So I came here to run it
Just cause nobody's done it
Y'all don't think I can run it
But look, I've been here, I done it
Impossible? Please
Watch, I do it with ease
You just gotta believe
Just cause nobody's done it
Y'all don't think I can run it
But look, I've been here, I done it
Impossible? Please
Watch, I do it with ease
You just gotta believe
P!nk - Just like fire
Oddychała ciężko, rozglądając się nerwowo na boki. Wzdrygała
się za każdym razem, gdy usłyszała w krzakach za sobą szelest
liści, które wprawiane były w ruch przez mroźny, zimowy wiatr.
Dobiegło do niej trzaśnięcie łamanej gałązki, więc odwróciła
się szybko za siebie, ściskajac kunai i przybierając swój
najbardziej morderczy wyraz twarzy, który jednak byłby w stanie
przestraszyć jedynie chomika. Między drzewami dostrzegła łosia,
który przypatrywał jej się ze zdziwieniem, skubiąc kawałek kory
na drzewie.
Odwróciła się ponownie za siebie, cicho wzdychając.
Niby jak mam wkroczyć do kryjówki Tsutomu, pełnej wrogów i ją
rozwalić, skoro nawet głupi łoś się ze mnie nabija?
Dowiedzieli się jakiś czas temu od starego przyjaciela Yumehy,
Tetsu Chiby, który pracował dla nich jako szpieg w szeregach
Tsutomu o miejscu, w którym znajduje się jedna z kryjówek Tsutomu.
To w niej mieściło się słynne laboratorium, w którym Gihei
konstruował dla Fuse broń biologiczną. Na szczęście dla nich nie
był w tym zbyt dobry i bardzo wolno przechodził do kolejnych
etapów. Postanowili jednak się tu zakraść i wysadzić w powietrze
wszystko, co do tej pory osiągnęli, zabijając przy tym jak
największą ilość przeciwników.
Sakura została tutaj wysłana, gdyż to właśnie ona stworzyła
niezwykle łatwopalną ciecz. Zaledwie jeden mililitr tej substancji
by wystarczył na podpalenie całego laboratorium, a ona miała jej
przy sobie całą fiolkę, mieszczącą dwadzieścia mililitrów.
Naczynie było zabezpieczone gumową zatyczką, wspomaganą metalowym
kapslem, za co była ogromnie wdzięczna, gdyż nie chciała, by
fiolka otworzyła się właśnie w jej kieszeni. Temperatura
samozapłonu jej dzieła była niezwykle niska i nawet teraz, kiedy
dookoła panowała zima, istniało ryzyko, że zacznie się spalać
bez udziału ognia czy iskry.
Skoro to ona stworzyła tak niebezpieczną broń, jasne było, że
będzie musiała podjąć ryzyko. Nie chciała narażać swoich
przyjaciół na utratę życia czy zdrowia, więc zgłosiła się do
tej misji.
Stała na wzgórzu schowana za krzakami, przyglądając się, jak
dwóch shinobi krąży przy wejściu do bazy nieprzyjaciół.
Obserwowała ich już od kilku godzin i miała wrażenie, że od tego
mrozu wkrótce odpadną jej wszystkie kończyny. Wiedziała już, że
przy zmianie kolejnej warty wtargnie do środka. Potem będzie
musiała jedynie uważać, by na nikogo się nie natknąć. Nałożyła
na głowę czarną perukę, by nikt nie rozpoznał jej różowych
włosów, ale nie chciała ryzykować, że ktoś ją zatrzyma i
zacznie wypytywać jako osobę, której nigdy nie widział.
Dzięki Tetsu znała rozkład całej kryjówki, więc doskonale
wiedziała, że laboratorium znajduje się na samym jej końcu.
Bedzie musiała przejść przez całą jej długość, mijając takie
pomieszczenia jak stołówka, sala ćwiczeń, gdzie gromadziła się
większość obecnych w kryjówce, a także pokoje mieszkalne, z
których w każdej chwili mógł ktoś wyjść. Kiedy pierwszy raz o
tym usłyszała, chciała udusić ich szpiega, jednak chłopak
uspokoił ją na tyle, że zgodziła się pójść prosto w paszczę
lwa. Według niego najlepiej było wejść do kryjówki przed świtem,
kiedy wszyscy jeszcze spali, a jedynymi osobami na nogach była
stojąca przed wejściem warta. Kiedy kogoś napotka, musi tylko
udawać groźną i pewną siebie dziewczynę, która nie pozwala, by
ktokolwiek wchodził jej w drogę. Musi sprawiać wrażenie osoby,
która ma prawo znajdować się w tej kryjówce. Postanowiła, że
kiedy wejdzie do środka, w myślach będzie odtwarzać sobie twarz
Keijiego, którą rozpłaszcza jej pięść.
