You're fighting a demon
Your heart keeps on beatin'
You're feeling so close to the edge
You're losing your temper
You want to surrender
I'm talking you down off the ledge
You won't go lonely into this fight
If you just hold me we will survive.
Your heart keeps on beatin'
You're feeling so close to the edge
You're losing your temper
You want to surrender
I'm talking you down off the ledge
You won't go lonely into this fight
If you just hold me we will survive.
Anna Blue - Every Time The Rain Comes Down
Tydzień później, Konoha
Blondynka zadrżała, idąc zimnymi i pustymi korytarzami więzienia należącego do Wioski Liścia. Mimo tego, że ubrała na siebie ciepły, zimowy sweter, który zakładała tylko w trakcie naprawdę surowej, grudniowej pogody, to wciąż odczuwała przenikliwy chłód, jaki panował w tym miejscu. Już teraz była pewna, że na zewnątrz było zdecydowanie cieplej, niż w środku. Musiała to być jedna z tortur i kar, jakie przeprowadzano tu na skazańcach. Zimne i grube mury nie przepuszczały ciepłego powietrza, więc przestępcy odbywający wyrok musieli do końca swojej odsiadki przebywać w tej zimnicy. Odczuwanie dokuczliwego chłodu i ciągłe wyziębienie ciała było doskonałym sposobem na przełamanie nawet najzatwardzialszych. Komendant więzienia doskonale wiedział, w jaki sposób złamać psychikę człowieka, nie podnosząc nawet na niego ręki.
Ino Yamanaka nienawidziła tego miejsca. Na sam jego widok przechodziły ją ciarki, choć tak naprawdę zawsze omijała więzienie szerokim łukiem. W tym miejscu przetrzymywano przez jakiś czas Itachiego i Sasuke, nim w końcu pozwolono im wyjść na wolność. Mimo że mogła odwiedzać młodszego z braci, którego kiedyś kochała, to nie była w stanie tego zrobić. Charakter tego miejsca powodował, że zrezygnowała całkowicie z widoku Sasuke. Wolała nie przebywać w więzieniu więcej, niż było to konieczne.
Zazwyczaj tortury wystarczały, by przesłuchać więźnia i wydobyć z niego wszelkie potrzebne informacje. Dopiero gdy po długich katuszach nie został złamany, wzywano jednego z członków klanu Yamanaka, będących w stanie przejrzeć jego umysł i wspomnienia. Musiała zająć miejsce swojego ojca, który wcześniej się tym zajmował, jako osoba, którą w ostateczności proszono o pomoc. Od czasu wojny, gdy Inochi zginął, minęły dwa lata, w czasie których tylko raz została tutaj wezwana. Tylko jeden z dręczonych tu więźniów okazał się być do tej pory na tyle silny, by się oprzeć. Teraz kolejny raz musiała podjąć się przeszukania umysłu katowanego człowieka.
Wzdrygnęła się, słysząc pełne agonii krzyki, które jej dobiegły, kiedy tylko weszła na część więzienia przeznaczoną do zadawania bólu. Nie chciała nawet wiedzieć, co dokładnie dzieje się za zamkniętymi drzwiami sal, w których przeprowadzano dochodzenia. Przyspieszyła kroku i w tym samym momencie dostrzegła na końcu korytarza dwóch strażników trzymających za ramiona mocno rannego mężczyznę. Wlekli go po ziemi, gdyż sam nie miał już siły, by iść. Ino praktycznie przytuliła się do ściany, by pozwolić im przejść wąskim przejściem. Mężczyźni nawet nie unieśli na nią wzroku. Spodziewała się tego po przestępcy, który zapewne nie był w stanie utrzymać głowy w pionie, jednak zdziwiło ją takie zachowanie ze strony dwojga pracowników. Wydawało jej się, że nie obchodzi ich, kto i po co wchodzi do ich więzienia. Było tak, jakby każdy mógł tutaj wejść bez żadnego nadzoru, bez żadnych podejrzeń. Nie wiedziała jednak, że strażnicy wiedzą o każdym jej kroku, nawet jeśli na nią nie patrzą, przygotowani do działania, jeżeli nie spodoba im się jej zachowanie. Kiedy przeszli obok niej, dostrzegła, że ciągnie się za nimi plama krwi, wydobywająca się ze masakrowanego ciała więźnia. Gwałtownie wciągnęła powietrze przez usta, przez co uniósł się w powietrzu świszczący dźwięk. Jeden z mężczyzn uśmiechnął się kpiąco. Ino szybko odwróciła wzrok i skierowała się znowu do swojego celu.
Odpowiednie drzwi znalazła na samym końcu korytarza. Był to najbardziej oddalony od wejścia punkt w całym zakładzie karnym. To w tym miejscu przesłuchiwano najważniejszych kryminalistów. Niewielu strażników miało tutaj wstęp. Za tymi drzwiami znajdowało się królestwo Ibikiego Morino, mistrza w łamaniu psychiki innych ludzi. Oprócz niego dostęp do tego, co było za drzwiami, miał komendant więzienia i sam Hokage. Niektórzy, w tym właśnie ona, mogli się tutaj znaleźć tylko dzięki pisemnej przepustce otrzymanej od jednego z tej trójki.
Zapukała cicho w drzwi, ale ten odgłos i tak poniósł się echem po całym, wypełnionym ciszą korytarzu. W normalnym wypadku po prostu weszłaby do pomieszczenia, nie robiąc niepotrzebnego hałasu, ale ta sala przesłuchań ciągle była zamknięta. Nie wolno było przeszkadzać Ibikiemu w przesłuchaniach, wchodząc sobie od tak do pomieszczenia. Trzeba było zapukać, a on decydował, czy otworzy przybyszowi drzwi.
