środa, 20 marca 2019

Keiji + Yumeha

 - Patrz! To chłopak z tej patologicznej rodziny!
- Nie patrz na niego! Słyszałam, że jego ojciec to zbir.
- Przez niego boję się wypuszczać dzieci z domu.
Ośmioletni chłopiec szedł wybrukowaną drogą w wiosce, trzymając w rękach niewielką siatkę na zakupy, w której trzymał zakupione przed chwilą warzywa. Doskonale słyszał negatywne komentarze mieszkańców, które napotkał także w sklepie. Ekspedientka dosłownie rzuciła w niego jarzynami, nie chcąc od niego nawet zapłaty, mimo że matka dała mu na nie trochę pieniędzy.
Minął trzy kobiety, stojące na drodze, który uciekły na bok, kiedy tylko przeszedł obok nich z tak ostrym i zimnym wyrazem twarzy, na jaki było stać tak małego chłopca. Ojciec od zawsze uczył go, by pokazywać się ludziom właśnie z takiej strony - surowej, groźnej, nieprzejednanej. Musiał być zawsze twardy, inaczej każdy by mógł wykorzystać jego słabości. Od dawna ćwiczył w lustrze zastraszające, żmijowate i szatańskie uśmiechy, które podpatrzył u ojca. Odziedziczył po nim ten blask w oczach, przypominających krew, którą lubił rozlewać Nobuo. Keiji wyglądał jak jego duplikat - te same krwiste oczy, te same trawiaste włosy. To wszystko bardzo przerażało jego matkę, łagodną i dobrą kobietę, która dopiero po ślubie dowiedziała się, jaki naprawdę był jej małżonek, ale wtedy na wycofanie się było już zbyt późno, gdyż już wtedy była w ciąży. Wraz z wiekiem jej pierworodny zaczynał coraz bardziej przypominać okrutnego mężczyznę, jakim był jej mąż.
Chłopiec przeszedł przez ulicę i skręcił na rogu domu, nie patrząc nawet, czy ktoś tamtędy idzie. Przekonał się o tym dopiero, gdy uderzył w coś twardego. Upadł na ziemię, a z reklamówki wysypały mu się warzywa. Uniósł głowę, chcąc zbesztać osobę, która stała się tego przyczyną, jednak nim zdążył coś powiedzieć, poczuł dwie pary ramion, które uniosły go w górę i pomogły mu stanąć na nogi. Dostrzegł przed sobą dwie podobne do siebie dziewczyny, jedną starszą, która wyglądała na piętnaście lat i drugą, wyglądającą jakby była w tym samym wieku, co on. Obie miały kruczoczarne włosy, jednak starsza posiadała błękitne oczy, a młodsza białe. Zapatrzył się w piękne oczy drugiej z nich, gdyż widział taki kolor pierwszy raz w życiu.
Z osłupienia wyrwał go cichy chichot obu, przez który wyczuł na policzkach nagły przypływ gorąca. Szybko oderwał wzrok od ciepłego spojrzenia rówieśniczki, w którym pobłyskiwało delikatne rozbawienie.
- Cześć. Jesteśmy tutaj nowe i widziałyśmy, że jesteś naszym sąsiadem. Mieszkamy w domu obok. Jestem Hanae Takei, a to moja młodsza siostra, Yumeha - odezwała się błękitnooka, patrząc na niego z szerokim uśmiechem.
Keiji jedynie coś odburknął, wciąż czując upokorzenie tym, że przyłapały go na przyglądaniu się dziewczynce, która teraz do niego podeszła i złapała za obie dłonie. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi.
Zielonowłosy mruknął coś pod nosem, zaskoczony tym, że żadna z nich od niego nie uciekała. Dzieci podobne do niego wiekiem zawsze uciekały, nastraszone przez rodziców. Nie wiedział, że przyjaźń, która narodzi się między nimi po tym wydarzeniu będzie przyjaźnią zawartą na całe życie.

****

Miał złe przeczucia.
Pierwszy raz w życiu Keiji bał się czegoś tak bardzo, że aż się trząsł. Gdyby ojciec go teraz zobaczył, zbiłby go na kwaśne jabłko, przez co nie mógłby wstać z łóźka przez najbliższy tydzień, jak to już się nieraz zdarzało. Zawsze wtedy kurowała go Hanae, bardzo zdolna zielarka, od której zaczął uczyć się tego fachu. Siedemnastolatka potrafiła przygotować każdą miksturę, była w stanie wyleczyć wszystkie choroby, o jakich on kiedykolwiek usłyszał. Niestety, brunetka nie potrafiła uwolnić ze swojego ciała chociażby minimalnej ilości chakry, więc nie mogła zostać medycznym ninja. Musiała poprzestać na byciu zwykłym zielarzem.
To właśnie w trakcie ich lekcji, w których uczestniczyła też Yumeha, nabrał tego złego przeczucia. Szybko przeprosił obie i udał się do swojego domu, w którym spodziewał się ujrzeć matkę przygotowującą obiad i zalanego w sztok ojca, leżącego na podłodze po wykonaniu zlecenia jakiegoś zabójstwa.
Pierwszym złym znakiem były otwarte drzwi ich domu. Matka nigdy nie zostawiała ich otwartych bojąc się, że ktoś wejdzie do środka. Jednak nie bała się tego, że tą osobą będzie złodziej, który chciałby ich okraść. W ich domu nie było czego kraść, byli biedni jak mysz kościelna. Inoue bała się, że inni mordercy pracujący w okolicy, a także wrogowie Nobuo chcieliby skrzywdzić ją i Keijiego.
Drugim niepokojącym znakiem było to, że słyszał z wnętrza przekleństwa ojca i hałasy demolowania domu. Mężczyzna powinien był tak jak zawsze spać po dostarczeniu organizmowi takiej ilości alkoholu, która powaliłaby na ziemię konia.
Zielonowłosy wbiegł do domu, spodziewając się ujrzeć walczącego z kimś ojca i matkę kulącą się w kącie, jednakże stanął jak wryty, widząc to, co działo się w pomieszczeniu.
Nabuo nawet go nie zauważył, poszedł demolować dalszą część mieszkania, kiedy w tym pomieszczeniu nie było już żadnego szkła, którego nie rozbił. Keiji zauważył matkę leżącą przy kanapie z rozłożonymi rękami i twarzą przy ziemi. Nie ruszała się.
Podszedł do niej i używając całej swojej siły obrócił ją na plecy. Twarz kobiety zastygła w wyrazie przerażenia, w kąciku ust znajdowała się zakrzepła już krew. Także na jej blond włosach zauważył posokę. Chłopiec skierował spojrzenie trochę niżej, na szyję. Dostrzegł na niej sine ślady ułożone na kształt zaciskających się palców. Nie wyczuł od matki oddechu i natychmiast zrozumiał, że już nie żyła. Walcząc ze łzami, przymknął jej powieki, ukrywając pod nimi martwe oczy.
Wstał szybko i trzęsąc się z emocji, skierował kroki do sypialni rodziców, w której właśnie znajdował się jego ojciec. Nie wiedział, jak zareaguje rozjuszony mężczyzna, ale chłopiec musiał się dowiedzieć, co spotkało jego matkę.
Kiedy wszedł do pomieszczenia, dostrzegł, że jego ojciec siedzi na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Nabuo usłyszał skrzypienie otwierających się drzwi, więc uniósł głowę, patrząc na syna.
- Ta kurwa chciała odejść i cię zabrać. Powiedziała, że opowie władzom Iwy o wszystkim, co zrobiłem. Nie mogłem na to pozwolić! Słyszysz?! Nie mogłem! - wrzasnął, wypluwając przy tym trochę śliny, której krople spadły na twarz chłopca. Keiji skrzywił się, wyczuwając od ojca okropny smród niemytego ciała połączonego z wonią taniego alkoholu.
Przeszedł go odruch wymiotny, kiedy na niego patrzył. Nienawidził go z całego serca i miał nadzieję, że jego ojciec w końcu podzieli los swoich ofiar i żony. Chciał, by ktoś go w końcu zatłukł. Sam pragnął to uczynić, ale miał tylko dziesięć lat i był od niego fizycznie słabszy. Nie mógł nic zrobić. Nie w tej chwili. Obiecał sobie, że kiedyś go zabije. Jego ojciec zapłaci za to, co zrobił jemu i jego matce. Zapłaci za to, kogo z niego uczynił.
W końcu przestał się go bać. Strach opuścił jego ciało, a na jego miejscu pojawiła się ślepa furia.
Przywołał na twarz drapieżny uśmiech, a Nobuo źle zrozumiał jego pochodzenie. Uśmiechnął się, sądząc że syn zrozumiał jego postępowanie.