Od razu poprawił jej się humor, kiedy o tym pomyślała. Mogła
udawać groźną, kiedy wszyscy tak ją odbierali, nawet jeśli to
nie było prawdą. Sama siebie uważała za bezbronną dziewczynkę.
Oczywiście poprawiła się przez dwa lata treningu z Tsunade i rok w
Kraju Mrozów, ale głównie skupiła się na medycynie i to ją
rozwijała. Nie byłaby w stanie pokonać kogoś o poziomie wyższym
niż chunin. Nie widziała Naruto i Sasuke od dawna, ale była pewna,
że stoi daleko za nimi.
Zacisnęła ręce w pięści i zacisnęła usta, przygotowana na
zmianę warty, która według jej obliczeń miała nastąpić już za
chwilę. Nie może się poddać. Musi pokazać wszystkim, że sama
jest w stanie wykonać zadanie, nie opierając się na innych.
Kiedyś to wy wszyscy będziecie patrzeć na moje plecy.
Ześlizgnęła się cicho po zboczu, pilnując by żadna część jej
ciała nie wystawała zza krzaków. Położyła się szybko w śniegu
i nakryła szczelnie śnieżnobiałą peleryną, chowając czarne
włosy pod kapturem. Mogłoby się wydawać, że w białym przebraniu
w nocy świeci się jak żarówka, co nie było prawdą. Mimo że
miała na sobie jasne odzienie, było one w takim klimacie lepszym
kamuflażem niż ciemne ubranie. Łatwiej było się tak ukrywać na
tle śniegu, nawet jeśli słońce jeszcze nie wstało i wszystko
było pogrążone w mroku. Dowiedziała się o tym od samego
Haruhiko, który miał przecież do swojej dyspozycji szpiegów, a
przecież od dawna było wiadome, że ci z Kraju Mrozów byli
najlepsi. Teraz doskonale wiedziała dlaczego. Jeżeli ktoś potrafił
chodzić po śniegu, który przy każdym kroku trzeszczał pod
stopami, z pewnością mógł poruszać się bezdźwięcznie we
wszystkich innych warunkach.
Sakura dostrzegła, że dwaj strażnicy wchodzą do siedziby. Miała
teraz niespełna minutę, by wejść do środka niezauważona.
Przebiegła szybko przez teren, krzywiąc się z powodu hałasu, jaki
zrobiła. Gdyby był tu ktoś oprócz niej, z pewnością by
pomyślał, że porusza się tu kilkutonowy słoń.
Stanęła przy wejściu i oparła się o ścianę, zaglądając
ukradkiem do środka. Dostrzegła jakieś dwadzieścia metrów dalej
dwa poruszające się cienie. Weszła bezgłośnie do środka,
pamiętając plany kryjówki, które przekazał jej Tetsu. Ruszyła
szybko do najbliższych drzwi, które prowadziły do schowka. Zwykle
powinny być zamknięte, jednak chłopak jakiś czas temu zwinął
klucz i otworzył dla niej pomieszczenie. Wsunęła się dyskretnie
do środka, zamknęła drzwi, po czym oparła o nie ucho,
nasłuchując.
Trzydzieści metrów dalej znajdował się pokój strażników. W
jednym momencie znajdowały się w nim cztery osoby, dwa zespoły.
Jedna grupa odpoczywała po poprzedniej warcie, natomiast druga
czekała na swoją kolej.
Sakura była wdzięczna za ich głupotę. Obecna straż za każdym
razem szła do pomieszczenia, nie myśląc o tym, że w tym momencie
każdy mógłby wejść do kryjówki. Oczywiście nie spodziewali
się, że ktokolwiek chciałby to zrobić, bo musiałby wtedy przejść
całym prostym korytarzem, który prowadził prosto do nich. Ale nie
wpadli także na pomysł, że ktokolwiek mógłby zechciec ukryć się
w schowku liczącym sobie metr na metr.
Usłyszała zbliżające sie w jej stronę kroki, więc podświadomie
wstrzymała powietrze, jakby możliwe było, że mężczyźni usłyszą
jej oddech. Kiedy przeszli korytarzem, odliczyła dwie minuty, które
dała im na ustawienie się na swoich pozycjach, a tym w
pomieszczeniu na swobodne rozłożenie się na łóżkach.