Usłyszała trzask, który oznaczał, że osoba wewnątrz otworzyła jej zamek. Drzwi zaczęły nieprzyjemnie skrzypieć, aż się skrzywiła, ale świadoma była, że jest to jedno z kolejnych zabezpieczeń. Dostrzegła w pomieszczeniu Ibikiego, którego się tu spodziewała, ale także Kakashiego i Shikamaru, których widok trochę ją zaskoczył. Myślała, że będzie tu sama z Ibikim i to jemu przekaże wszystkie odkryte informacje, jednak fakt, że była tu ta nadprogramowa dwójka, a także to, w jakim miejscu się znajdowali, sugerował, że przesłuchiwany nie był byle kim i posiadał na tyle ważne wiadomości, by przy ich ujawnieniu pojawił się sam przywódca wioski. Ino przeniosła wzrok na interesującego ją w tym momencie mężczyznę, po czym znowu się wzdrygnęła. Wstrzymała gwałtownie powietrze, a oczy zaszły jej łzami, widząc tak zmaltretowanego człowieka.
Mężczyzna miał na nadgarstkach kajdany, które były przyczepione łańcuchem do sufitu. Wisiał w powietrzu na tyle wysoko, że nie sięgał ziemi. Jednak nawet jeżeli byłby w stanie jej dotknąć, nie mógłby ustać o własnych siłach. Jego nogi były powyginane pod dziwnymi kątami, skórę na udzie i łydce miał przeciętą przez wystające z niej fragmenty zmiażdżonych kości. Kołysał się w powietrzu pod wpływem delikatnego powiewu powietrza, wydobywającego się z niewielkiego wiatraka umieszczonego w ścianie tuż za nim, a każdy, nawet najmniejszy ruch powodował ciche jęki bólu. Cały ciężar jego ciała utrzymywały tylko ręce, które także były dziwnie powyginane. Pod nim znajdowała się kałuża posoki, jaka wypływała z jego licznych ran. Nieokryty niczym tułów pokryty był wieloma siniakami i krwiakami, świadczącymi o urazach wewnętrznych i prawdopodobnie o połamanych żebrach. Kiedyś kruczoczarne, długie włosy były teraz oblepione grubą warstwą jego krwi, spod której ledwie można było dopatrzeć się koloru kosmyków. Przystojna niegdyś twarz stała się purpurowa i mocno spuchnięta. Była tak bardzo zdeformowana, że zupełnie uniemożliwiło to rozpoznanie rysów jego twarzy. Błękitnych oczu nie widziała zupełnie, zalane zostały przez krew spływającą z rozwalonych łuków brwiowych. Nie chciała nawet myśleć, w jak złym był stanie i jak mało dzieliło go od śmierci.
W momencie, w którym weszła do sali, podniósł na nią pełen bólu wzrok. Zlustrował jej sylwetkę zaskakująco przytomnie, po czym krótko się zaśmiał, co prawie natychmiast ustało, zastąpione przez głośne stęknięcie bólu. Uśmiechnął się do niej, a Ino zobaczyła, jak z jego ust wydostaje się kolejna porcja juchy, którą splunął na ziemię.
- Przyszłaś na pokaz, dziewczyno? Zaraz powinniśmy zacząć, choć nie wiem, czy ten widok jest odpowiedni dla kobiety - powiedział cicho, a chwilę po tym jego jamę ustną po raz kolejny zalała porcja szkarłatnego płynu, którym się zakrztusił. Ciszę przecięło szaleńcze kasłanie, które miało go ocalić od uduszenia się. Krew zaczęła spływać strumieniem na podłogę.
Ino nie odpowiedziała, posyłając Kakashiemu i Shikamaru rozżalone spojrzenie. Oni również nie wyglądali, jakby czuli się dobrze z tym, w jakim stanie znalazł się więzień. Chłopak był blady, zaciskał mocno usta, wpatrując się w kartki, które nerwowo ściskał w dłoniach. Hatake patrzył na skazanego, jednak pod surowym spojrzeniem widziała lekkie zmartwienie. On również, tak jak dziewczyna, przyszedł dopiero przed chwilą i wcześniej nie miał okazji widzieć zamęczonego więźnia.
- Ibiki, powinieneś był nam powiedzieć wcześniej, że niczego z niego nie wyciągniesz - mruknął, podchodząc bliżej wiszącego mężczyzny, który uniósł na niego wzrok. Brunet jakby dopiero teraz uzmysłowił sobie, z kim ma do czynienia, bo po krótkiej chwili skinął głową z szacunkiem. Tuż po tym jego głowa opadła, kiedy w końcu zemdlał. - Ściągnij go natychmiast.
Morino wykonał polecenie i pociągnął dźwignię zwalniającą łańcuchy, a Ino wraz z Shikamaru złapali opadające na ziemię bezwładne ciało i delikatnie je na niej położyli. Blondynka natychmiast użyła medycznej chakry, nie czekając na polecenie Hokage. Sprawdziła stan rannego i tak jak oczekiwała, doszukała się u niego wielu obrażeń wewnętrznych. Ibiki musiał go nie oszczędzać. Mimo to żadne z nich nie było śmiertelne. Mężczyzna wiedział, w jaki sposób zadać jak najwięcej bólu, nie doprowadzając przy tym więźnia do śmierci. Ino skrzywiła się, nie wiedząc, czy odejście z tego świata nie byłoby dla przesłuchiwanych lepszym wyjściem.
- Mogę go przesłuchać. Skazany przeżyje wejście do swojego umysłu - stwierdziła po kilku minutach intensywnych badań. Szósty skinął głową, pochylił się przy niej i podał jej kilka kartek, które dotychczas trzymał. Dziewczyna natychmiast na nie spojrzała.
- To Iesada Sakabe, jeden z ważniejszych ludzi Danzō. Można powiedzieć, że to on dowodził rozwiązanym po jego śmierci Korzeniem, a raczej tym, co z niego zostało. Wciąż wielu jego członków pozostaje na wolności. Od kilku, których zdołaliśmy złapać, dowiedzieliśmy się, że oprócz niego istniała druga, bardzo ważna w organizacji osoba, używająca pseudonimu, a której prawdziwej tożsamości nie znał nikt, poza nim i samym Danzō. Jak widać, tortury niczego z niego nie wyciągnęły. Shimura zadbał o odpowiednie przeszkolenie Sakabe - wyjaśnił krótko Kakashi, po czym cicho westchnął i wyprostował się. Ino przekazała mu dokumenty, które zdążyła pobieżnie przejrzeć.