****

- Keiji! Gdzie jesteś?
Zielonowłosy siedział właśnie na polanie tuż obok Hanae, która pokazywała mu wygląd różnych ziół i nauczała go o ich zastosowaniu, kiedy usłyszał nawoływania swojej przyjaciółki. Jego nauczycielka oderwała spojrzenie od dziewanny kutnerowatej, o której właśnie mówiła i na niego spojrzała. Niczego nie powiedziała, ale się uśmiechnęła.
- Wredny groszku! Mów, gdzie jesteś!
Chłopiec cicho westchnął. Sądząc po tym, że głośność krzyków Yumehy narastała, musiała zbliżać się do łąki, na której się znajdowali. Nie odpowiedział przyjaciółce, tylko z ponurą miną na nią czekał, przyglądając się rozbawionej twarzy Hanae.
W końcu białooka pojawiła się obok z oburzoną miną. Zauważyła siostrę i natychmiast wyraz jej twarzy się zmienił. Uśmiechnęła się lekko i znowu przeniosła spojrzenie na Narato.
- Czy ty nazwałaś mnie nazwą jakiegoś warzywa? - zapytał z niedowierzaniem chłopak, wpatrując się w młodszą z sióstr. - Czy ja ci wyglądam na groszek?
- Jesteś mały i zielony, więc groszek idealnie pasuje. No chyba, że wolisz kapustę. Masz przecież kapuściany łeb - odparła dziewczyna, posyłając siostrze porozumiewawczy uśmiech. Zirytowany Keiji podniósł się z ziemi, a białooka obejrzała go od góry do dołu znaczącym wzrokiem. Faktycznie chłopiec był dosyć niski jak na swój wiek, a z pewnością niższy od swojej rówieśniczki.
- Hanae, powiedz coś swojej głupiej siostrze! Ja jeszcze rosnę, a jak już skończę, to będę jak ten wielki dąb, co rośnie obok naszych domów! Będę najwyższy w całej wiosce i wszyscy będą na mnie patrzeć z dołu! - warknął, rzucając się na przyjaciółkę, która z chichotem zaczęła uciekać.
Hanae z czułością przyglądała się dwojgu jedenastolatków, którzy biegali po polanie z rozwianymi włosami i zaczerwienionymi od wysiłku policzkami. Kochała ich oboje i była w stanie zrobić dla nich wszystko. Stała się dla Keijiego starszą siostrą, jaką była dla Yumehy. Zaopiekowała się półsierotą po śmierci jego matki, kiedy ojciec przestał się nim interesować.
Białooka obejrzała się za siebie i z radością dostrzegła, że zielonowłosy jest daleko za nią. Była od niego szybsza i zwinniejsza, gdyż zamiast szkolić te same zdolności, co on, ona skupiła się na rozwoju fizycznym. Trenowała, by móc stać się shinobi, gdyż u niej pojawiła się zdolność wytwarzania większej ilości chakry i uwalniania jej, w przeciwieństwie do jej starszej siostry.
Wiedząc, że rozwścieczy przyjaciela jeszcze bardziej, skierowała energię do stóp, co zaskutkowało niebieską otoczką wokół nich. Zaczęła biec jeszcze szybciej, przyglądając się twarzy Narato, na której nie dostrzegła najmniejszego śladu gniewu. Trochę ją to zdezorientowało, więc obróciła głowę, patrząc w kierunku, w którym biegła. Dosłownie naprzeciwko niej, kilka metrów dalej rosło drzewo, w które za chwilę miała przywalić. Zahamowała gwałtownie, próbując zatrzymać się w miejscu, jednak właśnie tutaj w ziemi rósł korzeń drzewa, o który zahaczyła stopą. Poleciała do przodu, słysząc śmiech Keijiego oraz swojej siostry i wylądowała boleśnie na ziemi, nabijając sobie kilka siniaków.
- Wspaniała z ciebie kunoichi - zadrwił chłopak, na co dziewczynka gwałtownie się zarumieniła ze wstydu. Szybko się podniosła i uniosła dumnie podbródek, patrząc mu w oczy. 
- Wiesz, kim jest sensor?
Na to słowo Hanae podniosła się zainteresowana i podeszła do siostry.
- Czy ty chcesz powiedzieć, że...
Yumeha uśmiechnęła się zadowolona, że wzbudziła w kimś zaciekawienie i popatrzyła na przyjaciela, który patrzył raz na jedną siostrę, raz na drugą nierozumiejącym wzrokiem.
- Tak, okazało się, że jestem sensorem, Hanae - odparła, na co niebieskooka zaśmiała się radośnie i objęła mocno siostrę.
- Cieszę się, że w naszej rodzinie jest ktoś taki. Ani matka, ani ojciec nigdy nie wykazywali żadnych umiejętności, a tu nagle pojawiasz się ty, zdolna kunoichi. Szkoda, że nie urodziliśmy się w Iwie, wtedy może zostałabyś przyjęta do Akademii.
Yumeha dostrzegła w jej oczach smutek i żal, który właśnie z tego wynikał. Od czasu, kiedy jej matka zmarła w połogu, a ojciec został ukąszony przez jadowitego węża, w wyniku czego zmarł, to jej siostra się nią zajmowała i brała za nią całkowita odpowiedzialność. Hanae zawsze żałowała, że nie może dać siostrze tego, co najlepsze, choć Yumeha nigdy nie miała jej tego za złe. Żyły skromnie, w szczególności po tym, kiedy przygarnęły do siebie Keijiego i musiały się z nim dzielić tym, co miały, a miały niewiele.
Hanae zbierała zioła i owoce z sąsiadujących lasów i to nimi się właśnie żywili, a Keiji jej w tym pomagał. Marzeniem Yumehy było zarabianie pieniędzy na tym, na czym ona się znała. W okolicy, w której mieszkali, nie było żadnego ninja, gdyż znajdowali się oni na peryferiach państwa, do których nikt się na zapuszczał. Właśnie to sprawiło, że niektórzy mieszkańcy wynajmowali ją za niewielkie pieniądze, a właściwie grosze, do pracy, której oni nie byli w stanie sami wykonać. Dziewczynka wspinała się na strome dachy, łatając w nich dziury, biegała do innych miast i wsi, zanosząc pilne informacje, przeganiała dziki niszczące uprawy i wilki zagryzające stada owiec. Robiła wiele rzeczy, za które w mieście dostawałaby większe pieniądze, gdyby była pełnoprawnym shinobi, ale nigdy na to nie narzekała.
Patrzyła w oczy Hanae, widząc w nich siostrzaną milość, dzięki której nigdy nie żałowała tego, kim jest i gdzie się urodziła.
- Nie martw się. Mogę być shinobi i tutaj, choć nie z nazwy. I tak wykonuję tutaj te prace, za które odpowiadają genini z Iwy - rzekła białooka z uśmiechem i przeniosła spojrzenie na Keijiego, który przyglądał się jej z żalem. Dziewczynka wiedziała, że jej zazdrościł tego, że objawiły się u niej umiejętności ninja, których on nie był w stanie u siebie odkryć. Rozumiała, że nie miał jej tego za złe, jednak on również chciał być kimś, na kim inni mogliby polegać.
- Nie martw się. - Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, a chłopiec zerknął na nią z nadzieją. - Widzę u ciebie wystarczającą ilość chakry, byś mógł z niej korzystać. Po prostu nie jesteś jej w stanie z siebie wykrzesać. Musisz się nauczyć kontrolować chakrę.
Hanae pozbierała leżące na ziemi zioła i zapakowała je do swojego wiklinowego koszyka, obserwując, jak Yumeha tłumaczy Keijiemu, w jaki sposób kontroluje się chakrę. Patrzyła na podekscytowany wyraz twarzy chłopca i doszła do wniosku, że w przyszłości będzie on nie tylko lepszym zielarzem od niej, ale także medycznym ninja. Osiągnie to, czego ona nie była w stanie.