Wymknęła się ze schowka, po czym bezgłośnie zamknęła drzwi.
Ostrożnie zaczeła iść korytarzem w głąb kryjówki. Powoli
minęła zamknięte drzwi od pomieszczenia strażników i stanęła
na skrzyżowaniu. Miała do wyboru trzy drogi.
Siedziba była skonstruowana na planie kwadratu. Korytarze prowadzące
na lewo i prawo prowadziły do pokojów mieszkalnych członków,
które potem skręcały w stronę laboratorium. Natomiast przejście
na przeciwko niej mogło bezpośrednio doprowadzić do celu, lecz
było zdycydowanie bardziej niebezpieczne. W tym tunelu mieszkali
wyżej postawieni członkowie organizacji.
Od razu postanowiła wybrać jedno z dwóch bocznych przejść.
Wiedziała, że jedna z odnóg w lewej części siedziby prowadzi do
stołówki, do której po obudzeniu się kieruje się większość
osób, dlatego i kolejny wybór stał się dla niej prosty.
Skręciła w prawo i cicho odetchnęła. Zdjęła szybko płaszcz i
schowała go do torby. Wyprostowała się i uniosła wysoko
podbródek. Miała nadzieję, że emanowała pewnością siebie, a
nie strachem, który tak naprawdę czuła.
Nie sądziła, że z własnej woli wejdzie w paszczę lwa. Jeżeli
popełni chociaż najmniejszy błąd, będzie to prawdopodobnie
ostatni błąd w jej życiu.
Wciągnęła powietrze w płuca i skręciła w lewo. Znalazła się w
miejscu, gdzie znajdowały się pokoje. Widziała kilka równoległych
do siebie korytarzy, które odchodziły w prawo, a jeden z nich
prowadził do sali ćwiczeń, drugiego najbardziej obleganego miejsca
w całej kryjówce. Liczyła na to, że nikt z samego rana nie
skieruje się najpierw na trening.
Kiedy minęła dwa tunele, jej szczęście oczywiście musiało się
wyczerpać. Zobaczyła, że z trzeciego wychodzą dwie osoby,
najwidoczniej para, bo trzymali się za ręce. Dostrzegli ją i się
zatrzymali. Z ciekawością zaczęli jej się przypatrywać. Kiedy
spróbowała ich minąć, mężczyzna zagrodził jej drogę ręką.
- Zabieraj tę łapę, bo ci ją połamię – warknęła Sakura,
posyłając mu wrogie spojrzenie. Miała nadzieję, że groźby
zadziałają, ale najwidoczniej nie były one tutaj czymś rzadkim,
bo nawet się tym nie przejął.
- Coś ty za jedna? Nigdy cię tu nie widziałem - mruknął,
przyglądając jej się uważnie. Dziewczyna obok niego mruknęła
coś niezadowolona.
- Kochanie, chodźmy. Jestem głodna. Nie musisz się nią zajmować.
To już nie twoja robota. Nie zajmujesz się już rekrutami.
Sakura liczyła na to, że mężczyzna jej posłucha, jednak on nadal
przyglądał jej się wyczekująco. W końcu westchnęła i przybrała
zirytowany wyraz twarzy.
- Nigdy mnie tu nie widziałeś, bo dopiero co przybyłam. Lider
mojej grupy mnie odesłał, bo jego zdaniem do niczego się nie
nadaję. A to przecież oczywiste, że się nadaję! Szkoda, że nie
widziałeś miny tego shinobi Kraju Mrozów, kiedy wyprułam mu
flaki.
Uśmiechnęła się jak psychopatka, przyglądając mu się z
rozmarzoną miną. Przez chwilę jedynie stał, prawdopodobnie
czekając, aż różowowłosa wybuchnie śmiechem i powie, że
żartowała, jednak nie miała takiego zamiaru. Szybko zmienił się
wyraz jego twarzy, wskazując na zniesmaczenie. Mimo wszystko jednak
nie wyglądał na przejętego, jakby miał już styczność z
wylewającymi się wnętrznościami. Dziewczyna natomiast spojrzała
na nią z zaniepokojeniem i pociągnęła chłopaka za rękaw. Brunet
nie chciał się jednak ruszyć. Wyglądał, jakby chciał Sakurę o
coś zapytać, więc wyciągnęła szybkim ruchem z rękawa kunai, a
oni szybko od niej odskoczyli. Przyglądali się z niedowierzaniem,
kiedy zaczęła nim sobie dłubać między zębami, jakby chciała wyciągnąć kawałek jedzenia, który między nimi utkwił. Kaleczyła sobie przy
tym dziąsła. Zignorowała ból i krew, zalewającą jej usta,
starając się nie dać po sobie niczego poznać. Wpatrywała się
tępo w ścianę, czekając na ich reakcję. Wiedziała, że wygrała,
kiedy mężczyzna w końcu pociągnął swoją dziewczynę w głąb
korytarza.