- Mam dowiedzieć się, kim jest ta osoba? - zapytała cicho. Uklękła obok Iesady i odkleiła od jego twarzy przyklejone kosmyki włosów. Położyła delikatnie dłoń na jego czole, jakby obawiała się, że jej dotyk sprawi mu ból. Chłopak jednak był teraz nieprzytomny i na szczęście nic nie czuł.
- Tak, to przede wszystkim. Ale chcę też znać nazwiska innych członków, którzy wciąż są wierni pamięci Danzō. Muszę wiedzieć, czym się teraz zajmują i czy planują atak na Konohę. Spróbuj też znaleźć powiązanie między nimi, a nową organizacją, która was zaatakowała.
Na wspomnienie niedawnego ataku blondynkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz, ale skinęła głową i zabrała się do pracy. Wdarcie się do głowy Sakabe nie sprawiło jej najmniejszego problemu. Utrata przytomności przez mężczyznę zdecydowanie ułatwiła jej pracę, gdyż nie wyczuła żadnego oporu, gdy przebijała się przez bariery jego umysłu.
Nie czepiała się żadnego, konkretnego wspomnienia, szukając tylko tych, które mogły ją zainteresować. Widziała tysiące obrazów, ale szybko je odrzucała, nie chcąc widzieć tego, co kiedyś robił. Widziała wiele strasznych rzeczy. Zabił dziesiątki, może nawet setki ludzi z rozkazu swojego szefa, lecz po każdym popełnionym przez siebie morderstwie opłakiwał swoje ofiary i zadośćuczyniał swoje występki ich rodzinom. Nie miał wyboru, musiał słuchać Danzō, a to powoli zabijało jego duszę.
Z każdym złym uczynkiem zatracał się coraz bardziej, aż w końcu pojawiła się dla niego nadzieja. Nie znalazła jeszcze w jego pamięci jej obrazu, ale Iesada często wspominał, że do organizacji dołączyła młoda kobieta, nazywana przez wszystkich Nozomi, a to imię oznaczało właśnie nadzieję. Danzō od razu uznał ją za swoją ulubienicę i pozwalał jej na wszystko, jednak Iesada nie rozumiał dlaczego.
Ciąg jego myśli sprawił, że Ino zrozumiała, iż Nozomi pomogła mu odzyskać spokój duszy. Stała się jego pierwszą i jedyną przyjaciółką. Opowiadał jej o tym, co robił, a ona przyjmowała wszystko z wyrozumiałością. Słuchała go, a tego nikt nigdy dla niego nie zrobił. Sama również się przed nim otworzyła. Wyznała mu swoje prawdziwe imię, a także to, co robiła dla Danzō i to, co otrzymała od niego w zamian.
Ino szukała w jego umyśle czegoś więcej, nie potrafiła jednak znaleźć wspomnienia, w którym ta kobieta byłaby obecna. Doszukała się jedynie tysięcy momentów, kiedy mężczyzna o niej myślał. Nawet w swojej głowie nazywał ją wciąż zmyślonym pseudonimem, wzbraniał się przed używaniem jej prawdziwego imienia, bo dla niego ona wciąż była tylko nadzieją.
W końcu coś znalazła. W jej głowie zapaliła się żarówka, kiedy Iesada wspomniał, że jego nowa przyjaciółka miała zamiar zmienić kolor swoich wyjątkowych i pięknych włosów, czego on natychmiast jej odradził. Blondynka wytężyła umysł jeszcze intensywniej, aż w końcu znalazła to, czego potrzebowała. Przed oczami Iesady zmaterializowała się w końcu twarz kobiety.
Zapłakała w duchu, gdy zorientowała się, co dokładnie widzi. Nie była w stanie uczepić się żadnego konkretnego wspomnienia, bo wpadła w tak ogromną panikę. Obrazy latały jej przed oczami jak szalone. Nie mogła złapać niczego. Widziała tylko jakieś wyrywki, które zupełnie nie miały sensu, gdy nie były połączone w całość. Wyłapywała jedynie pojedyncze słowa, nie zdania. Śmierć. Danzō. Nozomi. Tsutomu. Trucizna. Plan. Szaleństwo. Histeria.
Powoli zaczęła wariować. Miała w głowie ogromny chaos. Jej myśli przeplatały się z myślami Sakabe. W końcu wyczuła czyjąś obecność i zrozumiała, że mężczyzna odzyskał przytomność i zaczął z nią walczyć, wpychając jej do głowy wszystko, tylko nie to, co chciała widzieć. Warknęła wściekła, nie chcąc do siebie dopuścić myśli, że ktoś miał na tyle potężny umysł, by oprzeć się sile członka klanu Yamanaka. Zaklęła siarczyście i skupiła się na ataku. Po chwili wyczuła, że druga obecność powoli zanika, co ogromnie ją zdziwiło, jednak nie zastanawiała się nad tym dłużej, tylko wpatrzyła się w ostatnie wspomnienie, o którym mężczyzna pomyślał tuż przed kapitulacją.
Była w jakimś ciemnym pomieszczeniu, albo raczej to Iesada był, bo patrzyła przecież jego oczami. Obudziło go otwarcie drzwi, bo mimo że było bardzo ciche, to zdążył już nauczyć się wyłapywać ten moment, gdy się otwierają, a przejść ma przez nie jego kat. Zdziwiło go lekko to, że drzwi nie skrzypiały, jak było zawsze, jednak nie skupił dłużej na tym swojej uwagi. Spodziewał się ujrzeć naznaczoną bliznami twarz Ibikiego Morino, jednak tym razem było inaczej. Dzięki słabemu światłu, które padało z korytarza dostrzegł, że stoi tam jakiś strażnik, którego nigdy wcześniej nie widział. Mężczyzna obejrzał się do tyłu, patrząc, czy nikt go nie widzi, a kiedy już się upewnił, że jest bezpiecznie, podszedł do leżącego na ziemi Sakabe, który od razu poznał jednego ze swoich towarzyszy, jednak w tamtym momencie nie był w stanie przypomnieć sobie jego imienia.