****

Dwunastolatek leżał pod rozłożystym dębem, wpatrując się w błękitne i bezchmurne niebo. Bawił się rękami, grzebiąc nimi w ziemi, przekładając piasek z jednego miejsca na drugie. Obok niego leżała niewielka sterta roślin, którą dała mu do ćwiczeń Hanae, mimo że był jej w stanie powiedzieć o nich wszystko od każdej porze dnia i nocy. Znał ich zastosowanie, miejsca, gdzie występowały. Był w stanie wykorzystać każdą część rośliny, nie marnował żadnego z jej fragmentów, gdyż oprócz wykorzystania ich w leczniczy sposób, można było z nich wytworzyć także truciznę, jedzenie czy ozdobę. Keiji przekręcił się na bok i wpatrzył się w zioła.
- Berberys zwyczajny. Pomaga przy żółtaczce i malarii, jest środkiem przeciw schorzeniom wątroby. Kora i korzenie mają właściwości antybiotyczne, zawierają alkaloidy izochinolinowe, głównie berberynę, berbaminę, palmatynę i magnoflorynę. Blablabla - mruczał, wywracając oczami - Wychodzą z niego dobre konfitury i soki. Hanae dawno ich nie robiła. Powinienem jej to zasugerować.
Dziewczyna była teraz w domu, robiła obiad i kazała mu jej nie przeszkadzać, natomiast Yumeha właśnie uganiała się za jakimś kotem, który uciekł właścicielowi, a on musiał się nudzić przy czymś, co poznał już lata temu. Nie miał jednak tego za złe brunetce, gdyż nie jej winą było to, że w okolicy rosły tylko takie rodzaje ziół. Młoda kobieta i tak starała się, by zapewnić mu lepszą naukę, niż miała sama i wybierała się po zioła, które rosły daleko stąd. Sama widziała je wcześniej zaledwie kilka razy, kiedy jej babcia je pokazywała.
- Złotokap zwyczajny. Zawiera trujące alkaloidy. W kwiatach, korzeniach i nasionach znajduje się trucizna cytyzyna, która paraliżuje nerwy. Szczególnie zagrożone są dzieci, u których śmierć powoduje zjedzenie kilku nasion. Czasem jednak wykorzystuje się nasiona jako środek wymiotny i przeczyszczający.
- Wspaniale, chłopcze. Widzę, że znasz się na rzeczy.
Keiji poderwał się z ziemi, słysząc męski, tubalny głos. Dostrzegł kilka metrów dalej dwóch mężczyzn. Niepozornie wyglądający szatyn stał z przodu, a tuż za nim znajdował się brunet o pokaźnej posturze. Wyglądający na szefa szatyn miał jednak w oczach coś, co sprawiło, że zielonowłosy zaczął się bać. Każdy, kto nie należał do przestępczego świata i nie miał z nim doczynienia prawdopodobnie uznałby go za niegroźnego, jednak Keiji wiedział, że należało się go obawiać bardziej niż tego napakowanego dryblasa, którego twarz wyglądała, jakby jej właściciel nie grzeszył inteligencją. Obaj wyglądali groźnie. Ten drugi, który jeszcze się nie odezwał miał na twarzy okrutny uśmiech. Spoglądał na dom Keijiego, który przeklnął się w myślach, że nie usłyszał, jak obaj się do niego zbliżyli. Zupełnie zapomniał, że zawsze powinien był zachowywać czujność. Wielu złych ludzi chodziło po świecie i nie wiadomo było, na kogo się trafi.
Ten, który się do niego zwrócił, zauważył niepewny wzrok chłopca i uśmiechnął się do niego uspokajająco, unosząc w górę ręce, jakby chciał pokazać, że nie ma złych zamiarów.
- Spokojnie, nie chcemy ci zrobić krzywdy.
- To, że nie chcecie, wcale nie oznacza, że tego nie zrobicie - zauważył czujnie zielonowłosy. Mężczyzna przed nim zaśmiał się niewesoło i kiwnął głową do swojego towarzysza, który skierował się do domu Keijiego.
- Rozsądny chłopiec. A skoro jesteś taki mądry, to z pewnością nam powiesz, gdzie jest twój tatuś, prawda? - Mężczyzna zmarszczył brwi, a Keiji poczuł się jeszcze bardziej niepewnie. Zrobił nieświadomie krok w tył, na co przestępca zareagował zaciśnięciem ust.
- Nie wiem, gdzie jest. Od dawna go nie widziałem. Zostawił mnie i poszedł robić jedyną rzecz, którą potrafi. Poszedł zabijać - warknął ze złością chłopiec.
Miał ojcu za złe, że o nim zapomniał. Gdyby nie zaopiekowała się nim Hanae, prawdopodobnie ciągle chodziłby głodny. Być może nawet by już nie żył, nie znając ziół, które nadawały się do jedzenia.
- Na pewno? - Bandyta podszedł bliżej, obserwując pełną żalu twarz chłopca, który wzdrygnął się, widząc że ten do niego podchodzi i wyciąga rękę w jego stronę. Keiji zamknął oczy, spodziewając się, że mężczyzna go zaatakuje, już szykował się na cios, który jednak nie nadszedł. Poczuł na głowie ciężką dłoń, która wytarmosiła mu włosy. Uniósł powieki w zaskoczeniu i zobaczył przed sobą uśmiechniętą twarz szatyna.
- Odsuń się od niego.
Keiji dostrzegł, że tuż za mężczyzną stoi zaniepokojona Hanae, trzymająca w drżącej dłoni duży kuchenny nóż, który przykładała do jego pleców. Na twarzy szatyna, który wyczuł wbijajace się mu między łopatki ostrze, pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, co zaniepokoiło chłopca. Mężczyzna odwrócił się powoli przodem do dziewczyny, a zielonowłosy z szokiem zauważył, że nie zareagował nawet na to, że wraz z ruchem nóż przecina jego plecy. Krew zaczęła wypływać z obszernej rany, ale wydawało się, że szatyn nawet się tym nie przejął. Zapatrzył się w twarz dziewczyny, ujął w ręce jej dłoń, ściskającą nóż, po czym bez żadnego sprzeciwu jej go odebrał. Hanae patrzyła na jego krew, która zaczęła spływać na ziemię. Była w takim szoku, że nawet nie zorientowała się, kiedy straciła jedyną rzecz, która mogła jej pomóc w obronie. Przeniosła przestraszone spojrzenie na nieproszonego gościa, który widząc jej strach odrzucił na bok ostrze. Spojrzał na coś za nią i pokręcił głową.
