentacyjnie. Brunet po prostu ją ignorował.
Wciągnęła powietrze, próbując się uspokoić, jednak okazało się to nieskuteczne, gdyż chwilę później stała już przy zielonowłosym i trzymała go za fraki.
- O co ci chodzi, do cholery? Zachowujesz się, jakbym ci coś zrobiła! - warknęła wściekła, potrząsając nim niezbyt delikatnie.
Kątem oka zarejestrowała, że Kurama stoi spokojnie i na nich patrzy. Zmarszczyła brwi, zdziwiona, ale pomyślała, że chociaż on jej ufa, że nie zrobi niczego głupiego. Sądząc po spojrzeniu, jakie posłał przyjacielowi, miał podobne zdanie jak ona. Także nie podobało mu się zachowanie Keijego wobec niej.
- Puść mnie, wredna babo.
Keiji spróbował się jej wyrwać, jednak trzymała go zupełnie niewzruszona.
- Taranem by cię nie ruszyli. Co za para w łapach. Herod, nie kobieta. Jesteś gorsza od Akane. Myślałaś kiedyś, żeby pracować jako tama?
Jeszcze chwilę rzucał pod jej adresem przeróżne obraźliwe komentarze, jednak w końcu przestał się wyrywać, kiedy zauważył jej niewzruszoną i zaciętą minę. Nie zważała na jego słowa, przyzwyczajona już do słyszenia przykrych słów.
Mężczyzna westchnął i złapał ją delikatnie za rękę. Zrozumiała sugestię i natychmiast go puściła. Zielonowłosy pomasował lekko obolałą szyję. Zerknął na stojącego obok przyjaciela, który kiwnął głową, odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę kryjówki.
Kiedy przestał słyszeć dźwięki oddalających się kroków powtórnie westchnął i ostatecznie utkwił w niej wzrok.
- Nie mam najmniejszego zamiaru cię uczyć - warknął ostro, na co zmarszczyła brwi. Nie sądziła, że tak po prostu zacznie z grubej rury. 
- O czym ty gadasz? - zapytała cicho, zaciskając nerwowo ręce w pięści.
- Jesteś nieświadoma tego, co się dzieje dookoła ciebie i nie wiem, czy jest to dobre czy złe. Mistrz trzyma cię pod kloszem, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Jakby ukrycie cię przed światem miało zapobiec przyszłym katastrofom.
- To nadal nie jest odpowiedź na moje pytanie - odwarknęła, zaczynając się niecierpliwić.
- Dookoła ciebie toczy się wojna, a my jesteśmy w niej jedną ze stron. Walczymy z człowiekiem, który pragnie ludzi takich jak mistrz, ja czy ty. Im więcej wiesz, tym bardziej mu się przydasz. Dlatego nie chcę cię nauczać. Jeśli zdobędziesz tę samą wiedzę co ja i mistrz, możesz być pewna, że staniesz się celem Tsutomu. To niebezpieczny człowiek, który tworzy broń biologiczną. Próbuje szukać ludzi zdolnych do prowadzenia badań. Jeżeli wpadniesz w jego łapy ze swoją znajomością medycyny, może nie będziesz dla niego tak cenna, jak byś była, znając także zielarstwo. Mistrz i ja znamy się na nim, ale jesteśmy zaledwie średniakami, jeśli chodzi o leczenie ludzi. Szuka nas, ale  nie jesteśmy dla niego koniecznym wyborem, więc nie przykłada się do tego w wystarczający sposób i dlatego nadal tu jesteśmy. Jeżeli dotrze do niego chociażby skrawek informacji, że cię szkolimy, na pewno zrobi wszystko, by cię mieć. Dlatego nie wiem, co mistrz sobie myślał, przyjmując cię. Chyba nadal jest tym sentymentalnym głupcem, który przyjął do siebie sieroty albo niechciane przez rodziców bachory. Nie wiem, może nie dostrzegł, że przyjmując cię, narażamy się jeszcze bardziej.
- A skąd w ogóle ten koleś miałby się dowiedzieć, że czegokolwiek się od was nauczyłam?! Jesteśmy w jakiejś głuszy na końcu świata, ukryci przed wszystkimi! Musielibyście mieć wśród was szpiega, bo nawet ludzie w wiosce nie są świadomi tego, po co tu jestem.
- Naprawdę jesteś taka głupia? A co twoim zdaniem wszyscy pomyślą, widząc cię w naszym towarzystwie? Wydaje ci się, że nikt nie wpadnie na pomysł, że cię uczymy? W takim razie jesteś w błędzie. Co mógłby u nas robić drugi najsławniejszy medyk na świecie? Uczyć się tego, czego jeszcze nie wie.
Wzdrygnęła się dochodząc do podobnego wniosku. Nie wiedziała jednak, czy rzeczywiście ten Tsutomu był taką przerażającą osobą, na jaką kreował go Keiji.
Już zdążyła przez ten czas poznać dosyć dobrze zielonowłosego mężczyznę. Yumeha z nim dorastała, była jego wieloletnią przyjaciółką i zbliżyły się do siebie na tyle, że brunetka opowiedziała jej swoją historię, nie mogąc w niej pominąć także udziału Narato. Sakura wiedziała, że Keiji w młodym wieku zaczął zabijać, mimo że jeszcze wtedy nie był shinobi i nie należał do tego samego świata, co ona. Różowowłosa słysząc tę opowieść doszła do wniosku, iż jego świat był jeszcze brutalniejszy od niej, gdyż ona mogła dorastać w bezpiecznej wiosce. Poza misjami nie była na nic narażona w przeciwieństwie do niego.
Westchnęła ciężko. Tak, to musiało być prawdą. Keiji nie miałby po co jej okłamywać. Tsutomu musiał być kimś, kogo należało się obawiać.
Osobą, której powinna unikać za wszelką cenę. Mimo to była pewna, że musi posiąść wiedzę, którą mógł jej ofiarować tylko Keiji. Chciała zaryzykować. Postanowiła, że jakoś przekona go do nauczania jej.