- Nozomi przysyła pozdrowienia - mruknął tamten, schylając się i wciskając rękę do kieszeni munduru, z której po chwili coś wyciągnął. - To dla ciebie. Wsadź pod język i użyj w odpowiedniej chwili.
Od razu, kiedy to powiedział, rzucił przedmiotem w bruneta i wyszedł. Iesada uniósł drżącą ręką na wysokość oczu rzecz, którą otrzymał i przyjrzał jej się uważnie. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Natychmiast skorzystał z rady kolegi.
Ino wrzasnęła przeraźliwie, wychodząc szybko z jego umysłu. Rzuciła się gwałtownie na więźnia, spotykając się z zaskoczonym wzrokiem stojącej za nią trójki. Nie przejęła się tym w żadnym stopniu, tylko otworzyła trzęsącą się dłonią usta Sakabe, odnajdując w nich przegryzioną kapsułkę. Jęknęła w niedowierzaniu, jednak szybko wsadziła mężczyźnie rękę do gardła, zamierzając spowodować wymioty. Udało jej się to natychmiast, jednak chwilę później poczuła na ramionach ręce, które gwałtownie odciągnęły ją od mężczyzny zalewającego się swoimi płynami, zabarwionymi na czerwono. Brunet uniósł na nią wzrok, posyłając jej delikatny uśmiech.
- To na nic. Ona wie, jakiej trucizny użyć. Wystarczyła tylko odrobina - wychrypiał, a każde wydobywające się z jego gardła słowo było coraz cichsze. Westchnął słabo, a cały ból, jaki do tej pory odczuwał, odszedł. Spojrzał w górę, jakby mógł ujrzeć zamiast brudnego, zapleśniałego sufitu czyste, błękitne niebo, jakby mógł poczuć na twarzy ciepłe promienie słońca. W czasie ostatniego tchnienia przywołał w myślach jej twarz rozjaśnioną przez uśmiech. Wyszeptał jej prawdziwe imię.
Śmierć była dla niego niezwykle łaskawa, przyszła do niego bardzo szybko. Trucizna prędko dostała się do krwioobiegu i dotarła do serca, od razu powodując jego zatrzymanie. Iesada odszedł z tego świata bez jakiegokolwiek bólu. Śmierć nie zadała mu żadnego cierpienia w przeciwieństwie do życia, które dla niego było drogą przez mękę.
- Czy... - zaczął Shikamaru ostrożnie - on wypowiedział imię Sakury?
Ino załkała, chowając twarz w dłoniach. Przyjaciel szybko do niej podszedł i ją objął. Wtuliła się w jego tors, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczyła. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie byłaby w stanie sobie tego wyobrazić. Mężczyźni czekali cierpliwie, aż będzie w stanie mówić. Blondynka długi czas zanosiła się płaczem, a szatyn kołysał ją w swoich ramionach do czasu, aż się uspokoiła. Wciągnęła w końcu powietrze, a Shikamaru ścisnął jej dłoń, próbując dodać jej otuchy.
- Nozomi to tak naprawdę Sakura, nasza Sakura - wyszeptała cicho, a mężczyźni przysunęli się do niej jeszcze bliżej, by wszystko usłyszeć. - Nie widziałam wszystkiego, bo Iesada walczył zaciekle, co najpierw zrzuciłam na swój stan. Myślałam, że nie jestem w stanie przyjrzeć się niczemu dokładnie, bo wpadłam w panikę, gdy zrozumiałam, że to o nią chodzi... Ale to był on. On stawił mi opór, kiedy już odzyskał przytomność. Podrzucał mi dziwne obrazy. Potem nagle przestał walczyć. Udało mi się dostać do jednego z ostatnich wspomnień. Jakiś człowiek przyszedł do tej celi i dał mu truciznę, której miał użyć, gdy nie będzie miał wyjścia. To trucizna od Sakury... Zabija w kilka chwil. Przestał ze mną walczyć, bo ta substancja zaczęła już działać.
Urwała nieskładne wyjaśnienia, patrząc zmartwiona w oczy Kakashiego, który przetarł dłonią twarz, słysząc imię swojej byłej uczennicy. Wymienił z Shikamaru zaniepokojone spojrzenie.
- Chcesz powiedzieć, że to Sakura była najbliższym współpracownikiem Danzō? - zapytał ostrożnie, nie mogąc uwierzyć, że musi zadać takie pytanie, które kiedyś byłoby dla niego zupełnie niedorzeczne.
- Tak, to ona - odpowiedziała szeptem dziewczyna, wpatrując się pustym wzrokiem w zastygłą już twarz martwego mężczyzny, leżącego tuż przed nią. - Nie jestem w stanie powiedzieć niczego więcej. Wiem tylko tyle, że Sakura coś dla niego robiła i w zamian za to on też jej coś dawał.
Kakashi dosłownie wyleciał z pomieszczenia, na nikogo nie czekając. Shikamaru obejrzał się na przyjaciółkę, ale doszedł do wniosku, że sobie poradzi. Pobiegł za Hokage wiedząc, że czeka ich teraz wiele pracy w związku z tym, czego właśnie się dowiedzieli. Ibiki natomiast ruszył chwilę później, żeby powiadomić ekipę sprzątającą o kolejnym ciele do usunięcia.
Blondynka została pozostawiona sama sobie z martwym ciałem człowieka, od którego mogła dowiedzieć się, dlaczego jej ukochana przyjaciółka dopuściła się czegoś tak strasznego, jak współpraca z najgorszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widziała Konoha.