- Nie, Goro. To tylko draśnięcie, a panienka nie zrobiła nic złego.
Keiji nie wiedział, na co zwrócić uwagę. Na słowa mężczyzny, który twierdził, że głęboka na centymetr i długa na dziesięć rana była tylko draśnięciem, czy na wściekłą twarz niejakiego Goro, który wpatrywał się w przerażoną Hanae. Dziewczyna była biała jak ściana i chyba niewiele brakowało, by zemdlała.
- Kim jesteście i czego od nas chcecie? Ojca nie ma, jak sami widzicie.
Młody Narato zebrał się na odwagę i odezwał się lekko drżącym głosem, wiedząc że Hanae nie wykrztusi z siebie niczego. Jednak natychmiast pożałował tego, że się odezwał, gdy szatyn spojrzał na niego z niebezpiecznym błyskiem w oku.
- Podobasz mi się coraz bardziej. Lubię cię. Jesteś rzeczowy i chociaż srasz pod siebie ze strachu, tak jak twoja koleżanka, to jednak jesteś w stanie coś z siebie wydusić, podczas gdy ona wygląda jakby zaraz miała kopnąć ze strachu w kalendarz. Nazywam się Kakuei Date i jak zdążyłeś się domyślić, szukam twojego tatusia. Jego istnienie nie jest mi na rękę.
- Możecie z nim zrobić co chcecie, nie obchodzi mnie to - mruknął w odpowiedzi, przypominając sobie, jak Nabuo zamordował Inoue. Przypomniał sobie o swojej obietnicy. Miał pomścić matkę.
- Oczywiście, chłopcze, oczywiście. Tylko widzisz, jest taki problem, że Nabuo nie za bardzo chce być odnaleziony. Nikt go od dawna nie widział. Nikt o nim nie słyszał. Jest tak, jakby zapadł się pod ziemię.
Hanae, która zdążyła się przekonać, że dwaj przybysze przynajmniej na razie nie zamierzają zrobić im krzywdy, podeszła do Keijiego i stanęła obok. Złapała dłoń chłopca i mocno ją uścisnęła, na co on cicho jęknął z bólu.
- My nie mamy o nim żadnych informacji - powiedziała cicho.
Nie potrafiła utrzymać wzroku na twarzy mężczyzny, więc rzucała nim na wszystkie strony. To dlatego po chwili stęknęła głucho, widząc ukrywającą się w krzakach nieopodal siostrę. Natychmiast przeniosła spojrzenie na Kakuei'a, jakby nic się nie stało, ale mężczyzna wiedział, na co kobieta spojrzała. Skinął na towarzysza, który z szybkością wskazującą na bycie shinobi pojawił się przy krzaku, z którego wyciągnął szarpiącą się białooką, trzymając ją za kark.
- Co to za króliczek czaił się w krzakach?
Szatyn uniósł brwi, przyglądając się dziewczynce i natychmiast zauważył między nią a Hanae uderzające podobieństwo. Uśmiechnął się radośnie, widząc że Yumeha próbuje złożyć dłońmi pieczęcie. Trzymający ją dryblas złapał jednak drugą ręką jej dłoń, prawie ją miażdżąc. Brunetka wrzasnęła z bólu.
- Zostaw ją - krzyknął Keiji, któremu zupełnie przeszedł już jakikolwiek strach. Miał teraz ochotę rozerwać na strzępy mężczyznę, który zranił jego przyjaciółkę.
- Kunoichi? W takim miejscu? W dodatku znająca pieczęci. Interesujące - mruknął Kakuei, przyglądając się z zaintrygowaniem dziewczynce, która przestała się wyrywać, z zaniepokojeniem śledząc jego wyraz twarzy. - Co powiecie na to, byśmy ją zabrali ze sobą? Wiele się z nami nauczy.
- Nie! - krzyknęła Hanae, łapiąc go za ręce.
Yumeha spojrzała na nią ze strachem. Nie chciała z nimi iść. Nie wiadomo, co by się z nią wtedy stało. W oczach szatyna błysnęło zadowolenie.
- W takim razie zrobicie, co chcę.
Keiji zacisnął zęby, ale kiwnął głową. Nie podobała mu się perspektywa wypełniania polecenia tego mężczyzny, ale nie było innego wyboru. Dwójka napastników była shinobi, a on i Yumeha nie byliby w stanie zrobić im czegokolwiek. Dziewczynka nie była nawet w stanie wykonać teraz żadnego jutsu.
- Co mamy zrobić? - zapytał cicho.
- To proste. Nie mamy możliwości obserwowania tego domu, w razie gdyby pojawił się tu twój ojciec. Przybywamy z daleka i musimy tam wracać. Dlatego kiedy pojawi się tutaj Nabuo, zajmiecie się nim.
Nie spodobały mu się te słowa. Wzdrygnął się na myśl, że miałby kogoś zabić, nawet jeżeli tym kimś miał być jego ojciec, któremu poprzysiągł śmierć.
- Co znaczy, że mamy się nim zająć? - Keiji wolał dopytać mężczyzny. Miał nadzieję, że nie chodzi tutaj o ten rodzaj zajęcia się kimś.
- Doskonale wiesz, chłopcze. Mam nadzieję, że to ty go zabijesz, ale równie dobrze może to być któraś z nich. - Wskazał na Hanae i Yumehę, która została już wypuszczona z uchwytu Goro. Teraz obie siostry stały obok siebie, obejmując się nawzajem. - Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie. Możecie go zadźgać, udusić, spalić, utopić, czy nawet użyć tych waszych zielarskich sztuczek i go otruć. Ważny jest tylko efekt i tylko on mnie interesuje. Jeżeli nie wykonacie tego zadania, przybędziemy tu ponownie i obiecuję wam, już nie będę taki miły. Wyraziłem się jasno?
Zielonowłosy wpatrzył się w jego surową twarz. Zaciśnięte usta, zmarszczone brwi i groźne spojrzenie utwierdziły go w przekonaniu, że musi wykonać jego rozkaz.
Kiwnął głową, zgadzając się zabić swojego ojca. Yumeha wdrygnęła się, widząc jego zacięty wyraz twarzy i pewność siebie.