****

Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała pełny agonii płacz dziecka. Idący obok niej starszy mężczyzna przygarbił się na ten dźwięk, a na jego twarzy pojawił się pełen żalu i bólu wyraz. Zerknęła przez ramię na towarzyszących jej Takumie i Keijiemu. Mistrz nawet na nią nie spojrzał. Patrzył hardo przed siebie, idąc za ich przewodnikiem, natomiast jej przyjaciel posłał jej ponure spojrzenie.
Była pewna, że nawet gdyby nie otrzymali przewodnika prowadzącego ich przez wioskę do przygniecionego przez ścianę chłopca, we trójkę byliby w stanie do niego dotrzeć kierując się jedynie jego krzykami.
Domy w tej osadzie były bardzo stare i w tym momencie niezdatne do zamieszkiwania w nich. Lato, które właśnie nadchodziło miało być najprawdopodobniej najcieplejszym od wielu lat. Temperatura dochodziła do dziesięciu stopni, co spowodowało stopienie się całego śniegu w kraju. Wiele terenów nie było w stanie przyjąć takiej ilości wilgoci oraz wody, która zaczęła wsiąkać w ziemię, powodując powstawanie mokradeł. Większość wiosek zbudowana została w takich miejscach, że nic im nie groziło, jednak ta była od nich inna.
Ziemia zmiękła tak bardzo, że nie była w stanie utrzymać ciężaru domostw, a nawet zwykłych chat. Grunt osunął się pod jednym z murowanych domów, należących do przywódcy osady, i opadająca ściana domu przygniotła przechodzącego obok chłopca.
Zdążyła się już dowiedzieć od mężczyzny, który poprosił ich o pomoc, że dwunastolatek zdążył odskoczyć na tyle, że zostały przygniecione tylko jego nogi. Nawet jeżeli zostanie kaleką, co było w jego sytuacji pewne, to jednak będzie żył.
Dotarli do miejsca, w którym doszło do wypadku, a dziewczyna aż przystanęła. Dostrzegła zanoszących się płaczem rodziców chłopca, a także jego samego, leżącego pod gruzem aż po same uda. Wciągnęła powietrze, świadoma tego, że będzie musiała uwolnić jego zmiażdżone nogi. Nikt inny nie był w stanie podnieść takiego ciężaru.
Zauważyła pełen nadziei wzrok matki chłopca, którym ją obdarzyła. Młoda jeszcze kobieta widocznie słyszała o umiejętnościach Sakury, która zdążyła już zasłynąć z pomocy w podobnych, ciężkich przypadkach.
Podeszła do nastolatka pod czujnym spojrzeniem jego ojca, który odciągnął żonę delikatnie na bok, nie chcąc przeszkadzać medyczce. Różowowłosa posłała chłopcu uśmiech i nie chcąc tego przedłużać, uniosła ścianę domu, odrzucając ją daleko.
Z ust chłopca wyrwał się pełen bólu krzyk, a chwilę później jego głowa opadła w bok, kiedy zemdlał. Kobieta obok zapłakała i rzuciła się w stronę syna, jednak w porę złapał ją w pasie mąż i odciągnął.
Sakura westchnęła ciężko, szacując obrażenia nóg, które zostały wygięte w różnych miejscach w nienaturalny sposób. Wiedziała, że nie uratuje kończyn chłopca w wystarczający sposób. Nie było w osadzie do tego warunków, a chłopiec mógłby nie przeżyć przenosin do kryjówki.
- Znajdźcie mi miejsce, w którym mogłabym go zoperować. Spróbuję uratować jego nogi przed amputacją, ale niczego nie obiecuję – zwróciła się po części do przywódcy wioski, po części do rodziców nastolatka.
- Już przygotowaliśmy takie miejsce. Mamy tutaj akuszerkę, która ma u siebie w domu sterylną salę, w której przyjmuje porody. Zgodziła się, byś z niej skorzystała.