- Nic dziwnego, że odesłał tę
wariatkę. Mamy porozumienie z Daimyō. Skoro zaszlachtowała
jego człowieka, nie mogło to przejść bez echa - rzekł, znikając
za zakrętem.
- Mam tylko nadzieję, że tutaj niczego nie zrobi. Powinni posłać
ją na jakąś misję, z której już nie wróci. Mamy już
wystarczająco dużo problemów, od kiedy syn tego cholernego Daimyō
postanowił sprzeciwić się ojczulkowi i zaczął nam przeszkadzać
- odpowiedziała tamta. Mówiła coś jeszcze, jednak różowowłosa
już tego nie dosłyszała. Para oddaliła się od niej już
wystarczająco daleko.
Westchnęła cicho, wytarła brudne ostrze o ubranie, po czym
przetarła rękawem spływającą jej po brodzie krew. Językiem
przejechała po zębach i skrzywiła się, czując metalowy posmak.
Rozejrzała się, czy nikt nie patrzy i zaczęła leczyć rozcięte
dziąsła. Po kilku sekundach nie było już nawet po nich śladu.
Znowu ruszyła korytarzem, nie przejmując się strojem uwalonym
krwią. Jeżeli znowu kogoś spotka, dużo łatwiej jej będzie
udawać chorą psychicznie wariatkę, szczególnie w przypadku, kiedy
na jej brodzie i policzku nadal pozostał krwisty ślad.
Tym razem miała szczęście. Nie napotkała już nikogo na swojej
drodze. Przeszła obok kolejnych korytarzy tak pewnym krokim, jakby
rzeczywiście miała prawo tu przebywać.
Jednak najtrudniejsze było dopiero przed nią. Minęła ostatnie
przejście i dostrzegła zakręt w lewo. Stanęła zaraz przy
ścianie, o którą oparła plecy. Ostrożnie wychyliła za nią
głowę, mrużąc oczy w ciemności. Korytarz przed nią tkwił w
zupełnej ciemności, więc nie była w stanie niczego dostrzec.
Odczekała chwilę, nasłuchując kroków i próbując przystosować
wzrok do widzenia w mroku. W końcu odsunęła plecy od podpory i
weszła w zakazane miejsce.
Tutaj nic nie byłoby w stanie jej uratować. Wiedziała, że tym
przejściem mogli jedynie chodzić pracownicy laboratorium, którzy
potrafiliby doskonale rozpoznać obcą osobę wśród nich. Nawet
wyżej postawieni członkowie nie mogli tędy chodzić. Musiała
uważać na każdy swój krok.
Wyciągnęła z kabury strzykawkę ze środkiem usypiajacym,
działającym natychmiastowo. Nie mogła ryzykować wykrycia. Osoba,
która by ją zauważyła, od razu wszczęłaby alarm.
Szła przy ścianie, zbliżając się do skrzyżowania powolnym i
ostrożnym krokiem. Obserwowała wszysko czujnie i uważnie. Skupiła
się na dźwiękach docierających do niej z odległych pomieszczeń.
Dziękowała w duchu Haruhiko, który kazał ją przygotować do roli
szpiega. Jego przeszkolenie pozwoliło jej teraz poruszać się
bezdźwięcznie. Stawiała stopy na podłożu w taki sposób, że nie
wydawała żadnych dźwięków. Wyciszyła oddech tak, że nawet sama
siebie nie słyszała. Wiedziała, na jakich odgłosach powinna
skupić uwagę. Była w stanie stwierdzić, skąd nadchodził
człowiek.
To właśnie dlatego doskoczyła do skrzyżowania, przytulając się
do ściany po prawej. Ktoś się zbliżał od strony laboratorium.
Zmrużyła oczy w skupieniu i uścisnęła mocniej strzykawkę.
Wstrzymała oddech w oczekiwaniu na wroga.