****
W tym samym czasie, północna część Kraju Gorących Źródeł, niedaleko granicy z Krajem Mrozów
Tym razem było zupełnie inaczej. Tak jak jeszcze niedawno cwałowali przez te tereny jak szaleni, byleby tylko dotrzeć do wioski na czas, tak teraz ich tempo można by porównać do tempa muchy poruszającej się w smole. Jednak ten stan nie zadowalał jedynie Itachiego. Pozostała trójka nie widziała w tym nic nienormalnego i ignorowała raz pytające, a raz zirytowane spojrzenia bruneta, którego może by to nie denerwowało, gdyby byli łaskawi wyjaśnić mu, co oni wyprawiają.
Od momentu, w którym wyruszyli z wioski, wciąż obserwował ich dziwne zachowanie. Już na samym początku wędrówki ustalili, że do pewnego etapu podróżować będą tylko nocą, natomiast w dzień będą odpoczywać. Zawsze jedna osoba z tej trójki pozostawała z tyłu, w niewiadomym dla Itachiego celu, a do ich obozu docierała dopiero godzinę czy dwie po rozłożeniu go przez resztę. Potem siadali w oddaleniu od Uchihy i cicho o czymś dyskutowali, nie pozwalając mu się do nich dołączyć. Nie rozpalali ogniska, mimo że noce jak i dnie były coraz zimniejsze.
Brunet zupełnie tego nie rozumiał. Czasy, gdy trzeba było wystrzegać się każdego podróżnego poruszającego się po traktach już minęły. Ich zachowanie dało mu do myślenia.
Do myślenia dała mu jeszcze jedna sytuacja, która wydarzyła się dokładnie trzy dni temu. Tego dnia to Sakura była osobą, która została z tyłu. Jak co dzień, pozostała trójka rozbiła obozowisko, które składało się zaledwie z czterech niewielkich namiotów, rozstawionych tuż obok siebie na małej polanie. Ryoichi i Keiji siedzieli ukryci w cieniu, a Itachi w osamotnieniu zastanawiał się nad swoją nieciekawą sytuacją. Wtedy spomiędzy drzew wyszła różowowłosa. Jej wygląd zupełnie odbiegał od tego, co Itachi widział u niej do tej pory.
Dziewczyna wyglądała strasznie. Miała twarz o nienaturalnym i niezdrowym kredwowobiałym odcieniu. Po policzku spływała jej krew z niewielkich rozcięć, których najprawdopodobniej nabawiła się, biegnąc w pośpiechu przez las. Płaszcz, czy też raczej coś, co kiedyś nim było, teraz wyglądało jak podarta szmata, nadająca się już jedynie do wytarcia podłogi. Sakura rozejrzała się po otoczeniu półprzytomnym wzrokiem, a kiedy na swojej drodze spotkała twarz bruneta, jedynie przeleciała po niej spojrzeniem. Dopiero po krótkiej chwili dostrzegła dwójkę przyjaciół, którzy nie byli zbyt widoczni w cieniu namiotu przez to, że słońce dopiero zaczęło wschodzić. Patrzyła na nich otępiałym wzrokiem, a oni zdrętwieli, gdy tylko ją zobaczyli. W jej oczach był taki ból, że Itachi poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu.
Różowowłosa opadła na kolana, nie mogąc już dłużej ustać na nogach. Z dłoni wypadła jej pomięta kartka, którą dotychczas zaciskała kurczowo w pięści. Ryoichi i Keiji doskoczyli do przyjaciółki w mig, łapiąc ją pod ramiona, ale ona odtrąciła ich pomoc. Klęczała w kałuży powstałej przez padający niedawno deszcz, wbijając spojrzenie w niewielki świstek papieru, który zaczął już przemiękać pod wpływem wody.
Niebieskooki ostrożnie wyciągnął po nią rękę, jakby miała zapalić się w jego dłoniach od samego dotyku. Przeniósł niepewny wzrok z dziewczyny na tekst i zaczął go śledzić wzrokiem. Wraz z każdym kolejnym przeczytanym słowem zmieniał się wyraz jego twarzy. W końcu uniósł sposępniały wzrok na zielonowłosego i podał mu kartkę.
Keiji szybkim ruchem odebrał liścik i jeszcze szybciej, nie zagłębiając się w szczegóły, przebiegł po nim spojrzeniem. Uwadze Itachiego nie uszedł fakt, że Narato od razu zbladł i spojrzał przygnębiony na Sakurę, która wciąż klęczała na ziemi. Zapadła nieprzyjemna dla uszu cisza, a Itachi był pewny, że to nie on powinien ją przerwać. Ryoichi i Keiji wymienili porozumiewawcze spojrzenie, po którym zielonowłosy kucnął przy niej i pomógł jej się podnieść. Tym razem nie protestowała. Wciągnęła gwałtownie powietrze, jakby miało jej to przywrócić chociaż odrobinę siły. Po krótkiej chwili uniosła głowę i na nich spojrzała.
- Mają go - wyszeptała cicho. Przymknęła powieki, starając się, by nie popłynęły jej łzy, które już zaczynały się zbierać w oczach. To nie był czas na płacz. Nie mogła rozkleić się w takim momencie.
Zamrugała gwałtownie, podejmując szybką decyzję. Rozejrzała się, prędko odnajdując cel poszukiwań. Błyskawicznie dobiegła do swojego plecaka, i ignorując zdziwione spojrzenia trójki mężczyzn, zaczęła w nim namiętnie grzebać. W końcu wyciągnęła z bocznej kieszeni niewielką kapsułkę, którą ułożyła na dłoni. Na jej widok pobladła jeszcze bardziej. Momentalnie przygasła, szybko nabierając wątpliwości, czy rzeczywiście miała dobry pomysł.
Tak bardzo skupiła się na ampułce trucizny, którą trzymała w ręce, że nie zwróciła uwagi na to, że Keiji znalazł się tuż obok niej i sięgnął ręką po kapsułkę. Dziewczyna milczała uparcie, gdy dokładnie oglądał ampułkę, marszcząc brwi w zamyśleniu. Delikatnie ją otworzył, uważając, by nie wydostała się z niej nawet kropelka. Powąchał substancję, po czym ostrożnie umoczył najmniejszy palec w truciźnie. Kiedy już ją rozpoznał, ostrożnie zamknął naczynie i uniósł na przyjaciółkę pytający wzrok.