****

Miesiąc. Tyle zajęło jego ojcu ponowne przybycie do wioski. Ostrożność, z jaką to uczynił przekonała Keijiego, że Nabuo narobił sobie jeszcze większej ilości wrogów, przez co musiał się ukrywać. Przez ten czas jeszcze kilka grup odwiedziło stary dom chłopca, szukając tam jego ojca, jednak tylko Kakuei wpadł na pomysł wykorzystania trójki młodych ludzi. Nabuo musiał się przekonać, że prawdopodobnie już nikt nie wpadnie na pomysł odwiedzenia go we własnym domu, więc postanowił tu przybyć.
Przez ten czas Hanae dopracowała plan zabicia swojego sąsiada, z którego wynikało, iż to ona będzie odpowiedzialna za jego śmierć. Nie chciała nawet słyszeć, by miało to uczynić któreś z dwunastolatków. Sama miała już dziewiętnaście lat i była przekonana, że tyle widziała już na tym świecie, że zabicie człowieka nie przysporzy jej żadnych koszmarów. Oczywiście było jej ciężko ze świadomością, że będzie musiała odebrac komuś życie, jednak bezpieczeństwo jej, Keijiego i Yumehy było dla niej ważniejsze niż poczucie winy i wyrzuty sumienia. Musiała zabić Nabuo, by oni mogli żyć w spokoju.
Ojciec Keijiego uwielbiał alkohol, co od razu sprawiło, że wpadła na świetny pomysł. W wiosce mieszkał człowiek, który produkował własny bimber i sprzedawał go innym mieszkańcom za niewielką opłatą. Hanae ubłagała go, by przekazał jej potrzebną wiedzę do jego wytwarzania. Oczywiście sama również musiała mu coś od siebie dać, bo na tym świecie nie było niczego, co można było otrzymać za darmo. Trzeba było sobie zasłużyć nawet na oberwanie od kogoś w gębę.
Przyrzekła mu, iż nie wykorzysta jego dobroci i nie zacznie sprzedawać innym wytworzonego alkoholu, odbierając mu tym jego zasłużony zarobek. Ponadto musiała mu obiecać, że to jego rodzinę będzie leczyła w pierwszej kolejności, kiedy którekolwiek z nich zachoruje. Miała mu też czasami dawać potrzebne zioła, które były w stanie polepszyć smak i jakość tworzonych przez niego trunków.
Z nową wiedzą zrobiła to, co należało. Przygotowała trochę bimbru, niewielką porcję, która miała wystarczyć dla Nobuo i dodała do niej zrobioną własnoręcznie truciznę. Starannie wybrała rośliny, na bazie których miała powstać trująca substancja.
Do bimbru dodała owoce bluszczu pospolitego, którego spożycie w większej ilości powodowało zatrzymanie oddechu. Dla zachowania ostrego, piekącego smaku i zapachu alkoholu dodała także trochę blekotu pospolitego. Oba składniki miały sprowadzić szybką i bezbolesną śmierć. Nie chciała, by Nabuo niepotrzebnie cierpiał.
W końcu nadszedł ten dzień. Keiji zadbał o to, by ojciec nie był pijany jak bela, gdyż musiał być w stanie wypić trochę bimbru. Od rana siedział z nim w salonie, czytając jedną z książek zielarskich, pilnując przy tym, by ten się za bardzo nie narąbał, a rodziciel zupełnie go przy tym ignorował.
Zgodnie z planem do domu weszła uśmiechnięta Hanae, trzymająca w rękach butelkę wytworzonego przez nią alkoholu, a Keiji wstał, by ją przywitać. Oczy Nabuo natychmiast odnalazły butelkę, nim jeszcze zorientował się, że musi być ona trzymana przez jakiegoś człowieka. W końcu przeniósł wzrok na brunetkę, która uśmiechnęła się do niego nerwowo i uniosła w górę alkohol.
- Panie Nabuo, zechce pan skosztować? To własnoręcznie stworzony przeze mnie bimber, a ja wiem, że jest pan smakoszem wszelkich trunków, więc pana rada będzie mi nieoceniona.
Dziewczyna nie dodała, że chodziło jej o wszelkie trunki podrzędnego gatunku, których jedyną i wspólną właściwością był wielki procent zawartości alkoholu. Kiedyś powąchała jedną z pustych już butelek na stole Nabuo i od razu zaprzestała tego robić, walcząc z mdłościami, które zostały spowodowane wstrętnym zapachem. Nie chciała też wiedzieć, jak to ohydztwo smakowało.
Mężczyzna nawet nie mrugnął, kiedy wstał i wyrwał z jej dłoni butelkę, po czym znowu rzucił się na kanapę, gdzie porzucone zostały puste flaszki, które podskoczyły z cichym brzdękiem, kiedy jego ciało opadło na sofę. Keiji jedną ręką złapał tę, która przetoczyła się po kanapie i zdążył ją chwycić, nim spadła na podłogę. Nie dał jej szansy się zbić, gdyż to, że by się zbiła, było tak pewne, jak to, że zaraz jego ojciec napije się trucizny. Butelki, w których Nabuo miał alkohol były z tak słabego i cienkiego szkła, że chłopiec zawsze się dziwił temu, iż ojciec pomimo zalania się nigdy ich nie tłucze.
Alkoholik otworzył z radością naczynie, powąchał jego zawartość, po czym przyłożył usta do szyjki butelki. Nie przechylił jej jednak. gdyż wyczuł na sobie palące spojrzenie pozostałej dwójki, znajdującej się w pomieszczeniu. Uniósł wzrok najpierw na syna i pokręcił głową, a potem na dziewczynę. Wyciągnął w jej stronę rękę z trunkiem.
- Pij - mruknął cicho, po czym czknął. Rozśmieszyło go to tak bardzo, że wylał przy okazji na podłogę trochę alkoholu. Keiji z niesmakiem odwrócił wzrok na przyjaciółkę.
- Nie, dziękuję. To prezent dla pana - odparła Hanae, uśmiechając się do mężczyzny i ignorując jego zachowanie.
- Każę ci pić. Jemu nie dam, bo jeszcze młody. Ty już zdaje się, jesteś pełnoletnia i możesz się ze mną napić. Nie przyjmuję odmowy - warknął.