Kiedy Gihei wyszedł z korytarza, nie zdążył zareagować. Rzuciła
się na niego szybko, jedną ręką zatykając mu usta, by nie mógł
krzyknąć, a drugą wbiła mu igłę w szyję. Nacisnęła tłok,
posyłając mu ponure spojrzenie. Mężczyzna patrzył na nią z
przerażeniem. Próbował jeszcze się jej wyrwać, ale przytrzymała
go w żelaznym uścisku. Jeszcze przez chwilę próbował walczyć,
ale w końcu jego ciało stężało. Uśmiechnęła się smętnie, a
potem mężczyzna stracił przytomność. Złapała go, zanim zdążył
upaść i narobić hałasu. Nie chciała zostawiać go na korytarzu,
bo ktoś mógłby zauważyć jego ciało, ale nie mogła iść z nim
dalej, bo gdyby go niosła, byłaby cięższa i przez to mogłaby
wydawać jakieś odgłosy. Postanowiła położyć go pod ścianą w
przejściu do laboratorium. Osoba idąca tym samym korytarzem, którym
przeszła przed chwilą, nie byłaby w stanie go tam dostrzec. Tylko
człowiek idący do laboratorium albo z niego mógłby zauważyć w
takim mroku leżące ciało.
Na chwilę stanęła, nasłuchując dźwięków z pomieszczenia. W
końcu doszła do wniosku, że nikogo tam nie było. Widocznie sam
Gihei został tam w nocy i pracował. Tsutomu dobrze mu płacił za
robotę, więc musiał się do niej solidnie przykładać. Podeszła
do drzwi i spróbowała je otworzyć. Mogła się spodziewać, że
były zamknięte. Miała jednak szczęście, że obok był pracownik
laboratorium, który miał klucze. Nie musiała wyważać drzwi siłą,
co miała w planach. Tetsu w żaden sposób nie mógł zdobyć klucza
do pomieszczenia, nie wywołując przy tym żadnych podejrzeń.
Członkowie zespołu zawsze mieli je przy sobie, więc musiałby go
komuś ukraść, a jedynym sposobem na to było uśpienie
nieszczęśnika. Może chłopak dorobiłby klucz, a potem odłożył
go spowrotem na miejsce, jednak pechowiec, który w dziwny sposób
stracił przytomność miał zgłosić to komuś stojącemu od niego
wyżej. Ten natomiast miał wtedy wszcząć alarm, czego skutkiem
byłoby dosłowne zabunkrowanie laboratorium. Nie byłaby w stanie
się wtedy przecisnąć. Wątpiła, czy nawet mysz mogłaby tego
dokonać.
Z zadowoleniem weszła do środka i rozejrzała się po
pomieszczeniu. Tak jak podejrzewała, nikogo w środku nie było.
Tetsu mówił, że badacze mieli dostać w następnym tygodniu jakiś
środek, który miał posunąć ich postepy daleko w przód, więc
teraz mieli wolne. Teraz mogli odpoczywać tyle ile chcieli, ale
później mieli zakaz wychodzenia z pomieszczenia.
Zdecydowała się wziąć ze sobą ciało Geheia i go tutaj ukryć.
Wiedziała, że nie postępuje w ten sposób honorowo, ale nie mogła
ryzykować, że główny medyk Tsutomu przeżyje podpalenie
laboratorium, gdyż mógłby szybko nadrobić stracony czas i
odratować wykonaną przez siebie pracę. Musiała być pewna, że
mężczyzna nie przeżyje. Wzięła jego ciało i ułożyła w
pomieszczeniu obok drzwi.
Gdyby zostawila go na korytarzu, ktoś mógłby go zauważyć i
zainteresować się tym, dlaczego Gehei leży nieprzytomny w
przejściu do laboratorium. Ktoś mógłby go stamtąd jak naszybciej
zabrać, przeczuwając, że dzieje się coś złego. Ktoś mógł też
wejść do pomieszczenia i zauważyć, że coś jest nie tak.
Położyła ostrożnie na biurku zamkniętą fiolkę z substancją,
dbając o to, by jej nie stłuc. Naczynie nie tylko przechowywało
preparat, ale także zabezpieczało wszystko i wszystkich przed tym,
co znajdowało się w środku. Fiolka była bowiem stworzona ze szkła
chroniącego jej zawartość przed wysoką temperaturą. Dopiero
kiedy naczynie nagrzało się do temperatury maksymalnej, pękało i
mogło dojść do wybuchu substancji znajdującej się w środku.
Wobec tego miała piętnaście minut na ucieczkę z kryjówki od
momentu, kiedy włoży fiolkę w uchwyt pod rozżarzonym palnikiem.
Kiedy minie wyznaczony czas, zginą w wybuchu wszyscy znajdujący się
obecnie w siedzibie.
Piętnaście minut do momentu, kiedy stanie się seryjną
morderczynią.