- Szybka śmierć bez bólu. Dla kogo to trzymałaś, bo chyba nie dla niego, co? - zapytał cicho. Ryoichi podszedł bliżej, wpatrując się zachmurzonym wzrokiem w różowowłosą, która nie zamierzała odpowiadać na zadane pytanie. Podniosła się szybko, wyrwała z dłoni przyjaciela truciznę i znowu sięgnęła ręką do plecaka, z którego wyciągnęła kartkę papieru i długopis. Szybko zaczęła kreślić na niej wyrazy. Jeszcze pisząc, wydała z siebie dwa cienkie i ciche piski, na które natychmiast zareagowała biała mysz ukrywająca się w jej namiocie. Zwierzę natychmiast podbiegło do kobiety, która przymocowała liścik do jego łapki.
- Sakura - zaczął ostrożnie Ryoichi - upewnij się jeszcze, czy naprawdę tego chcesz.
Keiji westchnął ciężko, posyłając mu zdenerwowane spojrzenie.
- Doskonale wiesz, że w tym wypadku nie ma znaczenia, czego ona chce. Po prostu nie ma innego wyjścia. Jeśli mu tego nie wyślemy, zakatują go na śmierć. W najlepszym wypadku to nam dobiorą się do skóry, jeśli nie da rady wytrzymać i wszystko wypapla.
Dziewiętnastolatka uniosła głową, wciąż milcząc. Rozejrzała się po okolicy, jakby miała gdzieś tam znaleźć jakieś lepsze rozwiązanie, które nie sprowadzałoby śmierci na jej przyjaciela. Napotkała na drodze oczy Itachiego, który patrzył na tę sytuację z konsternacją. Coraz mniej rozumiał. Im dłużej przebywał w towarzystwie Sakury, tym większy miał zamęt w głowie. Korzystając z okazji, że zwróciła na niego uwagę, postanowił zapytać.
- O co w tym wszystkim chodzi? Nie sądzicie, że powinniście mi coś wyjaśnić? - Brunet zmarszczył brwi, kiedy dziewczyna natychmiast odwróciła od niego spojrzenie. Przygryzła wargę, patrząc prosząco na Ryoichiego, który kiwnął powoli głową.
- Przyjaciel Sakury dostał się w ręce naszego wroga. Jeśli jeszcze żyje, to na pewno go torturują. Chcemy mu wysłać truciznę i zaoszczędzić mu bólu - wyjaśnił krótko.
Sakura patrzyła na mysz, nadal nie wiedząc, co powinna zrobić. Nie mogła się zdecydować, a w tym momencie każda sekunda była ważna. Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając przy tym paznokcie w skórę, przebijając ją w kilku miejscach. Lekki ból, który poczuła, pozwolił jej wrócić na ziemię. Musiała to zrobić, a mimo to nie potrafiła wydobyć z siebie żadnych słów.
- Zanieś to Akane - mruknął w końcu Keiji, postanawiając zlitować się nad przyjaciółką.
Ostatecznie to on zdecydował o śmierci jej przyjaciela. Nie chciał zrzucać na nią tego obciążenia. Dziewczyna nie byłaby w stanie poradzić sobie z wyrzutami sumienia, które ciągle by ją dręczyły z powodu podjętej decyzji. On zabił już wystarczająco dużo osób, by wiedzieć, jak stłamsić w sobie poczucie winy. Sakura również zabijała, ale nigdy nie były to ważne dla niej osoby. Nie byłaby w stanie skrzywdzić kogoś sobie bliskiego.
Nawet gdyby chciała powstrzymać wysłanie listu, to nie mogłaby tego zrobić. Klamka już zapadła, bo zwierzę natychmiast wykonało rozkaz zielonowłosego i zniknęło, co przywitało się ze zdziwieniem Itachiego. Uniósł na ten widok brwi, ale żadne z pozostałej trójki nie zwróciło na niego najmniejszej uwagi. Sakura nie spojrzała na żadnego z mężczyzn, kiedy wchodziła do swojego namiotu. Nie była zła na Keijiego, ale chciała w spokoju przeżyć żałobę po przyjacielu. Pozostała dwójka była świadoma jej stanu, więc po chwili uczynili to samo. Wszyscy zakopali się w swoich namiotach. Po raz pierwszy od bardzo dawna spędzali czas samotnie. Zapadło milczenie, od czasu do czasu przerywane cichym szlochem dziewiętnastolatki.
Od tego czasu minęły trzy dni i sytuacja wciąż się nie polepszyła. Sakura nie odezwała się ani razu od tamtego momentu. Wcześniej ona, Keiji i Ryoichi wymieniali się w trakcie tej podróży tak, by jedno z nich pozostawało zawsze z tyłu, jednak teraz to dziewczyna przejęła całkowicie tę robotę. Do obozu trafiała dopiero po kilku godzinach, kiedy reszta już spała. Ostatniego dnia Itachi nie spał, próbując wyłapać moment, gdy przyjdzie, jednak kobieta wślizgnęła się koło południa do obozowiska zupełnie bezszelestnie, czego on nie nie dał rady wyłapać.
Tego dnia Itachi postanowił, że będzie na nią czekał. Chciał z nią porozmawiać.
Dlatego też czekając w namiocie, nasłuchiwał równomiernych oddechów dwóch pozostałych mężczyzn. Usnęli bardzo szybko, co brunet przyjął z wielką aprobatą. Wyszedł wolno z namiotu, by nie narobić niepotrzebnego hałasu i usiadł pod drzewem, ignorując całkowicie panujący ziąb. Przymknął oczy, nasłuchując dźwięków przyrody. Słyszał przelewającą się w strumieniu wodę, a także śpiewy niektórych ptaków, które nie odleciały jeszcze w cieplejsze rejony. Wiedział, że gdzieś w pobliżu znajduje się kret ryjący pod ziemią kolejne tunele, a za niewielkim pagórkiem niedaleko stąd ukrywa się mała sarna.