Takei wzdrygnęła się i ze strachem zerknęła na przygotowaną przez siebie truciznę, ale posłała w końcu chłopcu uśmiech, który go uspokoił. Przyłożyła usta do butelki i przechylila ją, jednym haustem wypijając wielką część bimbru. Poczuła w ustach i w gardle straszne pieczenie, dowód, że trucizna nadal tam jest. Uśmiechnęła się wesoło i oddała flaszkę mężczyźnie, który odwzajemnił uśmiech, po czym wypił na raz pół zawartości butelki.
Młody Narato zaczął się trząść. Nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Hanae wypiła truciznę, ale cały czas się uśmiechała, jakby wciąż trzymała asa w rękawie. Rozmawiała jakby nigdy nic z jego ojcem, który nie zauważył w alkoholu żadnej różnicy, co spowodowało, że teraz w butelce pozostała już jego niewielka część.
Hanae przeżyje. Nie tak zachowuje się człowiek świadomy śmierci, która miała nadejść za chwilę. Był tego pewien. Był pewien tego, że kobieta na pewno przygotowała antidotum, które za sekundę wypije.
Jednak sekundę później usłyszał brzdęk upadającej i rozbijającej się o podłogę butelki. Zerknął w tamtą stronę i dostrzegł odrętwiałego ojca, którego oczy wyglądały, jakby miał zapalenie spojówek. Mężczyzna zaczał mieć niekontrolowane drgawki. Uniósł wzrok na dziewczynę, a Keiji zauważył u niego rozszerzone maksymalnie źrenice. Nabuo spróbował wstać, ale blekot musiał już spowodować u niego zaburzenia równowagi, gdyż chwilę później upadł na ziemię, raniąc się o rozbite na ziemi szkło.
- Co ty mi zrobiłaś? - wycharczał, a chwilę po tym zaczął rzęzić, czołgając się do dziewczyny, która wcale nie wyglądała dużo lepiej od niego.
Keiji rzucił się w stronę przyjaciółki, nim zdążyła zsunąć się na podłogę. Podtrzymał ją i delikatnie ułożył jej ciało na kanapie. Wpatrzył się w czerwone spojówki, potem zerknął na unoszącą się w nieregularnym rytmie klatkę piersiową. Spróbowała unieść dłoń, walcząc z paraliżem, jednak chwilę później jej ręka opadła bezwładnie. Zielonowłosy sięgnął po jej dłoń i mocno ją uścisnął.
Już wiedział. Dziewczyna nie podejrzewała, iż jego ojciec każe jej napić się alkoholu, więc nie wpadła na pomysł przygotowania odtrutki. Mimo to wypełniła jego polecenie z pełną świadomością nadchodzącej śmierci i nie dała po sobie niczego znać, nie chcąc powodować u Nabuo żadnych podejrzeń. Gdyby odmówiła, mężczyzna mógłby zacząć myśleć, iż ten bimber nie jest zwykłym alkoholem.
Zdecydowała się umrzeć, by ocalić przed Kakuei'em jego i swoją siostrę.
Po jego policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy, kiedy uświadomił sobie, co zaraz się stanie. Tuż za nim jego ojciec, wydawał z siebie ostatnie oddechy, ale on nie zwracał nawet uwagi na mężczyznę, który dał mu życie. Dotknął policzka Hanae, która uniosła delikatnie wargi w uśmiechu.
- Keiji... Synu.
Chłopiec uslyszał niezwykle przytomny głos ojca, zniekształcony jednak przez trudności w oddychaniu. Odwrócił się w jego stronę, chcąc wysłuchać jego ostatnich słów.
- Jesteś krwią z mojej krwi. Stałeś się taki jak ja. Tego właśnie bała się twoja matka. Ja sam kiedyś zamordowałem swojego ojca i ty teraz zabiłeś własnego. On był moją pierwszą ofiarą, a ja jestem twoją. Czeka cię ta sama wyboista droga, co mnie. - Jego słowa zostały przerwane przez gwałtowny atak kaszlu. Kiedy w końcu złapał trochę powietrza, odezwał się ponownie. - Dam ci ostatnią radę. Radę od ojca do syna. Nie pozwól, by twoi wrogowie chodzili po tym świecie. Nie pozwól, by mieli okazję się ciebie pozbyć. Zdaję sobie sprawę, że pomysł zabicia mnie nie wyszedł od was, tylko od jednego z moich rywali. Spełnij ostatnią prośbę umierającego i się ich pozbądź, bo umieram nie tylko ja, ale też ona. Na pewno będziesz chciał za nią zemsty.
Wskazał na Hanae, która patrzyła w oczy Keijiego coraz bardziej zamroczonym wzrokiem. Czekała cierpliwie na swoją kolej, by wygłosić słowa.
Kiedy Nabuo wyzionął ducha, Keiji zwrócił się w stronę przyjaciółki. Dziewczyna złapała go za ręce i uścisnęła je zadziwiająco mocno jak na umierającego człowieka. Jej zdrętwiałe wargi nie były w stanie wypowiedzieć wystarczająco głośno tego, co chciała, więc chłopiec pochylił się nad jej twarzą.
- Yumeha... zaopiekuj się nią, proszę. Tylko ty jej zostałeś. Teraz będziecie sami, więc musicie się nawzajem sobą opiekować. Macie tylko dwanaście lat, a ja nie zdołałam... - Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Oczy chłopca również się zaszkliły. Gniewnym gestem otarł je, aż poczuł ból. - Powiedz mojej siostrze, że ją kocham i że zawsze przy niej będę. Przy tobie także. O tutaj.
Dotknęła dłonią miejsca, gdzie zielonowłosy miał serce. Uśmiechnęła się do niego lekko, a on odpowiedział jej tym samym. Już nie mógł powstrzymywać łez. Lały się ciurkiem po jego policzkach.
Ręka dziewczyny w końcu opadła bezwładnie. Hanae spojrzała mu w oczy po raz ostatni. Jej serce się zatrzymało.
Z piersi chłopca wydobył się szloch, który trwał do momentu, gdy znalazła go takim Yumeha. Później to on obejmował zanoszącą się płaczem przyjaciółkę. Musiał się dla niej stać silnym, bo inaczej nie będą w stanie przetrwać na tym świecie pełnym zła.