Zabijała już ludzi, jednak nigdy nie robiła tego ludziom, którzy
nic nie mogli z tym zrobić. Zabijała tych, którzy byli w stanie
się obronić. Osoby, które teraz jadły śniadanie w stołówce,
śmiejąc się i rozmawiając ze swoimi towarzyszami, były
bezbronne. Być może wcale nie chciały tutaj być, słuchając
rozkazów Tsutomu. Może zmusiła ich do tego sytuacja w domu, bo nie
mieli pieniędzy, by wyżywić rodzinę, a on dobrze im płacił za
pracę. Może było tak jak w przypadku Tetsu, który został
zmuszony im służyć, gdyż grozili jego ojcu. Może grozili im tak
jak jemu, że spalą cały dorobek jego życia, którym był rodzinny
sklepik, jeżeli nie zgodzi się na współpracę. Może większość
z nich nie wiedziała, czego chce Tsutomu.
Za piętnaście minut miała osierocić gromadkę dzieciaków,
czekających w domu na swoich rodziców.
Nie wiedziała zupełnie, dlaczego zaczęła o tym myśleć. Kiedy
zabijała w służbie Konohy, nigdy nie myślała o rodzinie swojej
ofiary, bo wiedziała, że mogło to przynieść tylko samo zło.
Gdyby jej ręka się zawahała, gdyby miała jakieś wątpliwości,
jej przeciwnik mógłby wykorzystać jej niepewność, atakując ją.
Mogłaby narazić tym nie tylko siebie, ale także swoich towarzyszy.
Świat jest okrutnym miejscem. Musisz mieć pewność, że to ty
pierwszy zadasz cios, bo inaczej przewrotny los może odmienić
sytuację i to ty skończysz na miejscu swojej niedoszłej ofiary.
Czasami, żeby przeżyć, musimy zrobić coś, co nas przeraża. Coś,
co zabija naszą duszę.
W oczach stanęły jej łzy, ale zmusiła się do tego, by nie
wypłynęły. Włożyła fiolkę w uchwyt i włączyła palnik.
Szybko odwróciła się na pięcie i nie patrząc na Geheia, wyszła
z pomieszczenia. Przybrała zimny wyraz twarzy. Na zakazanym
korytarzu nikogo nie dostrzegła. Szybkim krokiem skręciła i nawet
nie zwróciła uwagi na wołającego ją mężczyznę, który wyszedł
z korytarza prowadzącego do sali ćwiczeń. Zobaczyła kobietę,
która na jej widok cofnęła się ponownie w korytarz, z którego
właśnie nadchodziła. Kolejna kobieta przytuliła się do ściany,
patrząc na nią z szokiem wymalowanym na twarzy. Sakura w końcu
przypomniała sobie, że nadal ma na twarzy zakrzepłą krew.
Zważywszy na to oraz na fakt, że jej mina nie zachęcała do
rozmów, nic dziwnego, że ludzie tak reagowali. Musiała wyglądać
jak ktoś, kto właśnie dokonał jakiegoś mordu. Nawet nie
wiedzieli, jak blisko byli.
Przy wyjściu z kryjówki zwyczajnie minęła strażników, jakby nie
istnieli. Nie protestowali, więc widocznie członkowie organizacji
mogli wychodzić z siedziby kiedy tylko chcieli. Według niej nie
było w tym nic dziwnego. Wartownicy uważali, że muszą jedynie
zwracać uwagę na osoby wchodzące do środka, bo jeżeli ktoś już
się znalazł w siedzibie, to musiał zostać do niej przez nich
wpuszczony.
Aż pożałowała ich głupoty. Gdyby rzeczywiście przykładali się
odpowiednio do swojej roboty, to nie wychodziłaby teraz spokojnie z
kryjówki, tylko siedziałaby w celi, czekając na koniec swojego
żywota. Gdyby nie byli pewni tego, że nieproszony gość nie wedrze
się do środka, teraz nie czekałaby na śmierć połowy setki osób.
Gdyby ją złapali, także i oni by przeżyli.
Odliczała w myślach czas pozostały do wybuchu. Zostało jej
dziesięć minut na ucieczkę i oddalenie się. Nie była pewna co do
promienia rażenia, więc chciała jak najszybciej znaleźć się
wiele kilometów dalej. Weszła na wzgórze i skryła się między
drzewami. Dopiero, kiedy była pewna, że nikt jej już nie widzi,
zaczęła biec. Szybko jednak z tego zrezygnowała, gdyż gruba
warstwa śniegu pokrywająca ziemię utrudniała jej poruszanie się.