Chwilę później chłopiec leżał już na stole operacyjnym, przy którym stała ona, jej mistrz oraz Keiji. Chłopak zadbał o to, by ich pacjent nie obudził się w trakcie zabiegu, miał również sprawdzać jego stan. Ona i Takuma zajęli się operacją, jednak mężczyzna nie był w stanie wiele zrobić. Zamknął jedynie rany otwarte, powstałe przez ostre kawałki kości, które przebiły skórę, a Sakura leczyła wszystkie uszkodzone tkanki. Najpierw zajęła się układem kostnym, powodując za pomocą chakry łączenie się tkanek, z których się składał. Często musiała przy tym odpoczywać, gdyż szybko wyczerpywała się jej chakra. Po odbudowaniu tkanki kostnej doszła do mniejszych fragmentów ludzkiego ciała. Wiele z naczyń krwionośnych zostało porwanych, co spowodowało krwawienie wewnętrzne, z którym szybko się jednak uporała. Najgorsze było jednak przed nią.
Przygryzła wargę, świadoma uszkodzenia nerwów znajdujących się w kończynach. W takich warunkach, które miała, nie była w stanie odbudować ich wszystkich. W Konoha miałaby oprócz wykwalifikowanego personelu do pomocy także cały potrzebny sprzęt, w tym mikroskop zdolny do wychwycenia tak małych części, jakimi były nerwy. Teraz była skazana jedynie na znajomość ludzkiej anatomii oraz na swoją chakrę, którą była w stanie wyszukać uszkodzenia.
Była pewna, że coś pominęła. Wiedziała, że nie jest w stanie wyleczyć wszystkich mikrourazów, gdyż było to fizycznie niemożliwe. Zrobiła wszystko, co mogła, by chłopiec był w stanie stanąć na nogi, jednak prawdopodobnie będzie kulał, a każdy jego krok spowoduje ból.
Wyszła z budynku w towarzystwie obu mężczyzn, którzy mimo swojej nieprzydatności cały czas dotrzymywali dziewczynie towarzystwa. Zataczała się ze zmęczenia, świadoma czasu, jaki upłynął od momentu, gdy we trójkę weszli do sali. Kiedy dotarli do wioski już prawie zmierzchało, natomiast teraz słońce wisiało już wysoko na niebie. Ratowanie sprawności chłopca zajęło im prawie całą dobę, a musieli jeszcze przekazać rodzicom chłopca zarządzenia, jak powinni z nim teraz postępować. Potem jeszcze czekało ich kilka godzin drogi do ich kryjówki.
Jej rozmyślania zostały przerwane, kiedy uderzyła w plecy Keijiego, który zatrzymał się na środku drogi. Sakura jęknęła niezadowolona, masując obolałe czoło. Kątem oka zauważyła, że Takuma również się zatrzymał, stając krok przed zielonowłosym. Dziewczyna z zainteresowaniem prześledziła wyraz jego twarzy, na której dostrzegła grozę.
Nigdy jeszcze nie widziała u niego takiego uczucia. Yasuda był człowiekiem, którego niewiele rzeczy było w stanie zaskoczyć, a jeszcze mniej było go w stanie przestraszyć.
Stanęła obok nich i przyjrzała się dwóm mężczyznom, którzy stali tuż przed nimi. Nie wyróżniali się niczym szczególnym. Jeden był blondynem, drugi brunetem. Pierwszy opierał się nonszalancko o ścianę domu, posyłając jej flirciarski uśmiech. Przyjrzała się ciemnowłosemu uważniej i wtedy nagle przyszło do niej zrozumienie. Na lewym policzku dostrzegła sporej wielkości bliznę, zadaną najprawdopodobniej dawno temu ostrym narzędziem. Także tęczówki blisko czterdziestoletniego mężczyzny dały jej do zrozumienia, kto przed nią stoi. Żółte oczy bestii zabłysły na jej widok z radością.
Zorientowała się natychmiast, że stojący przed nią mężczyzna z kolorowymi soczewkami na oczach to właśnie Tsutomu Fuse, osoba której obawiał się jej mistrz. Brunet szukał jej pół roku i w końcu ją znalazł.