****

- Przepraszam!
Krzyczała brunetka, przepychając się między ludźmi, których potrącała, biegnąc ulicami Iwy. Unosiły się za nią wrzaski i przekleństwa pod jej adresem, na które jednak nie reagowała. Odkręciła się za siebie, spoglądając przez ramię i zapominając przez chwilę, że mogła do tego użyć swoich zdolności sensorycznych. Dostrzegła trzydzieści metrów dalej zagrożenie, przed którym uciekała. Dwa zbiry, które przypadkiem zauważyły ją, jak kradła na ich terytorium, goniły ją prawie przez pół miasta i nie była ich w stanie zgubić.
Na skrzyżowaniu skręciła gwałtownie w lewo, w jedną z węższych uliczek mieszkalnych, gdzie mogły się minąć tylko dwie osoby. Tę okolicę znała lepiej niż oni, gdyż to tutaj mieszkała przez ostatni rok i to tutaj się ukrywała. Poznała dokładnie każdy zakamarek, każdy kąt tej części miasta, więc bardzo dobrze wiedziała, że sklepik z warzywami, który znajdował się na głównej ulicy, tuż przy rogu tej uliczki, w którą skręciła, zasłaniał widok na jej drogę ucieczki.
Potrąciła kolejną osobę, tym razem syna właściciela tegoż kramu, który na jej widok uśmiechnął się pobłażliwie. Zarówno on, jak i jego ojciec wiedzieli, skąd dziewczyna ma pieniądze, które potem wydawała na warzywa w ich sklepie, jednak woleli się w to nie wtrącać. Polubili tę zdeterminowaną czternastoletnią złodziejkę, której siostra umarła dwa lata temu, zostawiając ją i jej zielonowłosego towarzysza.
Yumeha uśmiechnęła się do starszego o dwa lata chłopaka, przepraszając go cicho i skręciła w prawo, gdzie poustawiane były śmietniki. Wskoczyła do jednego, a skradzione przez nią monety cicho zabrzęczały. Ułożyła się tak, by nie było jej widać, marszcząc przy tym nos na skutek unoszącego się ze śmieci smrodu.
Chłopak prychnął cicho i w tym samym momencie dostrzegł mężczyzn, którzy gonili dziewczynę. Wzdrygnął się na ich widok, ale skierował wzrok w dalszą część ulicy i w tamtą stronę machnął ręką.
- Tam pobiegła - mruknął cicho, a oni minęli go, popychając mocno na ścianę budynku, w którą uderzył twarzą. Jęknął cicho, łapiąc się za zakrwawiony nos, odprowadzając ich zagniewanym wzrokiem. Kiedy zniknęli za kolejnym zakrętem, ponownie się odezwał. - Poszli sobie. Możesz już wyjść.
Białooka wyskoczyła ze śmietnika z miną wyrażającą obrzydzenie, na co ten się zaśmiał, co natychmiast spowodowało u niego atak bólu. Stęknął głośno, a dziewczyna w tym momencie dostrzegła, że krwawi. Doskoczyła do niego, chcąc wziąć w ręce jego twarz, ale chłopak natychmiast się odsunął.
- O nie, nie. Nie zbliżaj się do mnie z tym cudownym zapachem - zażartował nieudolnie, na co dziewczyna uniosła brwi.
- Wiem, że nie pachnę jak róża, ale muszę to zobaczyć. Możliwe, że złamali ci nos, Tetsu. Chyba nie sądzisz, że cię tak zostawię. - Pociągnęła go za rękaw, ciągnąc w stronę miejsca, gdzie mieszkała.
Tetsu Chiba wiedział, że Yumeha nigdy nie zostawiłaby człowieka w potrzebie, szczególnie w przypadku, gdy ten znalazł się w niej za jej sprawą. Była niezwykle dobrą osobą i żałował, że życie zmusiło ją do zostania złodziejką.
Jednak jej przeznaczenie i tak okazało się lepsze od przeznaczenia jej przyjaciela Keijiego, który podzielił los swojego ojca i stał się mordercą.
Dziewczyna nie wiedziała, gdzie jest zielonowłosy i czy w ogóle jeszcze żyje. Dochodziły do niej tylko informacje, że kolejne osoby znajdowano martwe za sprawą trucizn. Wiedziała, że większość z nich była jego ofiarami, gdyż była w stanie poznać jego charakterystyczne, skomplikowane twory. Od czasu śmierci Hanae zielonowłosy stał się mistrzem trucizn i polował na członków grup przestępczych. Wbrew temu, co mówiła opinia pobliczna, Keiji pozbywał się ludzi, którzy mogliby zrobić krzywdę mieszkańcom. W ten właśnie sposób mścił się za śmierć jej siostry, gdyż Kakuei należał do jednej z takich grup.
Mimo wszystko zabijanie było jednak zabijaniem. Keiji był poszukiwany przez władze Iwy. Zrobiło się o nim głośno w całym państwie.
W ciągu pięciu minut dotarli do domu, w którym obecnie mieszkała dziewczyna. Było to coś w rodzaju niewielkiej gospody, która należała do starszej kobiety. Miała wielki dom, zupełnie nieprzydatny dla jednej osoby, więc większość domu przeznaczyła na wynajem. Pomieszczenie, które kiedyś było salonem stało się główną izbą, w której przyjmowała gości, gdzie ich karmiła.
W izbie było kilka osób, które nie były także mieszkańcami gospody. Przy największym stoliku, będącym na środku pomieszczenia zebrała się największa i zarazem najgłośniejsza grupa. Pili alkohol, śmiali się i grali w karty. Oprócz nich i jeszcze kilku osób, siedzących osobno, zauważyła w kącie przy oknie blondwłosą dziewczynę, podobną do niej wiekiem, może niewiele starszą. Jej chłodne spojrzenie skierowało się na brunetkę i towarzyszącego jej chłopca. Postukała palcami w drewniany stół, zerknęła na gospodynię, a potem wbiła wzrok w widok za oknem.
Yumeha wzdrygnęła się lekko, widząc ją, a także reakcję starszej kobiety, która posłała jej nerwowy uśmiech. Kobieta pokręciła lekko nosem, czując zapewne niezbyt przyjemny zapach unoszący się od dziewczyny. Czuła go nie tylko ona, gdyż grupa przy środkowym stole przestała się śmiać i zerknęła na stojcą przy drzwiach dziewczynę. Nikt z nich nie wyglądał na zadowolonego. Staruszka podeszła do niej na tyle szybko, na ile mogła sobie pozwolić i popchnęła dziewczynę w kierunku schodów.
- Nie wiem, coś robiła i mnie to nie interesuje, ale odstraszasz mi klientów. Idź na górę i się umyj. Strasznie cuchniesz.
Brunetka zmarszczyła brwi niezadowolona. Tak, jakbym sama o tym nie wiedziała, pomyślała. Mimo to pociągnęła znowu chłopca za sobą. Zdziwiło ją lekko to, że nikt nie zwrócił uwagi na zalewającego się krwią chłopaka, ale najwidoczniej było to normalne dla tych ludzi.
Staruszka odprowadziła ich wzrokiem. Coś w jej spojrzeniu zaniepokoiło dziewczynę, ale zignorowała to uczucie i wspięła się po schodach. Jej pokój był na końcu korytarza, więc szybko przeszła przez korytarz, nie chcąc robić mieszkańcom niepotrzebnego hałasu. Weszła do pomieszczenia, dziwiąc się, że drzwi są otwarte, ale doszła do wniosku, że może zapomniała zamknąć drzwi, kiedy wychodziła.
Weszła do pomieszczenia i stanęła jak wryta.
Nie wiedziała, na co patrzeć najpierw. Na czarnowłosego, lekko posiwiałego już mężczyznę liczącego sobie około czterdziestu lat, na czarnowłosego chłopaka o kilka lat starszego od niej czy może na nieprzytomnego Keijiego, leżącego na jej łóżku.
Starszy od niej chłopak podszedł do drzwi i je zamknął. Wtedy mu się przyjrzała. Miał szare, spokojne oczy, a na plecach dwie katany. Wzdrygnęła się, gdy usłaszała trzaśnięcię drzwi, więc posłał jej uspokajający uśmiech. Podszedł potem do stojącego przy oknie mężczyzny.
Jej instykt dosłownie wołał, by stąd uciekła, jednak nie mogła tego zrobić. Ta dwójka miała jej przyjaciela i nie mogła go z nimi zostawić. W dodatku Tetsu nie był ninja i nie byłby w stanie uciec, gdyż przynajmniej jeden z tych mężczyzn był shinobi.
Wlepiła w nich podejrzliwe i nieprzyjemne spojrzenie i zdziwiła się, widząc łagodny wzrok starszego z nich. Patrzył na krwawiącego Tetsu, który nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić.
- Nie bójcie się, nie chcemy wam zrobić krzywdy. Nazywam się Takuma Yasuda, jestem zielarzem i medykiem, a to jeden z moich podopiecznych, Toru Yamazaki.
Toru skinął im głową, a potem spojrzał na leżącego Keijiego. Podszedł do chłopaka i kucnął przy jego łóżku. Ręką dotknął jego czoła, a potem szyi. Pokiwał głową do swojego mistrza, odpowiadając na niezadane pytanie.
- Jeżeli nie chcecie nam nic zrobić, to dlaczego on jest nieprzytomny? - zapytała dziewczyna, marszcząc brwi.
Takuma westchnął i spojrzał na Keijiego ze współczuciem.
- Ten chłopak został zaatakowany w akcie zemsty przez jeden z gangów. Ledwo przeżył. Pomogłem mu, ale nadal jest nieprzytomny. Niedługo powinien się obudzić i sam wszystko ci potwierdzi.
- Rozumiem, więc chcesz zapłaty. Ile?
Mężczyzna pokręcił głową i do niej podszedł. Położył jej rękę na ramieniu i spojrzał głęboko w oczy. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła się źle, że zasugerowała, iż ten mężczyzna chce od niej pieniędzy. Był jej wstyd.
- Nie chcę żadnych pieniędzy, dziecko. Pomogłem mu, gdyż tego chciałem. Nigdy nie widziałem zdolniejszego chłopca od niego, dlatego zaproponowałem mu naukę, a on się zgodził. Powiedział mi jednak o tobie i jego jedynym warunkiem zgody było to, bym ciebie również przyjął. Nie musiał mi jednak stawiać takiego warunku, gdyż od razu wiedziałem, że ty również jesteś wyjątkowa.
Na jego słowa Toru podnióśł na nią wzrok i się uśmiechnął.
- Sensei, ten chłopak wygląda jakby miał zaraz zemdleć.
Yasuda przeniósł wzrok na Tetsu i dostrzegł jego bladą, przestraszoną twarz. Zaśmiał się cicho i pociągnął go na fotel stojący w kącie.
- Faktycznie, masz rację. Uleczę jego nos, a potem może Keiji się obudzi. Moi uczniowie już się nie mogą was doczekać. Akane nawet tu z nami przyszła, siedzi w gospodzie. To taka blondynka. Ryoichi, Kazuo, Fumiko, Kenshin, Makoto, Fuyuko i Hajime czekają już na was w kryjówce. Mam nadzieję, że lubicie zimną pogodę, bo zabieram was do Kraju Mrozów.
Mężczyzna urwał, na chwilę przerywając leczenie. Zerknął ostrożnie na Yumehę.
- Bo zgadzasz się? Pójdziesz z nami, prawda?
Brunetka chwilę się zastanowiła. Nie miała żadnego powodu, by mu odmawiać. Gdyby to zrobiła, Keiji także by odmówił i utraciłby szansę nauki od profesjonalisty.
Najpierw posłała Toru uśmiech, a chwilę potem także Takumie. Kiwnęła głową.  