Wskoczyła zatem na drzewo. Musiała się postarać, by oblodzone
gałęzie nie spowodowały jej poślizgu, a w efekcie upadku, dlatego
skumulowała chakrę w stopach. Przy każdym skoku czepiała się
drzewa, by chwilę później oderwać się od niego, skacząc na
kolejne. Wiedziała, że robi spory hałas, a w dodatku wyzwalanie
przez nią chakry powodowało to, że dla podrzędnego sensora
musiała świecić się jak żarówka, jednak musiała zaryzykować.
Wolała odejść stąd jak najszybciej. Liczyła na to, że poza nią
nie ma w pobliżu nikogo więcej.
Wiedziała, że jeszcze zanim weszła do kryjówki, już od dawna nie
było w niej Tetsu, któremu kazała się stamtąd zmyć. Według jej
obliczeń musiał już być w pobliżu jej miejsca docelowego, którym
była mała wioska znajdująca się w pobliżu południowego morza.
Dopiero stamtąd mieli odbić na zachód, a potem na północ, by
udać się w stronę Wioski Mrozów, a potem jeszcze dalej. Jeśli po
wybuchu Tsutomu szybko odgadnie, kto był napastnikiem, na pewno każe
swoim ludziom ruszyć drogą, którą prawdopodobnie by wyruszyła,
gdyby nie przewidziała wcześniej jego zamiarów. Najrozsądniejszą
trasą była bowiem droga przy granicy z Krajem Błyskawic. Te tereny
były prawie całkowicie pozbawione śniegu, a z racji bliskości
innego państwa, drogi były tam świetnej jakości, czego trzeba
było odmówić tym w pozostałej części państwa.
Gdyby wybrała najszybszą trasę, z pewnością szybko dotarłaby na
północ, jednak skierowałaby pościg wprost do ich kryjówki. Do
tej pory Tsutomu nie zdołał zidentyfkować miejsca ich pobytu,
chociaż wiedział, że ich siedziba znajduje się daleko na północy.
Nie mogła tak ryzykować, dlatego kazała Tetsu czekać na nią przy
morzu.
W momencie, kiedy zaczęła odliczać sekundy do wybuchu, między
drzewami dostrzegła pięć zbliżających się w jej stronę
postaci. Zamarła w miejscu, widząc osobę idącą na czele grupy.
Stanęła przy drzewie, próbując się w jakikolwiek sposób
zasłonić, jednak wiedziała już, że jest to z jej strony
bezcelowe. Szatyn, który był zaraz obok Tsutomu, miał zamknięte
oczy, a mimo to stał odwrócony w jej stronę, wiedząc dokładnie,
gdzie się znajduje dziewczyna. Uniósł kąciki ust, a potem podniósł
dłoń, palcem wskazując w jej kierunku. Pozostała czwórka
odwróciła się szybko w jej stronę. Sakura skamieniała, kiedy
dostrzegła wyraz twarzy Fuse. Nie spodziewał się jej tutaj ujrzeć, zwyczajnie szedł ze swoimi ludźmi do siedziby, kiedy sensor wyczuł jej chakrę. Oboje wiedzieli, że dziewczyna nie ma z nimi szans.
Wiedziała jednak, że nie może się poddać bez walki. Nie tego
uczyli ją wszyscy jej nauczyciele. Wiedziała też, że żaden z
nich nie miał nigdy styczności z taką osobą, jaką był Tsutomu.
Gdyby stała teraz przed Orochimaru, Zabuzą czy członkiem Akatsuki
na pewno by się nie poddała. Walczyłaby do końca, stawiając
choćby najmniejszy opór. Już nie chciała być tchórzem,
który trzęsie się za plecami innych.
Dlatego wyciągnęła szybko kunai, kierując go w stronę swojej
szyi. Tak miała wyglądać jej ostatnia walka. Tylko to mogła
zrobić w tym momencie. Nie mogła pozwolić Tsutomu wziąć jej
żywcem. Nie wiadomo było, czy w trakcie tortur nie wyjawi wszystkich swoich tajemnic.
Widząc jej ruch, mężczyzna skinął w uznaniu głową. Nim zdążyła
zatopić w ciele ostrze, poczuła ukłucie w szyi. Jęknęła
zdumiona, widząc rurkę w ustach jednego z mężczyzn. Blondyn wyjął
narzędzie z ust, po czym posłał jej znudzony uśmiech, jakby robił
to już wiele razy. Sakura spróbowała poruszyć ręką, w której
trzymała kunai, jednak nawet nie drgnęła. Straciła w niej czucie.