No i zaczynamy serię retrospekcji. Na razie nie doczekacie się Itachiego, ale za to będzie od groma Sakury i spółki. Pojawił się też w końcu Tsutomu, nasz czarny charakter, już nie jest jedynie wspominany. Reszta sceny z jego udziałem w kolejnej części. :)
Chcę was bardzo przeprosić za zaniedbania w związku z waszymi blogami. Czytam wszystkie rozdziały, jestem z nimi na bieżąco, ale nie mam za bardzo jak komentować. Mój telefon nie pozwala na pisanie czegokolwiek, a do komputera rzadko kiedy mam okazję przysiąść. Nawet rozdziały u mnie są tak rzadko, bo nie mam jak pisać. 
Teraz mam jednak trochę wolnego, więc postaram się nadrobić wszystko.
Pozdrawiam was ciepło, kochani. :*

2 komentarze:

  1. Tak mi wstyd! Ja naprawdę myślałam, że czytałam trzynasty rozdział. Ogarnęłam się dopiero dziś, że prawilna trzynastka była zatytułowana Keiji&Yumeha
    Poza tym kurde, co to za pustki? Ja jestem warzywo, to rzecz oczywista, ale nie chce mi się wierzyć, że tak mało ludzi trafia na Twoją świetną historię.

    Okay, teraz parę słów o rozdziale. Doskonale rozumiem ostrożność Yayoi i Keiji'ego. Nie trudno mi uwierzyć, ze nie tylko cywile, ale i shinobi pokroju Sakury mało co słyszeli o wojnie w odległych zakątkach kontynentu. Konoha potrafi tuszować informację *nie wiadomo skąd wyjmuję zdjęcie Itachiego, gładzi go twarzy, zaczyna się robić nieczniane* co? A tak! Jestem z powrotem ^^' Reakcja Sakury też mi się podobała, bo była taka kanoniczna! Od razu widać przepaść miedzy tą wersją, a które występuję w Twoim opowiadaniu w czasie rzeczywistym. Bardzo przyjemnie patrzy się na rozwój bohaterów.

    Czekam na rozwinięcie wątku z Tsutomu. Pozdrawiam serdecznie Eleine-chan~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej niewiele osób czyta teraz opowiadania z Naruto, już przeszła popularność tego uniwersum, a jeżeli już ktoś czyta, to czasem ciężko jest znaleźć na to czas, a potem jeszcze na skomentowanie. :)

      O tak, Konoha to takie szczwane lisy. Bieeedny Itachi... <33 Lovvvki, mój koochany. :**
      Cieszę się, że zauważyłaś przemianę Sakury. Właśnie bardzo chciałam uchwycić, jak bardzo się zmieniła na przestrzeni tych kilku lat, o których przeczytacie w kilku następnych rozdziałach.

      Również pozdrawiam i dziękuję za opinię. Już myślałam, że dodam kolejny rozdział bez komentarza pod poprzednim. xd

      Usuń

Layout by Shayen