No i macie historię Keijiego i Yumehy. 
Jak zawsze wstawiam coś później niż chciałam, dlatego ten "rozdział" jest trochę dłuższy niż pozostałe. Mam nadzieję, że polubiliście te postaci i że chociaż trochę historia wam się podoba. 
Następnym razem będzie zwykły rozdział, pełen retrospekcji. Sakura pojawi się w Kraju Mrozów pierwszy raz i pozna wszystkich.
A kolejną postacią, której historię zobaczycie będzie Akane. 
Pozdrawiam Was ciepło. :)

6 komentarzy:

  1. Powiem Ci, że od teraz Keijiego i Yumehę będę pamiętać nie tylko z imienia, ale i z wyglądu!

    Bardzo fajną i składką historię wymyśliłaś. Smutną, ale fajną.
    Te pierwsze akapity, jak opisujesz rzucanie w Keijiego warzywami - pomyślałam, to jak u Naruto! Ten sam wstręt, tak samo się go bali.
    Szkoda, że Hanae razem z Keijim tak bacznie obserwowali jego ojca. Wystarczyłoby, że zwróciła większą uwagę na chłopaka, niż na ojca, pewnie w ogóle by się nie zorientował. Co zrobić, tego już nie zmienimy. Nabuo był dla mnie bardzo nieszczerą postacią. Tzn. całe życie syna olewał, zabił własną żonę, a na koniec jakieś pierdzielenie o zabijaniu własnych wrogów, żeby moc żyć w spokoju. Nie mówię, że nie miał racji, bo miał, tylko zdziwiło mnie to, że nagle coś mu się przypomniało o dawaniu życiowych lekcji synowi.xD

    Czyli potwierdziło się, że Keiji zabijał setki ludzi. Ale w sumie tylko tych złych, więc on generalnie był i jest dobry. Właściwie to on nawet nie był ninją, więc ciekawe jak dostał się do Bingo, skoro nikt go nawet nie przyłapał, chyba.

    No to się już wyjaśniło jak ta dwójeczka dołączyła do gromadki. Czyli reszta już tam należała i dołączyli jako ostatni (oczywiście poza Sakurą).

    Bardzo przyjemny rozdzialik w odbiorze. Znalazło się tam gdzieś kilka powtórzeń, ale komentuję po kilku godzinach, więc nie jestem w stanie wskazać gdzie...

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział z rozmową Sakury i Itachiego!

    PS bardzo lubię tę memy, które dodajesz na koniec, nawet jeśli niektóre widziałam, cudownie jest sobie je przypomnieć. Ten powyższy jest genialny, chyba go wcześniej nie znałam xD w mojej głowie to "Kazekage Gaara" jest wypowiadane takim zabawnym głosem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, były to trochę podobne zachowania jak te wobec Naruto. Wszyscy bali się Keijiego, ale głównie ze względu na jego ojca, a nie tak jak w przypadku Naruto jego samego. To jest właśnie główna różnica między nimi.

      Hehe, taka w sumie ostatnia rada od umierającego ojca do syna, w końcu Nabuo był przecież świadomy, że Keiji jest z jego krwi.

      Jeszcze część jego historii zostanie opowiedziana w dalszej części, także to w jaki sposób się dostał to książki Bingo zostanie wyjaśnione.

      Też uwielbiam te memy, nie mogę się powstrzymać przed dodawaniem ich. :P

      Usuń
  2. Rozdział nie tak wyczekiwany, ale jednak potrzebny. Trochę lepiej rozumiem teraz postać zielonowłosego, choć wydawało mi się, że wiedza o nim jest mi całkiem zbyteczna.
    A tu miło się zaskoczyłam, bo czuję się zdecydowanie lepiej wiedząc skąd pochodził i jaka jest jego przeszłość.
    Cóż, wychodzi na to że ten cały ich Mistrz to taki trochę zbieracz biednych dzieciaków.

    4 dni rozdział czekał na mnie, bo jakoś nie mogłam się przeboleć żeby go zacząć. Kurde. Nie będzie w nim ani Sakury ani Itachiego, myślałam sobie xd
    Ale poszło na prawdę gładko.
    Czekam na następną część, bo z pewnością wniesie kolejne ciekawe fakty.

    Przepraszam za krótki komentarzyk, ale jakoś ciężko mi rozpisywać się akurat o tym kapuścianym łbie. Na szczęśnie wcale się z nim emocjonalnie nie utożsamiam haha

    CHCE SAKURE! Także no... Haha

    Pozdrawiam!
    Temira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak widzisz zasadność dodania historii postaci, mimo że nie za bardzo ma to odniesienie do głównego wątku opowiadania i do ItaSaku.

      Pozdrawiam. :P

      Usuń
  3. Keiji to mój numer jeden z Twoich OC. Normalnie chłonęłam każde słowo o nim. Najbardziej przemówił do mnie fakt (i za to uwielbiam go jeszcze bardziej), że błądził. Starał się uciec przed fatum, przeznaczeniem, ale ono i tak go dopadło czyniąc z niego zabójcę. Nie powiem, początkowo zwróciłam swoją uwagę akurat na niego ze względu na nietypowy kolor włosów, ale z każdym kolejnym rozdziałem zakochiwałam się w nim coraz bardziej!

    Okay teraz czekam na wielkie wejście Sakury do Kraju Mrozu.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jest moim numer jeden, dlatego z radością pisałam jego historię. Cieszę się, że i się podobało. :D
      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Layout by Shayen