Ostrze wypadło jej z ręki i upadło na ziemię. Sekundę później
nogi różowowłosej zdrętwiały i straciła panowanie nad swoją chakrą. Przechyliła się niebezpiecznie w kierunku krańca gałęzi i nie udała jej się próba złapania równowagi. Runęła w dół, nie mogąc ruszyć żadną częścią ciała.
Przygotowała się na bolesne uderzenie w ziemię, jednak chwilę
później poczuła, że ktoś ją złapał i bezpiecznie odstawił na
ziemię, kładąc ją na lodowatym śniegu..
Zobaczyła nad sobą twarz Tsutomu, który się w nią wpatrywał z pełnym satysfakcji uśmiechem. Miała ochotę zmazać mu ten uśmieszek z twarzy.
- Pięć, cztery, trzy...
Mężczyzna zmarszczył brwi, nie rozumiejąc.
- O czym ty gadasz?
- Dwa, jeden...
Od tej dziwnej substancji jej zmysły zaczęły szwankować, więc
nie wiedziała, co się naprawdę stało. Czy naprawdę ziemia
zatrzęsła się pod jej ciałem, czy usłyszała ten okropny huk,
który jeszcze przez wiele godzin brzęczał w jej uszach? Czy
wyczuła na policzkach żar, który zaczął powoli przypalać jej rzęsy?
Czy wyobraziła sobie przerażenie na twarzach otaczających ją ludzi, którzy tak jak
teraz ona, byli bezwzględnymi mordercami? Czy dostrzegła na twarzy
Tsutomu przejęcie, z jakim wpatrywał się w niebo, w które
wzbijały się płomienie? Czy widziała u niego strach, kiedy wziął
szybko na ręce jej bezwładne ciało, uciekając przed ogniem, który
zaczął pochłaniać las?
Tak, musiała sobie to wszystko wyobrazić. Na pewno wyobraziła
sobie też przeraźliwe krzyki ludzi palonych żywcem, które jeszcze przez długi czas towarzyszyły jej we snach.
- Pożałujesz tego - wychrypiał brunet, manewrując z jej ciałem między drzewami. Dostrzegła kątem oka, że reszta jego towarzyszy biegnie u jego boku.
Z oczu zaczął wypływać jej strumień łez. Roniła je za każdą
swoją nową ofiarę, która straciła życie, by pochować w
płomieniach badania człowieka, w którego łapy teraz wpadła.
Pozbawiła ich życia w tak okrutny sposób. Ich rodziny nie będą nawet w stanie zabrać ich ciał, gdyż pozostały z nich teraz jedynie pomieszane ze sobą prochy.
Siedziba Tsutomu stała się masowym grobem, a ona jego grabarzem.
Nie mogła znaleźć na to gorszego momentu. Endo będzie chciał się na niej zemścić. Zada jej wiele bólu, na który zasłużyła.
Obiecała sobie, że nie będzie krzyczeć.
No dobra, piętnastka już jest. Teraz się dopiero zacznie. Jak myślicie, co się stanie w następnym rozdziale? :D
Wydaje mi się, że retrospekcje zajmą jeszcze ze trzy rozdziały, a potem przeniesiemy się ponownie do akcji właściwej, jednak niczego nie obiecuję. Nie wiadomo, jak mi się rozrośnie albo nie rozrośnie tekst. Zaczęłam też pisać rozdział o Akane. Oprócz tego planuję napisać też historię rodzeństwa Kurama. Keiji, Yumeha, Akane, Kazuo i Ryoichi są najważniejszymi w opowiadaniu drugoplanowymi postaciami, więc uważam, że powinnam ich w ten sposób uhonorować. :)
Pozdrawiam was ciepło, kochani. :P
Matko boska, ile opiiiisów!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, masakra. Strasznie źle się skończyło. Aż zaczynam się bać O następną część. No i wyjasnilo się też czemu ten psychol się na niej mści. Zniszczyła mu wszystko co miał.
Sakura na pewno wyjdzie z tego bez większego szwanku, to wiadome. Retrospekcje rządzą się swoimi prawami.
A jednak interesuje mnie jak tego dokona. I kto jej w tym pomoże.
Przepraszam Cię ze nie dawalam znakow życia. Wyprowadzilam sie za granice i coz, nie mam tutaj internetu. Nie mniej jednak czytam Twojego bloga na bieżąco. Jest przegenialny! Choć chętnie wrocilabym już do oryginalnych wydarzeń... brak mi romansów haha.
Pozdrawiam ciepło!