W ten sposób szybko zorientował się, że dziewczyna nadchodziła. Jej obecność została odnotowana przez zwierzęta, które zamilkły, próbując rozpoznać, czy stanowiła dla nich zagrożenie. Nawet gdyby Itachi nie próbował za pomocą przyrody odkryć obecności innych osób, to udałoby mu się to, gdyż dziewczyna strasznie hałasowała. Było inaczej niż ostatnio, kiedy zakradła się do obozowiska przy zupełnej nieświadomości mężczyzny. Teraz deptała liście i gałęzie, zupełnie nie zważając na to, że wydawane przez to szelesty i trzaski zakłócają panującą w lesie ciszę. Reką odgarniała gałęzie drzew, które potem z głośnym świstem powracały na swoje miejsce.
Kiedy w końcu ją zobaczył, dostrzegł natychmiast jej podkrążone i zmęczone oczy. W dłoni trzymała świstek papieru, który natychmiast upadł na ziemię, gdy tylko zobaczyła czekającego na nią mężczyznę. Itachi podszedł do niej i sięgnął po karteczkę, nim wiatr zdążył ponieść ją gdzieś dalej.
- Załatwione - przeczytał na głos, na co dziewczyna posłała mu nieco żywsze, rozzłoszczone spojrzenie. Poirytowana wyrwała mu liścik z reki i natychmiast schowała go przed jego oczami, wsadzając do kabury.
- Nikt ci nie mówił, że nie czyta się cudzej korespondencji? - zapytała cicho, zachrypniętym od długiego milczenia głosem. Odwróciła od niego wzrok i spróbowała go wyminąć, by pójść do namiotu, lecz mężczyzna złapał ją za nadgarstek i przytrzymał w miejscu.
- Posłuchaj mnie, Sakura. Wiem, że nie chcesz mi o niczym powiedzieć, ale czy nie sądzisz, że jednak powinnaś mi chociaż trochę wyjaśnić? Co tu się w ogóle dzieje? Dlaczego twój przyjaciel został pojmany przez twojego wroga? I w ogóle skąd się wziął ten wróg? Kim on jest?
Dziewczyna zacisnęła zęby i szybko wyrwała rękę z jego uścisku. Pomasowała nadgarstek, wbijając niepewny wzrok w ziemię. Westchnęła i pokręciła powoli głową.
- Nie powinieneś był z nami wyruszać - rzekła cicho i spojrzała mu w oczy. Itachi dostrzegł w nich ostrzeżenie.
- Dlaczego? - zapytał, marszcząc brwi. Różowowłosa przejechała ręką po twarzy, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- W Kraju Mrozów nie jest bezpiecznie. W każdej chwili można tam zginąć.
Itachi zmarszczył brwi w zastanowieniu. Kiedy odwróciła wzrok, domyślił się, że nie powiedziała całej prawdy.
- W takim razie, dlaczego ty się tam udajesz? Nie chcesz przeżyć?
- Kraj Mrozów jest teraz moim domem, a jego mieszkańcy rodziną. Rodziny się nie zostawia. Potrzebują mnie tam bardziej, niż ludzie mieszkający w Wiosce Liścia, czy gdziekolwiek indziej. Powinieneś wiedzieć, jak to jest, Itachi, kiedy robisz coś niebezpiecznego dla dobra innych. Proszę cię, przemyśl, czy rzeczywiście chcesz wejść w to raz jeszcze. Odzyskałeś swoje dawne życie, masz brata, który zrezygnował z zemsty, wioska cię uniewinniła. Możesz założyć rodzinę i być szczęśliwy. Nie rezygnuj z tego, bo z nami nie czeka cię nic dobrego.
Mężczyzna od razu zdał sobie sprawę, co miała na myśli. Kiwnął dziewczynie głową, zgadzając się na jej prośbę, ale mimo to wiedział już, jaką decyzję podejmie.
Oświadczam wszem i wobec, że chcę mieć znowu gorączkę. Nawet nie wiecie, jak przyjemnie mi się pisało pierwszą część rozdziału z perspektywy Ino, kiedy nawet nie wiedziałam, co piszę.
Taaaaa, a druga część w ogóle mi się nie podoba. Chyba muszę częściej być chora.
Dobra, obiecuję, że wkrótce wszystko zacznie się wyjaśniać. Naprawdę. :D
I czy zauważył ktoś coś sprzecznego pomiędzy pierwszym fragmentem, a drugim?
Przepraszam, że tak późno! Pierwszego dnia zauważyłam nową notatkę, ale zwyczajnie nie miałam ochoty nigdzie się udzielać; czasami taki czas nawiedza człowieka :/
OdpowiedzUsuńFragment z Ino był boski. Dobrego autora można poznać po opisach. Normalnie sama czułam jej niepewność i strach. Czapki z głów!
Nie mam pojęcia, o jaką sprzeczność chodzi. Przepraszam bardzo, ale chwilami bywam tępa xD Tylko fakt, że nazwała Konohe "wrogiem" zmusił do wnikliwszej analizy. Kraj Mrozu jest teraz jej nowym domem, to o niego się troszczy i walczy. Tylko zastanawia mnie, dlaczego tak postrzega Liścia. Oczywiście Kraj Ognia, jako jeden z największych, ma mnóstwo wrogów i nie wszystko z tego, to wymysły itp. Jako mocarstwo, na pewno ma wiele brudu za uszami i nie jest taką idyllą, na jaką kreuje ją anime. Więksi zawsze próbowali podporządkować sobie maluczkich. Chodzi o pozycje, ale i gospodarkę i ekonomię, bo będąc numerem jeden jako odbiorca misji czynią swój kraj bogatszym i bardziej wpływowym. Tylko naprawdę zastanawia mnie, co ta nasza Sakurka wyprawiała z Danzo. To zbiło mnie z tropu całkowicie! Początkowo pomyślałam, że z jakiegoś powodu musiała to zrobić. Potrzebowała informacji lub wpływów do czegoś, o czym jeszcze nie wiemy. Tylko nazywanie Konohy wrogiem zmusiło mnie do zastanowienia się raz jeszcze. Może Kraj Ognia (jako całe państwo, a nie osada shinobi) i lord feudalny chcą przejąć/zniszczyć/pokonać Kraj Mrozu? Ahhh, tyle pytań!
Bardzo dobry rozdział. Chcę więcej, więcej! Tak bardzo żałuję, że to nie książka lub opowiadanie w jakimś periodyku i nie mogę odwrócić strony i czytać dalej xD
Buziaki~
A i ten obrazek jest super. Śmiechłam, mimo że już długo krąży po internetach i widziałam go parę razy xD
UsuńTak, rozumiem to doskonale, też tak czasami mam. ^^
UsuńA bardzo dziękuję. :D Mnie samej wydawało się, że jest to jeden z lepiej napisanych fragmentów do tej pory w moim opowiadaniu. :)
O cholercia, co ja narobiłam. XD Tyle teorii, ale czy choć jedna z nich okaże się prawdziwa? ^^ Jestem ciekawa, jakie teorie spiskowe mają inni czytelnicy. XD
Niedługo będzie więcej. Wczoraj napisałam już 40% następnego rozdziału. :P
PS Itachi w końcu załapie, że Sakura jest interesująca. :P
Mnie też ten obrazek strasznie śmieszy, nawet jeśli czytam go po raz tysięczny. ^^
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. :D
Na samym początku chciałabym przeprosić, że dawno nie dawałam oznak życia na Twoim blogu. Kiedy znalazłam czas, zdecydowałam się nadrobić opowiadania, na których mam zaległości i zaczęłam od Twojego. Mega żałuję, że nie czytałam a bieżąco, bo to co pisałaś w rozdziałach było naprawdę fenomenalne!
OdpowiedzUsuńNie mogłam przez ciebie spać kobieto xD. Sytuacja z Sakurą nie dawała mi spokoju. W innych opowiadaniach z reguły zdrajcą okazuje się Sasuke, bądź Itachi, ale Haruno kompletnie się nie spodziewałam. Dziewczyno zasługujesz na ogromną pochwałę! Zaczynając bloga coś przeczuwałam, że Sakurcia nie zachowuje się normalnie, a wręcz podejrzanie, jednakże przenigdy bym nie wpadła, że mogłaby się okazać taka, jaką nam przedstawiłaś. Wciąż nie potrafię przestać się zachwycać!
Kobieta ma jaja, nie ma co. Z tą trucizną również miałaś świetny pomysł. Ogólnie, chyba rozdział dziesiąty należy do moich ulubionych. Kończąc go, miała ochotę zacząć od początku. Sytuacja, w której Ino musiała wbić się w umysł mężczyzny powalił mnie. Również masz za to wielkiego plusa! Do tego opis tortur – był tak rzeczywisty, że gdybym była na miejscu Yamanaki i to widziała, to bym chyba nie przestała wymiotować. Cieszę się, że taki opis również znalazł się u ciebie! Z każdą notką znajdowałam coraz więcej zaskakujących momentów 😊. Tak trzymać!
Co do końca… ITACHI, NO NARESZCIE <3
Szkoda mi się go zrobiło, kiedy Sakura stwierdziła, że nie powinien z nimi wyruszać. Oj dziewczyno, jeszcze nie wiesz, że popełniłabyś błąd, gdyby go nie było przy tobie! Doskonale wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, czyż nie :D?
Kraj Mrozów drugim domem Haruno? No no no, robi się jeszcze bardziej interesująco, niż myślałam. Coś mi się wydaje, iż domyślam się, jaka decyzję mógł podjąć Uchiha :> Oj, jedenasty rozdział zapewne wgniecie czytelników w fotel!
Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę, że potrafisz pisać podczas gorączki. Kiedy jestem chora nie mam sił wstać po laptopa, co dopiero odpalić worda i coś naskrobać. Nie ważne, czy wiedziałaś co tworzyć, czy nie, wiedz, że wyszło ci wspaniale <3. I nie rozumiem, czemu nie podoba Ci się druga cześć! Była tak samo wciągając, co poprzednia. Wiedz, że możesz mi zaufać :*
Czekam z niecierpliwością na kontynuacje. Tym razem OBIECUJĘ, że nie zaniedbam Twojego opowiadania. Wciąż pluje sobie w brodę, iż miałam tyle rozdziałów do nadrobienia ;--;. Grunt, że czytało mi się je z ogromną przyjemnością <3
Czy znalazłam coś sprzecznego? Przyznam się bez bicia, że nie bardzo, ale to mogło być spowodowane moim zmęczeniem po całodziennym szkoleniu i tym, że po prostu jestem głupia XD
PS TEN MEM XD <3
Tak, ja do Ciebie też w końcu powinnam zajrzeć. Czytam twoje blogi, ale nie mam czasu na pisanie komentarzy. Dopiero teraz, po dwóch dniach mam możliwość, by odpowiedzieć na twoje komentarze u mnie na blogu.
UsuńCieszę się, że Sakura wywołała takie relacje, bo właśnie je miała wywołać. ^^ To również jest mój ulubiony rozdział. Mm wrażenie, że coraz łatwiej przychodzi mi pisanie i nie muszę już tak bardzo się starać, więc wychodzi naturalnie.
Hyhy, ciąg dalszy opisu tortur nastąpi. XD
Zaskakujących momentów będzie jeszcze więcej. Moim celem jest przyprawienie czytelnika o zawał. Także ten...
O tak, Sakura zupełnie nie Wie, co mówi. Pdzeciez5Itachi to najlepsze, co ją mogło spotkać. :P
Nie wiem, dlaczego, ale wtedy z gorączką dobrze mi się pisało i dlatego, kiedy już wyzdrowiałam i napisałam drugi fragment, to Nie wydawał mi się być taki fajny.
No dobra, każdy, kto nie dopatrzył się sprzeczności, dowie się o niej za kilka rozdziałów. XD